Gdzie wylądują terytorialsi? – docelowe miejsce Wojsk Obrony Terytorialnej w strukturze Sił Zbrojnych RP nadal nieznane

Wojska Obrony Terytorialnej
Dyskusje na temat zmian struktury dowodzenia w Siłach Zbrojnych RP nadal trwają. Podobnie jak prace nad nową ustawą o ochronie ludności i obronie cywilnej, której projekt został przyjęty 16 września 2024 r. podczas nadzwyczajnego posiedzenia rządu związanego z powodzią. A żołnierze WOT po raz kolejny udowadniają swoją przydatność ruszając na pomoc mieszkańcom dotkniętym powodzią. Może paradoksalnie to właśnie stan klęski żywiołowej przyspieszy polityczne decyzje, które pozwolą też terytorialsom znaleźć docelowe miejsce w strukturze Sił Zbrojnych RP?

Od 13 września 2024 r. na terenach południowej i południowo-zachodniej Polski trwa walka z powodzią – porównywaną już teraz do tzw. powodzi tysiąclecia, która miała miejsce w tym samym rejonie w 1997 r.

Gwałtowne opady, które wystąpiły między innymi w Polsce, Austrii, Rumunii i Czechach, przyczyniły się do gwałtownego wezbrania wód w lokalnych rzekach i potokach. Woda spływająca z gór wdarła się do domów, szpitali, szkół, restauracji, dosłownie zabierając ze sobą dorobek życia wielu osób. Zalała pola, wsie i miasta, zerwała mosty, tory kolejowe i drogi. Przerwała wały przeciwpowodziowe, zniszczyła tamy, zakłady produkcyjne i obiekty infrastruktury krytycznej. Tylko w ciągu pierwszych czterech dni pochłonęła w Polsce pięć istnień, a w pozostałych krajach Europy Środkowej zabiła co najmniej kilkanaście kolejnych osób.

Walka z żywiołem nadal trwa i wiele miejsc czeka jeszcze z niepokojem na nadejście fal kulminacyjnych. Rząd ogłosił stan klęski żywiołowej. Sztaby kryzysowe monitorują na bieżąco sytuację. Służby i mieszkańcy nadal w wielu miejscach zabezpieczają swój dobytek i budują umocnienia w okolicach rzek. W innych rejonach, gdzie woda już opada, służby pomagają w usuwaniu skutków powodzi i zabezpieczeniu dobytku mieszkańców.

Wśród kilkunastotysięcznej grupy strażaków, policjantów, ratowników wodnych, wolontariuszy, znajduje się także około 5.500 żołnierzy, w tym żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej i wojsk operacyjnych, wraz ze sprzętem, a całością sił używanych w operacji kryzysowej dowodzi dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej.

Z komunikatu Ministerstwa Obrony Narodowej z 17 września 2024 r. wynika, że utworzone zostały cztery zgrupowania zadaniowe, do wsparcia służb na terenach najbardziej zagrożonych dla ludzi i mienia. Wojsko jest obecne w województwach: opolskim, dolnośląskim i śląskim, a w gotowości pozostaje w podkarpackim, świętokrzyskim i lubelskim.

W wojskach operacyjnych utworzono osiem zespołów inżynieryjnych do wsparcia wojskowych zgrupowań zadaniowych organizowanych przez WOT. Każdy wyposażony jest w Pływające Transportery Samobieżne PTS, łodzie saperskie oraz inny sprzęt do wsparcia działań (pompy, piły, agregaty prądotwórcze). Wydzielono 17 śmigłowców, w tym 3 Black Hawk z Wojsk Specjalnych, dodatkowo 4 w systemie poszukiwawczo–ratowniczym SAR. Ponadto Sztab Generalny czeskich sił zbrojnych wyraził zgodę na wykorzystanie trzech ich śmigłowców Mi-17 stacjonujących w Polsce. Dodatkowo do wsparcia działań na zagrożonych terenach wydzielono żołnierzy z 6. Brygady Powietrznodesantowej, 21. Brygady Strzelców Podhalańskich i 11. Dywizji Kawalerii Pancernej. Do zabezpieczenia przemieszczania ciężkiego sprzętu zaangażowana została także Żandarmeria Wojskowa.

