Wojsko powinno być daleko od polityki. Jednak przy obecnej polaryzacji społeczeństwa, gdy polityka jest wszechobecna i dotyczy praktycznie każdej dziedziny życia jest to trudne, jeśli wręcz niemożliwe. Ostatnio spory i dyskusję wywołał wpis byłego szefa MON, Mariusza Błaszczaka, który na platformie X zareagował na informację o planowanym przeniesieniu czołgów Leopard 2 z 1. Brygady Pancernej z Wesołej do 34. Brygady Pancernej w Żaganiu, gdzie zresztą wcześniej stacjonowały.
O co chodziło Mariuszowi Błaszczakowi i jak to się stało, że Leopardy znalazły się w Wesołej? Warto to przypomnieć, bo to pouczająca w wielu aspektach historia.
Prezydent USA Joe Biden powiedział, że nie odda ani piędzi terytorium żadnego państwa NATO. Podobnie napisał były szef MON, który uważa, że naszym priorytetem powinna być obrona każdego skrawka terytorium Polski, a wycofanie Leopardów na granicę z Niemcami nie służy tej doktrynie. Nie zakończyły się jeszcze dostawy Abramsów, ani pierwszej partii K2. Do tego czasu Leopardy powinny być na wschodzie.
Odpowiedział on także, dlaczego tak się stało. Z moich informacji wynika, napisał Mariusz Błaszczak, że emerytowani generałowie z rodowodem Układu Warszawskiego wymusili na Sztabie Generalnym decyzję o wycofaniu Leopardów. Dla większości z nich Żagań to macierzysta jednostka, więc nie chodzi tutaj o aspekt militarny, tylko o kwestie ambicjonalne osób, które dziś mają bardzo duży wpływ na to co dzieje się w resorcie.
Założenia polityków, jeśli chodzi o obronność, nie zawsze idą w parze z koncepcjami wojskowymi, ale z reguły zawsze są realizowane. Ze względu na nastroje społeczne we wrześniu 1939 r., gdy wybuchła II wojna światowa, polskie armie stały porozrzucane na zachodniej granicy. Jak to się skończyło – wiadomo. Do dziś nie brak opinii, że takie rozmieszczenie wojsk było błędem. To nie znaczy, że obecnie ta koncepcja musi być zła. Nasza armia jest nieporównywalnie nowocześniejsza i mobilniejsza, wyposażona w nowe rodzaje uzbrojenia i do tego ma wsparcie sojuszników.
Co więcej, obecnie wojskowi, zwłaszcza generałowie z rodowodem Układu Warszawskiego, których próbuje spostponować Mariusz Błaszczak, jeżeli chodzi o założenia strategii obronnej kraju wybiegają znacznie dalej niż koncepcje akceptowane dotąd przez rządzących. Generał brygady w stanie spoczynku, prof. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego wskazuje między innymi na konieczność wprowadzenia do strategii obronnej uderzenia wyprzedzającego.
– To koncepcja atakowania wojsk wroga w momencie, w którym rusza do agresji, ale jeszcze na jego terytorium, a nie dopiero wtedy, gdy zaatakuje naszą granicę. Samym oporem wojny obronnej nikt jeszcze nie wygrał – uważa gen. Stanisław Koziej. – Koncepcja uderzenia wyprzedzającego powinna znaleźć się też w najnowszej strategii NATO.
Podobna jest opinia generał dywizji w stanie spoczynku Leona Komornickiego, byłego zastępcy szefa Sztabu Generalnego WP, który w swojej zawodowej karierze był między innymi dowódcą 8. Pułku Czołgów Średnich w Żaganiu.
– Nie tylko Polska, ale wszystkie państwa NATO będące na styku z Rosją, a jest to ogromna siła, powinny mieć w swojej doktrynie możliwość wykonania uderzenia wyprzedzającego – twierdzi gen. Komornicki. – Nie po to, by tak się stało, ale by mieć taką doktrynę, żeby do wojny nie doszło. Dopiero wtedy Rosję odstraszymy. Nie defensywną strategią obrony. Nie ma co liczyć na budowane tarcze i czekać z nadzieją, że się na nią nadzieją. To brak odwagi.
