Czy działania Trumpa uratują Ukrainę i pokój w Europie czy świat stanie w płomieniach?

Ukraińcy wciąż walczą dzielnie, choć tracą coraz więcej terytorium. fot. Sztab Generalny SZ Ukrainy
Trzy lata temu, 24 lutego 2022 roku, Rosja zaatakowała Ukrainę. Wojna miała potrwać najwyżej tydzień, a wkraczające do ukraińskich miast i wsi rosyjskie wojska miały zostać przywitane przez ich mieszkańców kwiatami. Zamiast tego spadł na nie ogień ukraińskich żołnierzy i rozpoczęła się największa wojna w historii Europy od zakończenia II wojny światowej, która trwa już 3 lata i wcale nie wiadomo, kiedy się skończy.

Jak do tego doszło? Scenariusz ostatnich dni przed agresją przypomina scenariusz sprzed II wojny światowej, stosowany przez Hitlera. Prezydent Rosji, Władimir Putin, ogłosił 21 lutego 2022 roku uznanie przez Rosję niepodległości dwóch separatystycznych podmiotów na wschodniej Ukrainie, tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej (DRL i ŁRL) oraz rozmieszczenie tam rosyjskich wojsk. Potem obie republiki ogłosiły, że będą chciały odzyskać pozostałe tereny tych obwodów zajętych przez Ukrainę. Następnie poprosiły Rosję o pomoc wojskową. Putin oczywiście z pomocą natychmiast przybył, nie tylko starając się obronić mieszkańców republik przed ludobójstwem, jak twierdził, ale postanowił podporządkować sobie całą Ukrainę, atakując Kijów i zmieniając rząd. Mocno się poparzył.

Część specjalistów i wojskowych podkreśla, że tak jak Ukraina nie miała szans na wygranie tej wojny i mogła jedynie liczyć dni do jak najszczęśliwszego jej zakończenia, tak Rosja nigdy nie miała szans na realizację swoich planów polegających na podboju i likwidacji Ukrainy jako samodzielnego bytu politycznego, a następnie podporządkowania sobie siłą i postrachem, Europy – choćby nawet tylko tej środkowej. Argumentują, że armie krajów rządzonych źle, o skorumpowanych i nieudolnych rządach, są tak samo skorumpowane i nieudolne. Nie są bowiem tak silne, jak się wydaje, a kraje europejskie, zwłaszcza Francja, Niemcy i Wielka Brytania są militarnie zdecydowanie niedoceniane (zobacz więcej: Armie Europy – jaki jest realny potencjał militarny wojsk ukraińskich i rosyjskich oraz pozostałych armii państw Europy).

Trzy lata temu na Ukrainę uderzyło 120–150 tysięcy rosyjskich żołnierz z tysiącami dział i czołgów oraz setkami samolotów. Po początkowych sukcesach, wojna szybko obnażyła słabości drugiej, rzekomo, armii świata (zob. więcej: Armie świata – jaki jest rzeczywisty potencjał i realna efektywność militarna poszczególnych państw).

Jak reorganizowała się rosyjska armia przez ostatnie 3 lata

Niepowodzenia zmusiły Rosję do wprowadzenia zmian systemowych w swoich siłach zbrojnych. Dlatego w grudniu 2022 roku minister obrony Siergiej Szojgu zainaugurował reformę sił zbrojnych, która zakładała między innymi zwiększenie stanu osobowego armii do 1,5 mln osób oraz rozformowanie Zachodniego Okręgu Wojskowego i odtworzenie w jego miejsce Moskiewskiego i Leningradzkiego Okręgu Wojskowego. Szojgu zapowiedział też utworzenie 3 nowych dywizji zmotoryzowanych, przeformowanie w dywizje 7 brygad zmechanizowanych z Zachodniego, Centralnego i Wschodniego Okręgu Wojskowego oraz Okręgu Wojskowego Floty Północnej, utworzenie 2 dodatkowych dywizji powietrzno-desantowych, a także 5 dywizji w Marynarce Wojennej, na bazie istniejących brygad piechoty morskiej. Podkreślił też konieczność utworzenia w Wojskach Powietrzno-Kosmicznych 3 nowych dowództw dywizji lotniczych, 8 pułków bombowców, pułku myśliwców i 6 brygad lotnictwa armijnego.