– W Wojskach Obrony Terytorialnej zorganizowano cztery wojskowe zgrupowania zadaniowe w oparciu o 11. Małopolską, 12. Wielkopolską, 13. Śląską i 16. Dolnośląską Brygady OT, w każdej około 500 żołnierzy – informuje ppłk Robert Pękala, rzecznik prasowy WOT.

Do dyspozycji sztabów kryzysowych pozostają także – według zapewnień MON – między innymi brygady OT: Lubelska, Podkarpacka, Przemyska, Nadbużańska i Świętokrzyska. Ich pododdziały będą uruchamiane wraz z przesuwaniem się fali powodziowej na północ.

Życie pokazuje, że nie znosi próżni

Wojska Obrony Terytorialnej w praktyce udowadniają, jak ważną rolę odgrywają i mogą odgrywać w przypadku wewnętrznych lub zewnętrznych zagrożeń. Trzeba tylko rozsądnie określić ich rolę, miejsce w strukturze Sił Zbrojnych RP i zapewnić odpowiedni sprzęt, środki oraz szkolenia niezbędne do wykonania nałożonych na nie zadań.

W przypadku trwającej powodzi czy innej klęski żywiołowej Wojska Obrony Terytorialnej są odpowiedzialne za niemilitarną część zadań zarządzania kryzysowego w resorcie obrony narodowej, a dowódca WOT pełni obowiązki Szefa Centrum Zarządzania Kryzysowego MON zgodnie z przepisami ustawy z 11 marca 2022 r.  o obronie Ojczyzny, która w art. 22 § 2 pkt 6 stanowi, że do zakresu działania dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej należy w szczególności „planowanie, koordynacja i wykonywanie zadań związanych z udziałem oddziałów i pododdziałów Sił Zbrojnych w zwalczaniu klęsk żywiołowych i likwidacji ich skutków, działań w zakresie ochrony mienia, akcjach poszukiwawczych oraz akcjach ratowania lub ochrony zdrowia i życia ludzkiego, a także udziału w realizacji zadań z zakresu zarządzania kryzysowego”.

W poniedziałek, 16 września 2024 r., podczas nadzwyczajnego posiedzenia rządu, przyjęty został projekt ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej. Rząd miał się nim zająć dzień później, na zwykłym posiedzeniu, ale w związku z powodzią projekt trafił pod obrady wcześniej i został przyjęty i skierowany do dalszych prac w Sejmie, gdzie prawdopodobnie trafi teraz do komisji sejmowych.

Natomiast na pytanie portalu SektorObronny.pl o przyczyny i dalsze działania związane z odsunięciem w czasie decyzji dotyczącej zmiany nadzoru nad Wojskami Obrony Terytorialnej Ministerstwo Obrony Narodowej odpowiada również, że obecnie trwa dyskusja i rozważana jest zmiana struktury dowodzenia w Siłach Zbrojnych RP.

– Tworzenie nowego dowództwa połączonych rodzajów Sił Zbrojnych RP wymaga przemyślenia, jak najlepiej zintegrować wszystkie rodzaje wojsk, w tym WOT, w nowym systemie. Wstrzymanie decyzji o podporządkowaniu WOT pod Sztab Generalny Wojska Polskiego jest logiczne, biorąc pod uwagę, że przyszłe zmiany mogą wymagać innego rozwiązania. Ważne są także zmiany prawne i dostosowanie struktury do zidentyfikowanych potrzeb operacyjnych, szczególnie dla brygad powstałych w ostatnim etapie, które mogą potrzebować dodatkowych działań w celu pełnej gotowości – informuje MON.

Życie pokazuje nam jednak, że nie znosi próżni i nie będzie czekać, aż będziemy gotowi do podjęcia odpowiednich decyzji. Zmusza nas do skorelowania prac i znalezienia szybkich, a przede wszystkim mądrych rozwiązań dotyczących obu nurtujących nas w tej chwili tematów – zarówno prac nad nową ustawą o ochronie ludności i obronie cywilnej, jak i ustalenia roli i docelowego miejsca Wojsk Obrony Terytorialnej w strukturze Sił Zbrojnych RP.