Generał podkreśla, że współczesne systemy rażenia pozwalają na to, aby rozpocząć wojnę z zaskoczenia. A zaskoczenie to uzyskać można przede wszystkim poprzez wykonanie spójnych ze sobą pierwszych wyprzedzających zmasowanych uderzeń – cybernetycznych, radioelektronicznych, powietrzno-rakietowo-artyleryjskich we wszystkich domenach walki i wojny, włącznie z kosmosem. Z zaskoczenia my możemy zostać zaatakowani, ale również my możemy zaskoczyć takimi działaniami uprzedzającymi przeciwnika.
Leopardy wracają do macierzystego garnizonu
Według Cezarego Tomczyka, sekretarza obrony w MON, odgrzewanie przy tej okazji nieprawdziwych zarzutów o rzekomym powrocie koncepcji obrony Polski na linii Wisły mija się z rzeczywistością. Wyjaśnił on, że na wschodzie kraju będą najlepsze czołgi Abrams i K2. Leopardy muszą przejść działania serwisowe, a do tego przygotowane są jednostki na zachodzie, w których przez lata służyły i gdzie przygotowano dla nich rozbudowaną infrastrukturę logistyczną i obsługową.

Leopard 2PL. fot. Bumar Łabędy
– Każda dywizja będzie specjalizowała się w jednym typie czołgów, czyli w jednej dywizji Leopardy, w drugiej K2, w trzeciej Abramsy. To, żeby jedna dywizja korzystała z trzech albo czasem czterech typów czołgów jest idiotyzmem – stwierdził Cezary Tomczyk, odnosząc się do informacji o powrocie czołgów Leopard 2A5 do 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu w Radio Zet.
Podkreślił, że powrót czołgów Leopard 2A5 do Żagania to decyzja generała Wiesława Kukuły, szefa Sztabu Generalnego WP, który uzasadniał to tym, że na wschodzie Polski lepiej radzić będą sobie czołgi K2 oraz Abrams.
– Nie zaliczyłbym generała Wiesława Kukuły do generałów emerytów, którym miałby ulec. Nie myślałem, że minister Błaszczak ma tak złe zdanie o gen. Kukule – dodał Tomczyk.
Ostro do wypowiedzi swojego poprzednika odniósł się wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MON.
– Coś złego dzieje się z panem ministrem Błaszczakiem. Rozumiem, że jest to frustracja spowodowana tym, że za naszych rządów wydajemy 50 mld zł więcej na armię niż wydawali w 2023 r. poprzednicy i tym, że oddzieliliśmy mundur od garnituru, że jest cywilna kontrola nad armią, a nie ręczne sterowanie wojskiem przez ministra obrony – powiedział Kosiniak-Kamysz.
Potwierdził, że najlepsze czołgi, Abramsy i K2, będą na wschodzie kraju, a Leopardy muszą przejść działania serwisowe, do których przygotowane są jednostki na zachodzie.
– To wniosek wypływający z rekomendacji szefa Sztabu Generalnego – podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Polscy pancerniacy otrzymali już 116 czołgów Abrams w starszej wersji. Do 1. Brygady Pancernej w Wesołej trafiły już też najnowsze Abramsy M1A2 SEP v3. W 19. Brygadzie Zmechanizowanej trwają zajęcia w Akademii Abrams. Chodzi o to, by jak najszybciej po dostawie nowych Abramsów osiągnąć realną zdolność bojową. Ostatnie z zamówionych za 4,74 mld dol. 250 czołgów Abrams w najnowszej wersji M1A2 SEP v3, mamy otrzymać do 2026 r. W sytuacji, gdy cała dywizja jest blisko przezbrojenia w Abramsy, utrzymywanie Leopardów w Wesołej mija się z celem.
Z kolei do 20. Brygady Zmechanizowanej, wchodzącej w skład 16. Dywizji Zmechanizowanej, trafiają czołgi K2. Do przyjęcia tych wozów szykuje się też 9. Brygada Kawalerii Pancernej, której żołnierze już uczestniczą w szkoleniach na czołgach K2 prowadzonych przez 20. Brygadę Zmechanizowaną. Natomiast czołgi Leopard 2A5, które trafiły do 1. Brygady Pancernej w latach 2017–2019 z 34. Brygady Kawalerii Pancernej z Żagania, wrócą do macierzystego garnizonu.
