Premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak, podczas kwietniowej wizyty w Warszawie, którą odbył wraz z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, oświadczył, że brytyjskie wydatki na obronę do końca dekady wzrosną do 2,5% PKB.
Londyn w ciągu najbliższych sześciu lat chce wydać dodatkowo 93 mld dolarów, co w 2030 r. zwiększy roczny budżet obronny o 108 miliardów dolarów. Sunak nazwał to inwestycją pokoleniową. Obecne wydatki Wielkiej Brytanii na obronność wynoszą ok. 2,3% PKB.
Kolejne zobowiązanie dotyczy inwestycji o wartości 12,4 mld dolarów w amunicję, aby wesprzeć przemysł w przejściu na wzrost produkcji powodowany przestawieniem na tryb wojenny. Do tego co najmniej 5% budżetu obronnego zostanie zarezerwowane na działania badawczo-rozwojowe.
Rishi Sunak powiedział, że zwiększenie wydatków ma w pełni zabezpieczone finansowanie i stanowi punkt zwrotny dla bezpieczeństwa europejskiego. Urzędnicy nie podali jednak jeszcze szczegółów, a już analitycy wojskowi zadają rządowi poważne pytania dotyczące tych planów.
Wątpliwości i pytania ekspertów
Te najważniejsze, to w jaki sposób chce zebrać te pieniądze, a jeśli to się uda, jaki to będzie miało skutek, jeśli chodzi o wzmocnienie siły armii. Według brytyjskiego dziennika „The Guardian”, który cytuje wypowiedzi polityków i ekspertów biorących udział w dyskusji, realizacja przedstawionych przez premiera deklaracji w dużej mierze zależy od wyników zbliżających się wyborów do Izby Gmin, zaplanowanych na jesień tego roku.
Jeśli Partia Konserwatywna, którą Sunak prowadzi, przegra kolejne wybory powszechne z opozycyjną Partią Pracy, prezentowany plan pozostanie wysoce niepewny. Jest raczej mało prawdopodobne, aby został zrealizowany, przynajmniej nie w obecnej formie.
Argumentem wskazującym na to ma być wypowiedź Malcolma Chambersa, zastępcy dyrektora generalnego Royal United Services Institute, brytyjskiego zespołu doradców ds. spraw wojskowych, który uważa, że nie jest jasne, w jaki sposób konserwatyści sfinansują skok do 2,5% PKB.
Trwały wzrost wydatków na obronę o ok. 12,4 miliarda dolarów rocznie będzie z pewnością wymagał porównywalnej skali podwyżek podatków, dodatkowych cięć w innych departamentach rządowych. Następny rząd podejmie decyzję, jak odpowiedzieć na to kluczowe pytanie.
Najciekawsze są jednak argumenty brytyjskich ekspertów, którzy są przekonani, że skala problemów w armii brytyjskiej jest taka, że nie dałoby się ich rozwiązać nawet, gdyby Wielka Brytania zdecydowała się na długoterminowe podniesienie wydatków obronnych nawet do 4% PKB.
Według Petera Robertsa, z Centrum Obrony i Bezpieczeństwa przy Uniwersytecie w Exeter nowa prognoza nie rozwiąże szybko problemów związanych z modernizacją armii brytyjskiej, ponieważ wydanie tych pieniędzy zajęłoby trochę czasu.
Dodatkowe pieniądze mogą być co najwyżej wykorzystane jako szansa na zamknięcie luki, czyli na uzupełnienie braków, z którymi wciąż boryka się brytyjska armia, jej dokapitalizowanie, zapewnienie wielkości, poziomu i potencjału, których dzisiaj potrzebuje.
Jak podano w raporcie Krajowego Urzędu Kontroli z grudnia 2023 r., 10. letni londyński plan w zakresie wyposażenia wojskowego, obowiązujący do 2033 r., przekracza prognozowane koszty o 21,1 mld dolarów. Dodatkowe pieniądze mogłyby pomóc Wielkiej Brytanii w szybszym reagowaniu na wnioski płynące z wojny na Ukrainie.
Burzę polityczną w Wielkiej Brytanii wywołało wystąpienie sir Patricka Sandersa, generała i dowódcy sił lądowych. Jego zdaniem brytyjskie siły lądowe są zbyt małe, by zagwarantować bezpieczeństwo kraju. Zwłaszcza w obliczu zaostrzającej się sytuacji międzynarodowej i zaostrzającej się wojny.
Finansowanie i zarządzanie zakupami dla armii brytyjskiej od dawna sprawia problemy, głównie z powodu przekroczeń kosztów, opóźnień i odwoływania programów.
Przykładem jest wóz bojowy AFV Ajax, opracowany przez General Dynamics UK. Krytyka jego pozyskania była szczególnie ostra, ponieważ jego wprowadzenie do wojska jest opóźnione o 8 lat. Zakładano, że miał trafić do służby w 2018 r., a wejdzie dopiero w 2025 r. Wóz może jeździć tylko po gładkiej drodze, a po przekroczeniu 30 km/h wpada w wibracje, które powodują obrażenia wśród członków załogi.
Przemysł zbrojeniowy w trybie wojennym?
Wielka Brytania jest też kolejnym krajem, który zapowiedział przestawienie przemysłu zbrojeniowego na tryb wojenny. Wcześniej ogłosiła to Francja. Także Polska wspomniała o możliwych przymiarkach do wprowadzenia tryby półwojennego w zbrojeniówce.
Jak dotąd zapowiedzi te pozostają w sferze deklaracji. Na budowę nowych fabryk trzeba pieniędzy, podobnie jak na wypłaty dla pracowników, gdyby z zakładach wprowadzono pracę na dwie zmiany.
Jest też inny problem – co zrobić z nowymi fabrykami i zatrudnionymi w nich ludźmi, gdy sytuacja polityczna się zmieni, magazyny zostaną zapełnione po sufit i zapotrzebowanie na wojenne akcesoria spadnie?
Demokratyczne państwa wszystkie te czynniki muszą brać pod uwagę. Nie da się, tak jak w Rosji, jednym rozporządzeniem przestawić praktycznie z dnia na dzień pracy zakładów produkujących dla wojska na tryb trzyzmianowy. Ludzie pracują tam dniami i nocami przez siedem dni w tygodniu.
Z drugiej strony nie powinno być tak, że kiedy arsenały świecą pustkami, a wojna na Ukrainie eskaluje, zakłady zbrojeniowe zamykane są o godz. 15.00 czy 16.00.
Bez szybkiego zwiększenia produkcji amunicji, ale i innego uzbrojenia, najbardziej potrzebnego we współczesnej wojnie, trudno będzie zapełnić opustoszałe europejskie arsenały i skutecznie pomóc Ukrainie.