Z dziejów budowy obrony terytorialnej

To dobry moment na przypomnienie dziejów budowy WOT i przedstawienie różnych pomysłów na sposób funkcjonowania tej formacji, która – choć istnieje już prawie osiem lat – nadal stoi przed wieloma wyzwaniami.

Komunikat Ministerstwa Obrony Narodowej przekładający, zapowiadane na 14 sierpnia 2024 r., przejście Wojsk Obrony Terytorialnej pod nadzór Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, był niespodziewaną informacją. Szczególnie po tym, jak wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz oświadczył, że podlegające ministrowi obrony narodowej Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT), co było obietnicą wyborczą, przejdą w tym roku pod nadzór szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (SG WP), wydawało się, że zmiana ta to już tylko formalność. Zwłaszcza, kiedy padł konkretny termin – 14 sierpnia 2024 r.

Podobnie mówił dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej gen. bryg. Krzysztof Stańczyk. Jak oświadczył, wraz ze sformowaniem dwóch ostatnich brygad obrony terytorialnej skończył się także proces formowania WOT i przejście pod rozkazy szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego jest naturalne.

Kończy się pewien etap formowania WOT i zmiana podporządkowania jest naturalną koleją rzeczy – zapewniał gen. Krzysztof Stańczyk. Podkreślił, że niebawem WOT przejmą od wojsk operacyjnych odpowiedzialność za ochronę lotniska w Rzeszowie, przez które przechodzi wsparcie dla Ukrainy.

W pierwszych dniach kwietnia 2024 r. szef MON podczas wizyty w budowanej jednostce WOT w Limanowej w Małopolsce powiedział, że Wojska Obrony Terytorialnej sprawdziły się. Udowodniły, że są przydatne, że są potrzebne, że mają swój wymiar pomocy dla okolicznej ludności, ale też budują siłę polskiej armii.

– W tym roku, ponieważ osiągną pełną zdolność do funkcjonowania, pełne zdolności bojowe, przejdą pod nadzór Sztabu Generalnego Wojska Polskiego – zapewniał wówczas Władysław Kosiniak-Kamysz.

Słowa wicepremiera, szefa MON, wojsko zrozumiało jednoznaczne. W czerwcu na stronie WOT ukazała się informacja, że rozpoczęła się certyfikacja Wojsk Obrony Terytorialnej, o czym pisaliśmy już wcześniej w portalu SektorObronny.pl. Jej celem miała być ocena zdolności do działania piątego, najmłodszego rodzaju Sił Zbrojnych RP, w przypadku zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa oraz zdolności do realizacji zadań zarządzania kryzysowego w czasie pokoju. Jak podkreślono, to pierwszy w historii wojska przypadek, gdzie certyfikacji poddaje się cały Rodzaj Sił Zbrojnych.

Do tego certyfikacja miała się odbyć w reżimie norm zapisanych w dokumencie CREVAL (Combat Readiness Evaluation of Land), które zostały opracowane na potrzeby standaryzacji działań sił zbrojnych państw NATO. Tak być powinno, tyle że specjaliści od razu podnieśli larum, że samo przygotowanie dokumentacji do przeprowadzenia certyfikacji według norm CREVAL-a trwa co najmniej dwa lata. Czas dwóch tygodni i to dla całego rodzaju sił zbrojnych wydawał się naciągany.

No i się zaczęło. Kiedy wreszcie po siedmiu latach istnienia formacji zdecydowano się na sprawdzian jej zdolności do wykonywania zadań w czasie pokoju oraz ewentualnego konfliktu okazało się, że problem goni problem. W mediach pojawiły się informacje opisujące przypadki kompletnej nieudolności wojsk obrony terytorialnej do wykonywania postawionych zadań z komentarzem, że wszystko to pachnie wielką ściemą i wielkim oszustwem. Na pomyśle WOT nie zostawili też suchej nitki specjaliści wojskowi. Generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, powiedział portalowi SektorObronny.pl, że certyfikacja Wojsk Obrony Terytorialnej, to wielka improwizacja.

– WOT certyfikuje się sam. To nie może być tak robione. To jest nowy model wymyślony w Polsce, polegający na samocertyfikacji, czyli na ocenianiu samego siebie. Powstaje bardzo złudny, bo nieprawdziwy, obraz zdolności bojowej armii. To jest niepokojące i bardzo niebezpieczne dla armii, że ci, którzy za nią odpowiadają, także politycy, dali się zwieść takim hasłom, które nic nie znaczą i nie odnoszą się w żaden sposób do poziomu zdolności bojowej – mówił gen. Skrzypczak.