Przypomnijmy, że na początku 2023 r., gdy ówczesny minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zapowiedział, że do 1. Brygady Pancernej w Wesołej trafią Abramsy, Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że kiedy do brygady trafią Abramsy, Leopardy wrócą docelowo do 34. Brygady Kawalerii Pancernej w Żaganiu, czyli tam, skąd przyjechały do Wesołej po decyzji ówczesnego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Przez pewien czas czołgi jednego z batalionów, przed powrotem do Żagania, miały służyć żołnierzom 15. Brygady Zmechanizowanej w Orzyszu.
– Czołgi Leopard 2PL i 2A5 zostaną przekazane 11. Dywizji Kawalerii Pancernej, ale dopiero w momencie, gdy jednostki 16. Dywizji Zmechanizowanej i 18. Dywizji Zmechanizowanej będą w pełni wyposażone w nowe platformy. Pierwszym ruchem będzie przeniesienie czołgów z 1. Brygady Pancernej do 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, tak aby utrzymywać najwyższy możliwy potencjał na ścianie wschodniej. W momencie szerszej implementacji czołgów amerykańskich i koreańskich wszystkie Leopardy wejdą do struktur 11. Dywizji Kawalerii Pancernej – zapowiadał w 2022 r. gen. dyw. Maciej Jabłoński, ówczesny Inspektor Wojsk Lądowych, a obecnie zastępca dowódcy V Korpusu U.S. Army ds. interoperacyjności.
Skąd się wzięły czołgi Leopard w brygadzie w Wesołej?
Czołgi w wersji Leopard 2A5 Polska pozyskała od Niemiec w 2003 r. Kontrakt obejmował dostarczenie 128 sztuk tych wozów, a jego wartość wynosiła około 3,1 mld zł. Przez wiele lat służyły w 34. Brygadzie Kawalerii Pancernej w Żaganiu. Decyzje o przeniesieniu czołgów Leopard 2A5 z Żagania do Wesołej podjął Antoni Macierewicz, wówczas minister obrony narodowej, w grudniu 2017 r. Proces przenoszenia pierwszego batalionu czołgów Leopard 2A5 i Leopard 2A4 do Wesołej zakończył się uroczystością z udziałem szefa MON. Drugi batalion czołgów Leopard 2A5 trafił do Wesołej w 2018 r., a trzeci w 2019 r.
Nie była to ostatnia korekta w strukturze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, mająca na celu zwiększenie jej zdolności bojowych. W 2020 r. trafiło tam też pierwsze 6 spolonizowanych czołgów Leopard 2PL. Rok później 1. Warszawska Brygada Pancerna w Wesołej dysponowała już czternastoma takimi czołgami, czyli jedną kompanią.
Przeniesienie czołgów z Żgania spotkało się wówczas z krytyką wojskowych. Zwracali uwagę, że do Wesołej nie przenosi się jednostka, a jedynie czołgi, w których zasiądą żołnierze z 1. Brygady Pancernej i dopiero rozpoczną naukę korzystania z Leopardów.
Zgodnie z regulaminami szkolenia Wojsk Pancernych pełne przeszkolenie batalionu pancernego trwa 36 miesięcy. Na tym jednak pancerne roszady się nie kończyły.
Do 15. Brygady Zmechanizowanej w Giżycku przeniesiono stacjonujące do tej pory w Wesołej czołgi PT-91 Twardy, a będące na wyposażeniu tej brygady stareńkie T-72 pojechały do Żagania.
– To decyzja polityczna, nie wojskowa. Do tego to niesamowicie kosztowna operacja, a dodatkowym kosztem decyzji Macierewicza jest też rozbicie do niedawna najsilniejszego odwodu polskiego wojska. Brygada była przewidziana do ścisłego współdziałania na wypadek wojny z niemieckimi brygadami pancernymi, też jeżdżącymi na Leopardach 2 – mówił o przeniesieniu najnowocześniejszych polskich czołgów Leopard 2A5 generał broni w stanie spoczynku Waldemar Skrzypczak, były dowódca 11. Dywizji Kawalerii Pancernej, a później Dowódca Wojsk Lądowych.
Jak mówił generał Waldemar Skrzypczak czołgi, zamiast ćwiczyć, niszczeją na prowincjonalnym poligonie w Wesołej tylko dlatego, że minister obrony narodowej ma nieprzystającą do rzeczywistości wizję obrony kraju. 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej, której moc dawały właśnie dwie brygady nowoczesnych czołgów Leopard zostaje bez połowy swych kłów. Bo minister zapowiedział też, że w przyszłym roku do Wesołej trafi kolejny batalion czołgów. W zamian do Lubuskiej Dywizji trafią stare postsowieckie maszyny T-72, o niewielkiej wartości bojowej.