Rosja konsekwentnie podnosiła liczebność swoich sił zbrojnych. W 2021 roku w armii służyło 900.000 żołnierzy i oficerów. W sierpniu 2022 roku Władimir Putin podpisał dekret zwiększający siły zbrojne o 137.000, a w grudniu 2023 roku kolejny, podnoszący liczbę etatów o 170.000 – do 1,3 mln żołnieży. Oficjalne rosyjskie dane wskazują, że w 2023 roku do sił zbrojnych tego państwa wstąpiło 490.000 osób, z czego ponad połowę (około 277.000) stanowili poborowi. Jedną z zachęt były kwestie finansowe zarówno dla żołnierzy – minimalna kwota żołdu w 2023 roku wynosiła 210.000 rubli (ok. 2.300 dolarów) – jak i osób rekrutujących. W marcu 2023 roku Rosja zainaugurowała ponadto szeroką kampanię zachęcającą do służby w armii, dzięki której udało się uniknąć konieczności przeprowadzenia kolejnej tury częściowej mobilizacji, a tym samym – wzrostu niezadowolenia społecznego. Podniesienie liczebności armii pozwoliło na powolną odbudowę zdolności utraconych w wyniku walk na Ukrainie.

Rosyjskie straty w Ukrainie

Wszystko opisane wyżej działania, po nieudanej ukraińskiej kontrofensywie, pozwoliły Rosjanom znów przejąć w 2024 roku inicjatywę na froncie, którą utrzymują do dziś. Zapłacili za to ogromna cenę. W 2024 roku, według ukraińskiego MON, Rosjanie stracili 430.790 żołnierzy (w grudniu 2024 roku padł rekord – stracili aż 48.670 żołnierzy).

To oznacza, że Rosjanie stracili 36 rosyjskich dywizji zmechanizowanych. 7 stycznia 2025 roku straty rosyjskie przekroczyły granicę 800.000 (w tym ponad 200.000 zabitych). To znaczy, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy Ukraińcy wyeliminowali dwukrotnie więcej Rosjan niż w poprzednich 20 miesiącach wojny.

Straty rosyjskie w Ukrainie. fot. Ukraińskie Ministerstwo Obrony

Straty rosyjskie w Ukrainie. fot. Ukraińskie Ministerstwo Obrony

 

Ukraińskie straty wojenne

Straty ukraińskie są równie dotkliwe. Według Rosjan, od początku pełnoskalowej agresji 24 lutego 2022 roku Ukraińcy mieli utracić prawie milion żołnierzy w tym 365.000 to tak zwane straty bezpowrotne. Pamiętajmy jednak o tym, że wojna sprawia, że obie strony zawyżają straty przeciwnika. A Rosjanie w manipulowaniu danymi są chyba najlepsi.

Oczywiście Ukraińcy są w znacznie trudniejszej sytuacji. Nie mają ludzi do walki. Wiele młodych poborowych uciekło, inni urywają się przed powołaniem na front. Coraz częstsze są dezercje i to nawet w najlepszych jednostkach ukraińskiej armii. Dlatego Ukraina, która jest w znacznie trudniejszej sytuacji, niż Rosja, gotowa jest na negocjacje nawet kosztem ziem zajętych przez Rosjan. Zgodziła się też wstępnie podpisać amerykańskie ultimatum na przekazanie amerykańskim firmom możliwości wydobywania w Ukrainie metali ziem rzadkich, mając nadzieję na amerykańską pomoc, a może też wysłanie wojsk amerykańskich do ochrony tych inwestycji.

Rosyjskie plany wydatków na zbrojenia

Dla Donalda Trumpa liczy się biznes i on sam. W ciągu kilkunastu miesięcy zwiększył znacznie swój, i tak już miliardowy, majątek.

Podobnie jak straty, równie szybko rośnie budżet obronny Rosji. W 2023 roku wydatki te wzrosły o 36% w porównaniu z 2022 rokiem. Rosja przeznaczyła na zbrojenia 32% wydatków państwa, co stanowiło około 6% PKB. Dla porównania w 2021 roku było to 4% PKB. W latach 2024–2025 planuje przeznaczyć na ten cel także 6% PKB, co jest najwyższym wskaźnikiem od czasu rozpadu ZSRR. W 2024 roku na potrzeby bezpieczeństwa zarezerwowano w budżecie 14,2 bln rubli (około 160 mld dolarów), co pochłonie 38,6% wszystkich wydatków państwa. Bezpośrednio na siły zbrojne zostanie przeznaczonych 3,3 bln rubli (35 mld dolarów). I na tym nie koniec. Projekt budżetu na kolejne lata zakłada przeznaczenie na wzmacnianie bezpieczeństwa 11,8 bln rubli (niemal 127 mld dolarów) w 2025 roku i 10,8 bln (116 mld dolarów) w 2026 roku.

Działania pokojowe prezydenta Donalda Trumpa?