Niespodziewanie 14 sierpnia 2024 r. – w przeddzień Święta Wojska Polskiego, w którym miało nastąpić przekazanie WOT pod nadzór szefa SG WP – resort obrony narodowej wydał komunikat, że uroczystość zmiany podporządkowania się nie odbędzie. Szefostwo wskazuje, że trwa dyskusja dotycząca nowego systemu dowodzenia w Siłach Zbrojnych RP, gdzie według założeń, ma powstać Dowództwo Połączonych Rodzajów Sił Zbrojnych, któremu podlegać będą wszystkie rodzaje sił zbrojnych. Zdecydowano więc o wstrzymaniu przekazania WOT w podporządkowanie Sztabu Generalnego WP, gdyż w przyszłości może nastąpić konieczność zmiany ich podległości.

Tak więc na jednolity system dowodzenia, w którym szefowi SG WP podporządkowane zostaną wszystkie rodzaje sił zbrojnych, trzeba będzie jeszcze poczekać. Możliwe też, że nie doczekamy się tego w ogóle.

Weekendowe wojsko?

Szef MON wyjaśnił, że przed zmianą podporządkowania WOT pod Sztab Generalny WP trzeba jeszcze doprecyzować kilka rzeczy, a to, jak się okazało, dłuższy proces niż zakładano. Wśród powodów odłożenia tej decyzji wymienił m.in. kwestię trwających w parlamencie prac nad przygotowanym przez prezydenta Andrzeja Dudę projektem ustawy, który w dużym stopniu zmienia funkcjonowanie systemu kierowania i dowodzenia w polskim wojsku.

– Tam też jest zupełnie inne podporządkowanie WOT niż pod szefa SGWP. To są powody, dla których zdecydowaliśmy się odłożyć ten moment, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik – wyjaśniał Władysław Kosiniak-Kamysz.

Dodał, że kolejnym powodem braku zmiany podporządkowania WOT jest odbyta certyfikacja, gdzie trzeba jeszcze kilka rzeczy doprecyzować, żeby na mocy obecnie obowiązującej ustawy takie przekazanie było możliwe. Również ze Sztabu Generalnego WP popłynęły informacje, że potrzebne jest uwzględnienie pewnych uwag, które zostały zdefiniowane podczas certyfikacji, narzucających wykonanie zadań uzupełniających, szczególnie w brygadach powstałych w ostatnim etapie ich formowania. To akurat, po doniesieniach co do wyjaśnienia problemów dotyczących przebiegu certyfikacji, wydaje się argumentem przekonującym.

Historia obrony terytorialnej

Decyzja MON o rezygnacji z przekazania WOT pod dowodzenie szefowi SG WP nie wywołała większego zainteresowania opinii publicznej. Złośliwi twierdzą, że to efekt narastającego przekonania, że WOT to „weekendowe wojsko”, które ma niewielki wpływ na rzeczywiste wzmocnienie sił zbrojnych. Gdyby przyszło do rzeczywistego zagrożenia, to ich wartość bojowa byłaby niewielka.

Możliwe, że wpływ na to ma też historia tej formacji, która od początku budziła kontrowersje. Przypomnijmy najważniejsze momenty powstania WOT, by lepiej zrozumieć skąd się wzięły kłopoty naszego piątego, najmłodszego rodzaju sił zbrojnych.

Trzeba przypomnieć, że Wojska Obrony Terytorialnej od początku miały pod górkę. Choć były oczkiem w głowie ministra Antoniego Macierewicza, ale też i Mariusza Błaszczaka, nic nie szło zgodnie z planami.

Ramy prawne dla odbudowy obrony terytorialnej i utworzenia piątego w Siłach Zbrojnych RP rodzaju wojsk – Wojsk Obrony Terytorialnej stworzyła ustawa z 16 listopada 2016 r. o zmianie ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 2138). Oficjalna data utworzenia tej formacji, to 1 stycznia 2017 r.