Zamiast stanowić odwód naczelnego dowództwa i w razie potrzeby przeprowadzić szybki i potężny kontratak na atakującego Polskę przeciwnika, nowoczesne maszyny stanęły bliżej wschodniej granicy kraju, by oczekiwać na atak przeciwnika. Generał podkreślał bowiem, że podwarszawska Wesoła to niewielki garnizon z maleńkim poligonem, na którym może ćwiczyć zaledwie kilkanaście pojazdów. Dla porównania na leżącym przy granicy z Niemcami poligonie między Żaganiem a Świętoszewem, jednym z największych poligonów w Europie, mogą jednocześnie ćwiczyć dwie brygady czołgów, czyli ponad 110 maszyn.
Polacy razem z Niemcami stworzyli też bazę maszynową i infrastrukturę, pozwalającą na sprawne funkcjonowanie pojazdów. W Wesołej nie ma ani infrastruktury, ani miejsca na czołgi. W efekcie stoją one pod gołym niebem i nie mają gdzie ćwiczyć. Wprawdzie resort Macierewicza zapowiadał rozbudowane bazy i terenu do treningu, jednak nawet przy optymistycznym scenariuszu swobodnie będzie tam mogło jednocześnie ćwiczyć 14 czołgów na raz. To zaś uniemożliwia prowadzenie najważniejszych obronnych treningów, rozwijających pracę w większych zespołach.
Po pewnym czasie czołgi przykryto brezentem, a następnie zaczęto budować garaże.
MON podkreślał wówczas, że to oficerowie z Sztabu Generalnego WP byli autorami pomysłu z roszadą czołgów i decyzja ta została zatwierdzona przez szefa SG WP. Potwierdził to generał Leszek Surawski, który wówczas został nowym szefem Sztabu Generalnego i pełnił tę funkcję w latach 2017–2018. Ówczesny dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych, generał dr Mirosław Różański, obecnie senator RP, był przeciwny tej operacji.
– Przeniesienie czołgów z zachodu kraju pod Warszawę drastycznie ograniczy możliwości obronne Polski i może dać efekty odwrotnie proporcjonalne do zakładanych – alarmował generał Różański.
Uważał, że spowoduje to utratę zdolności 34. Brygady Pancernej do realizacji zadań określonych w planach operacyjnych, czyli działania jako odwód, a do tego spowoduje czasową utratę zdolności przez 1. Brygadę Pancerną na okres co najmniej dwóch lat oraz 15. Brygady Zmechanizowanej na okres roku. W Wesołej nie ma dość hangarów dla Leopardów. Co więcej, przedstawił alternatywne rozwiązanie problemu, jak wzmocnić tzw. ścianę wschodnią dodatkowymi siłami pancernymi. Jego pomysły nie zdobyły jednak uznania Antoniego Macierewicza. Przeforsowano kontrowersyjne rozwiązanie. Kilka miesięcy później generał Różański złożył dymisję. Powód? Macierewicz mu nie ufał, nie brał pod uwagę jego zdania. Kierownictwo resortu miało podejmować działania, których on, szef generalny wojsk, nie mógł zaakceptować.
Teraz czołgi z Wesołej ruszą znowu do Żagania. Były minister obrony Mariusz Błaszczak skrytykował tę decyzję twierdząc, że przeniesienie czołgów ze wschodu kraju na zachód osłabia obronność wschodnich regionów Polski. Sekretarz stanu w MON, Cezary Tomczyk z kolei podkreślał, że nowe czołgi Abrams i K2 zostaną rozmieszczone na wschodnich granicach kraju, co zrównoważy sytuację.
Na sprawach dotyczących armii, jej wyposażenia i dyslokacji jednostek najlepiej znają się dowódcy wojskowi. To oni w tych sprawach powinni mieć decydujący głos. Oczywiście muszą to być profesjonaliści w tym co robią, dobrze do tego przygotowani, z dowódczym doświadczeniem i autorytetem w wojsku, którzy zamiast pochlebstw mają inspirujące rozwiązania.