Czy to sygnał, że Rosja przygotowuje się na długotrwałą wojnę, gdyby jej argumenty nie zostały uwzględnione w negocjacjach? Co zrobi wtedy Donald Trump, który chce mieć ciastko, a jednocześnie zjeść ciastko?

Z jednej strony obiecuje wsparcie za kopaliny, z drugiej wskazuje, że spełni obietnice Putina, by Ukraina nie była w NATO, a może nawet stać się Białorusią bis. Nabije sobie guza na początku negocjacji, licząc że Putin przestraszy się jego stanowczości i gróźb, czy skapituluje przed Putinem dla osiągnięcia spektakularnego przerwania walk, na co jest zdeterminowany za każda cenę?

Świat, który z utęsknieniem czekał na prezydenta Trumpa, który swoimi zapowiedziami, niczym czarodziejską różdżka, miał zakończyć ten konflikt, teraz przeciera oczy ze zdziwienia.

Ostatnie deklaracje prezydenta Trumpa dotyczące Ukrainy porażają i źle wróżą Ukrainie. Ale nie tylko Ukrainie. W mediach społecznościowych Trump nazwał Wołodymyra Zełenskiego dyktatorem bez wyborów i zagroził, że prezydent Ukrainy powinien działać szybko, bo inaczej nie będzie miał kraju. Nazwał także Zełenskiego niezbyt udanym komikiem, który namówił Stany Zjednoczone Ameryki do wydania 350 mld dolarów, aby rozpoczął wojnę, której nie można było wygrać, która nigdy nie musiała się zacząć. Wojnę, której bez USA i Trumpa nigdy nie będzie w stanie zakończyć.

Wcześniej przedstawił Kijowowi ultimatum co do eksploatacji przez firmy USA metali ziem rzadkich, może nawet przejęcie ich na własność, a kiedy Zełenski grzecznie odrzucił tę propozycję, Elon Musk zagroził odcięciem Ukrainy od łączności satelitarnej z jego satelitów. Po tym szantażu Ukraina wkrótce ma podpisać stosowną umowę. z zapowiedziami

Jak jednak Trump pogodzi chęć wspierania Ukrainy ze swoim uwielbieniem dla Putina i zgodą na jego postulaty? Co takiego Putin może mieć na Trumpa, że ten chodzi wręcz na jego propagandowym powrozie? Wydaje się, że wkrótce w tym temacie może wybuchnąć nie jedna „bomba”.

Europa i NATO muszą się obudzić i wyjść z szoku

Trump lekceważy też Europę. To, że chce, by zwiększyła wydatki na zbrojenia, to akurat dobrze, bo trzeba mu wierzyć, kiedy mówi, że po wojnie, po przeprowadzonym audycie, możliwe jest wycofanie wojsk amerykańskich z Europy. Chce też od krajów europejskich zwrotu za inwestycje w jej obronę i pomoc dla Ukrainy i najwyraźniej osłabia NATO.

Wypowiedzi Trumpa – którego analitycy i politolodzy nazywają eufemistycznie nieprzewidywalnym, trudno sterowalnym, zarozumiałym, buńczucznym, zmieniającym zdanie i poglądy, do tego często opowiadający bajki, żeby nie powiedzieć, kłamstwa – rodzą obawy, że Trump dąży do zmiany obecnego systemu światowego bezpieczeństwa.

Tego najbardziej obawia się Europa, która nie może wyjść z szoku, po tym co się stało i do czego sama teżsię przyczyniła. Wciąż z niechęcią zauważając, że przez swoje złudne nadzieje i zaawansowaną współpracę z Rosją zaniedbała zupełnie sprawy obronności, dając Putinowi kolejny atut w negocjacjach o zakończeniu wojny, w których została pominięta i zignorowana.

Analitycy Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zwracają uwagę, że mimo strat ponoszonych w wojnie z Ukrainą Rosja konsekwentnie realizuje plany zwiększania potencjału swoich sił zbrojnych. Część tak zwanej reformy Szojgu napotyka jednak trudności związane między innymi ze zbyt małymi zdolnościami produkcyjnymi przemysłu zbrojeniowego. W Rosji postępuje jednocześnie militaryzacja społeczeństwa, a w jej polityce zagranicznej rośnie znaczenie czynników ideologicznych, takich jak imperializm i antyzachodniość. Dla państw NATO oznacza to nie tylko konieczność silniejszego wspierania Ukrainy, ale też wdrożenia innych projektów uwzględniających rosnące rosyjskie zagrożenie. Powracają obawy przed wybuchem nowej światowej wojny. Czy to tylko publicystyka osób chcących zaistnieć w mediach? Rosyjska narracja mająca przestraszyć Europę i świat? Czy jednak realna groźba

Strach się bać. Ale aby te obawy były mniejsze, konieczne jest wreszcie przebudzenie Europy i pokazanie Putinowi jej potęgi gospodarczej i przewagi militarnej. Siła odstraszania to najlepsza broń dla zapewnienia pokoju.