W Polsce od 1959 r. do 1989 r. istniały Wojska Obrony Terytorialnej Kraju (OTK). W skład wojsk lądowych OTK wchodziły również Wojska Ochrony Pogranicza (1965–1971), w składzie 9 brygad i 3 samodzielnych oddziałów. Wojska te podlegały Ministrowi Obrony Narodowej, lecz od 1971 r. podporządkowano je Ministrowi Spraw Wewnętrznych.

Dla przykładu w 1970 r. wojska OTK liczyły 206 tys. żołnierzy, w tym wojska lądowe 141 tys. i wojska obrony powietrznej kraju OPK 45 tys., natomiast w 1975 r. – 184 tys. żołnierzy, w tym wojska lądowe 117,5 tys. i wojska OPK 45,5 tys. W tym czasie na wyposażeniu było m.in. 160 czołgów, 441 transporterów opancerzonych, 422 samoloty myśliwskie i 258 wyrzutni rakiet plot.

W 1989 r., w ramach redukcji Sił Zbrojnych PRL, wojska lądowe OTK zostały rozformowane. Przyczyną tej decyzji była konieczność zmniejszenia liczebności Sił Zbrojnych wynikająca z traktatów rozbrojeniowych w Europie.

W 1991 r. podjęto proces odbudowy wojsk obrony terytorialnej jako jednostek przeznaczonych wyłącznie do prowadzenia działań bojowych na terenie kraju wspólnie z wojskami operacyjnymi. W oparciu o doświadczenia NATO dopiero w 1997 r. przyjęto „Koncepcję rozwoju obrony terytorialnej”, w której zakładano sformowanie do 2003 r. kilkunastu brygad obrony terytorialnej (jedna brygada na województwo) o ogólnym stanie około 10 tys. żołnierzy. Problemy z wyposażeniem i uzbrojeniem tak dużej liczby jednostek oraz redukcja całych Sił Zbrojnych RP spowodowały, że utworzono tylko siedem skadrowanych brygad obrony terytorialnej, których łączny stan nie przekroczył 2 tys. żołnierzy.

W 2003 r. rozformowano 23. Brygadę Obrony Terytorialnej, a w 2005 r. 2. Brygadę Obrony Terytorialnej. W wyniku przyjęcia programu profesjonalizacji Sił Zbrojnych RP w 2008 r. pozostałe brygady zredukowano do batalionów, a następnie przeformowano w struktury zmechanizowane, co zakończyło istnienie tego rodzaju wojsk w Polsce.

Za pierwszej kadencji Prawa i Sprawiedliwości (PiS) koszty formowania piątego rodzaju sił zbrojnych szacowano na 4–5 mld zł. W 2021 r. WOT miały liczyć 53 tys. żołnierzy, podczas gdy faktycznie było ich około 24 tysiące. Teraz ten docelowy stan formacja ma osiągnąć dopiero w 2026 r.

Najwyższa Izba Kontroli już wcześniej potwierdziła tezy wielu raportów, w tym Fundacji Ad Arma, że budowanie WOT bez sprawnego systemu odtwarzania rezerw osobowych jest zagrożeniem dla sił zbrojnych. W raporcie wskazano, że obecny model polskiej armii jest rozwiązaniem krótkowzrocznym, które nieuchronnie prowadzi do wyczerpania rezerw i zasobów kadrowych. Skutkuje również znacznym obniżeniem gotowości bojowej oraz redukuje możliwości odstraszania. Jest on jednak chętnie utrzymywany z powodów politycznych oraz ignorancji osób decyzyjnych.

Tworzenie obrony terytorialnej jest możliwe, jeśli mamy sprawny system odtwarzania rezerw osobowych, a tego wciąż nie mamy. Specjaliści wojskowi twierdzą, że system ochotniczy wyczerpał swoje możliwości. Jeśli ludzie zakładają mundur to „na trochę”, dla pieniędzy, a nie żeby zostać w zawodowej służbie, to lepiej nie będzie, bo prawa demografii są nieubłagane. Jest nas coraz mniej. Niektórzy wojskowi, jak np. gen. Leon Komornicki, były zastępca szefa SG WP uważa, że należy przywrócić obowiązkową służbę wojskową, jak to zrobiła Łotwa, przywracając obowiązkowy system szkolenia, o czym pisaliśmy na łamach portalu SektorObronny.pl.