Europa stanęły przed nieznanymi wcześniej wyzwaniami. Czy zgodzi się zostać kolonią wielkiej, potężnej Ameryki, zrezygnuje ze wspierania Ukrainy i dopuści rosyjskie czołgi na całą wschodnią flankę, czy wreszcie się skonsoliduje, zmobilizuje, wzmocni swoją obronność i powie w końcu Putinowi stanowczo – Nie! (posłuchaj też rozmowy z gen. Waldemarem Skrzypczakiem:  Po trzech latach pełnoskalowej wojny w Ukrainie musimy się obudzić – i jako UE i jako NATO).

I to jest najważniejsze pytanie, które może zadecydować o naszej przyszłości – wojnie lub pokoju. Odpowiedź zbliża się wielkimi krokami.

Klaudiusz Kaleta

redaktor naczelny SektorObronny.pl
Data publikacji:
luty 2025
Udostepnij:
Gry wojenne – teoria strategii i prognozowania

Gry wojenne – teoria strategii i prognozowania

W serii analiz opublikowanych w portalu SektorObronny.pl prezentowaliśmy założenia modelu przydatnego do oceny sił poszczególnych armii świata, opartego na obiektywnych, mierzalnych, ilościowych kryteriach, pozwalającego ocenić siłę i możliwości operacyjne dowolnej armii na świecie, a także odkryć, czy ta armia szykuje się realnie do jakiegoś bliskiego czasowo konfliktu zbrojnego. Dzięki niemu udało się prawidłowo odtworzyć i opisać wszystkie konflikty zbrojne toczące się obecnie lub w niedawnej przeszłości, a także – czego wymaga się od każdej poważnej teorii – postawić wiele przewidywań odnośnie do ryzyka wybuchu kolejnych wojen i ich przebiegu, jeżeli wybuchną.
Model ten ignoruje jednak pewien bardzo istotny aspekt. Nie odpowiada na pytanie, co sprawia, że wojny międzypaństwowe raz wybuchają, a kiedy indziej – w bardzo podobnych warunkach – zwaśnione strony dochodzą do porozumienia bez chwytania za oręż. Na analizie tego zagadnienia skupia się autor w niniejszym artykule.

Gen. Stanisław Koziej: Bezpieczeństwo narodowe to zdolność przewidywania zagrożeń i skutecznego reagowania

Gen. Stanisław Koziej: Bezpieczeństwo narodowe to zdolność przewidywania zagrożeń i skutecznego reagowania

Bezpieczeństwo narodowe to nie tylko kwoty i procenty PKB określone w budżecie czy imponujące zakupy sprzętu wojskowego. To przede wszystkim przemyślana strategia, zdolność do przewidywania zagrożeń i skutecznego reagowania. W wywiadzie z generałem brygady w stanie spoczynku prof. Stanisławem Koziejem, byłym szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, dla portalu SektorObronny.pl, rozmawiamy o rzeczywistym stanie polskiej strategii obronnej, priorytetach w modernizacji armii i pułapkach politycznych, które utrudniają długofalowe planowanie. Generał Koziej opowiada również o tym, jakie powinny być priorytety zakupowe polskiej armii, czy Ukraina powinna być w NATO i Unii Europejskiej i jakie są szanse na szybkie zakończenie konfliktu w Ukrainie przez Donalda Trumpa? Wszyscy parafrazują ostatnio na różne sposoby hasło Billa Clintona „Gospodarka, głupcze!”. Jest już „Edukacja, głupcze!”, „Kultura, głupcze!”, „Obronność, głupcze!”. Czas powiedzieć teraz „Strategia bezpieczeństwa, głupcze!”.

Powietrzna Tarcza Polski – co już mamy i dlaczego wciąż jest tak dużo do zrobienia?

Powietrzna Tarcza Polski – co już mamy i dlaczego wciąż jest tak dużo do zrobienia?

Nie ma ostatnio bardziej popularnego słowa niż bezpieczeństwo. Zwłaszcza w Polsce – która jest największym i najważniejszym krajem wschodniej flanki NATO, za którego wschodnią granicą toczy się najokrutniejszy konflikt zbrojny w Europie od zakończenia II wojny światowej – słowo to odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Także motto polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, którą sprawujemy w pierwszej połowie 2025 roku to „Bezpieczeństwo, Europo!”! A kluczowym elementem obrony przed atakiem przeciwnika jest skuteczna obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa.

Sektor Obronny
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.