Uśpiona czujność Europy

Przystąpienie Polski do Traktatu Północnoatlantyckiego (North Altantic Treaty Organization) w 1999 r. oraz Unii Europejskiej (European Union) w 2004 r., a także zapaść militarna Rosji, spowodowały w Polsce wzrost społecznego poczucia bezpieczeństwa. To z kolei przyczyniło się do znaczącego pomniejszenia obaw co do zagrożeń militarnych dla Polski. Naszą tarczą stał się przecież sojusz z NATO, do rodziny państw którego dołączyliśmy – gwarantujący nam bezpieczeństwo zapis artykułu 5 traktatu NATO, rozumiany jako dewiza muszkieterów „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Podobnie zareagowały także na przełomie XX i XXI wieku inne europejskie kraje, które postawiły na rozwój gospodarczy i ograniczyły drastycznie nakłady na obronność, o czym między innymi opowiada na łamach naszego portalu prof. Kamil Zajączkowski, dyrektor Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.

Przy okazji w wielu krajach Europy zapomniano, że dla bezpieczeństwa kraju ważniejszy jest artykuł 3 Traktatu NATO, mówiący, że dla skuteczniejszego osiągnięcia celów niniejszego traktatu, strony, każda z osobna i wszystkie razem, poprzez stałą i skuteczną samopomoc i pomoc wzajemną, będą utrzymywały i rozwijały swoją indywidualną i zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści.

Sytuacja zmieniła się jednak dość szybko w obliczu agresywnych działań Rosji. Najpierw był atak cybernetyczny na Estonię w 2007 r, rok później szybka, ale intensywna akcja militarna w Gruzji. To zmieniło sposób patrzenia na nasze bezpieczeństwo. Jedną z inicjatyw, które miały służyć jego wzmocnieniu okazał się powrót do wojska obrony terytorialnej.

Wielkim zwolennikiem powstania WOT był dr Romuald Szeremietiew, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który w 1992 r. został wiceministrem MON i ponownie objął tę funkcję w latach 1997–2001. Uzasadniał, że potrzeba istnienia sił terytorialnych jest bezsporna. Jest to wojsko nie tylko tańsze od zawodowców, ale może być liczne i będzie skuteczne w obronie. Przekonywał, że wojska obrony terytorialnej – z racji związania z miejscem zamieszkania żołnierzy – są rodzajem armii obywatelskiej.

To Szeremietiew, gdy w 1997 r. powstała Akcja Wyborcza „Solidarność”, jako jeden z jej organizatorów stworzył zespół programowy ds. bezpieczeństwa narodowego, który przedstawił propozycję w zakresie obronności RP.  Program został zaakceptowany. W umowie koalicyjnej AWS z Unią Wolności znalazły się zapisy dotyczące stworzenia sprawnego systemu obrony terytorialne oraz rozbudowania wojsk obrony terytorialnej.

Koncepcja zakładała m.in., że liczebność wojsk obrony terytorialnej miała osiągnąć około 10 tys. żołnierzy z możliwością rozwinięcia do 120 tys. w razie wystąpienia stanów kryzysowych i wojny. Udział wydatków na obronę terytorialną w całokształcie budżetu MON miał się kształtować na poziomie 4,9% w 1999 r. do 5,2% w 2012 r. Utrzymanie roczne jednostek obrony terytorialnej od 2012 r. miało wynosić około 376 mln zł.

Pomysł zyskał dużą aprobatę, zwłaszcza samorządowców. Żołnierze obrony terytorialnej, na co dzień w cywilu, w razie potrzeby mogą być z łatwością wzywani przez lokalne władze do wykonywania zadań ratowniczych, niemilitarnych, takich jak ochrona ludności czy wsparcie władz cywilnych w sytuacjach kryzysowych. Jednak realizacja tego pomysłu napotykała na przeszkody i opóźnienia. Ani ówczesny szef MON, Janusz Onyszkiewicz, ani wyżsi oficerowie ze sztabów i dowództw sił zbrojnych nie przejawiali dostatecznego zainteresowania planem, dlatego nie udało się uruchomić planowanych dowództw obrony terytorialnej, chociaż zdołano sformować niektóre brygady obrony terytorialnej.

Za czasów kolejnego ministra obrony narodowej, którym po rozpadzie koalicji rządowej AWS-UW został Bronisław Komornicki, mimo deklaracji, tworzenie „wojska Szeremietiewa”, jak nazywano jednostki obrony terytorialnej, utknęło, a za kolejnego – którym w rządzie premiera Leszka Millera został Jerzy Szmajdziński – rozpoczęto likwidację jednostek obrony terytorialnej.

Likwidację wojsk obrony terytorialnej dokończył Bogdan Klich, który został szefem MON w listopadzie 2007 r.  W rozporządzeniu podpisanym przez Donalda Tuska z 2010 r. zapisano, że nie powołuje się osób do zasadniczej służby wojskowej, na przeszkolenie wojskowe oraz do zasadniczej służby i szkolenia w obronie cywilnej, a także do służby w formacjach uzbrojonych niewchodzących w skład Sił Zbrojnych.

Potem, w 2014 r. doszło do aneksji Krymu przez Rosję oraz zajęcia przez prorosyjskich separatystów części terytorium obwodu donieckiego i ługańskiego należących do Ukrainy, zamieszkanych głównie przez ludność rosyjskojęzyczną. Tereny te 30 września 2022 r. zostały zaanektowane przez Rosję.

Przebudzenie w sprawach bezpieczeństwa

Wojna obudziła społeczności międzynarodowe obawiające się, że Rosja dąży do odbudowy swej mocarstwowości i przy okazji testuje możliwości rozbijania spójność i jedność wśród członków NATO i Unii Europejskiej oraz sprawdza ich gotowość do podjęcia jednomyślnych decyzji, w tym głównie w ramach artykułu 5 traktatu NATO.

Narastające zagrożenie militarne czują też Polacy, którzy graniczą z krajami toczącymi ze sobą wojnę. Już w 2015 r. MON dokonało wstępnej analizy stanu obronności państwa oraz dostosowania koncepcji obrony terytorium Polski do nowych wyzwań i zagrożeń. Rządzący wówczas PiS za priorytet uznał między innymi przyspieszenie procesu modernizacji i transformacji sił zbrojnych RP oraz odbudowę Wojsk Obrony Terytorialnej.

Od 1 lipca 2016 r. powołano Biuro ds. Utworzenia Obrony Terytorialnej, na czele którego stanął ppłk rez. Grzegorz Kwaśniak, od 2015 r. pełnomocnik ministra obrony narodowej do spraw utworzenia Obrony Terytorialnej. On również był gorącym zwolennikiem odbudowy WOT i zaufanym współpracownikiem i doradcą Antoniego Macierewicza. Może dlatego, że twierdził, iż NATO nie jest skuteczne i nas nie obroni. Przetrwał na tym stanowisku 4 lata, dopóki nowy minister, Mariusz Błaszczak, nie zaczął wymieniać ludzi Macierewicza na swoich. Ale nie wybiegajmy w przyszłość.

Opracowany przez wspomniane biuro ds. Utworzenia Obrony Terytorialnej dokument, pod nazwą „Koncepcja utworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej” został podpisany 25 kwietnia 2016 r. przez Antoniego Macierewicza, od 2015 r. ministra obrony narodowej. Miał charakter niejawny, ale jak podkreślano, jego zapisy stanowią rewolucyjne podejście do kwestii tworzenia narodowych zdolności obrony państwa. I od razu spotkał się z ogromną krytyką. Emocje oraz kontrowersje dotyczyły m.in. liczebności tej formacji. Z zapowiedzi ministra Macierewicza dowiedzieliśmy się, że do końca 2017 r. WOT będą liczyć 18 tys., a w ciągu kolejnych dwóch lat ich liczebność zwiększy się do 53 tys. żołnierzy.

W pierwszym etapie, jeszcze w 2016 r., powstało Dowództwo WOT oraz rozpoczęto formowanie brygady obrony terytorialnej (BOT) w województwach na wschodzie kraju: 1. Podlaska BOT, 2. Lubelska BOT i 3. Podkarpacka BOT, liczące w sumie 14 batalionów lekkiej piechoty (blp), obejmujących po kilka powiatów.

W drugim etapie, w 2017 r. rozpoczęto formownie kolejnych trzech brygad: 4. Warmińsko-Mazurską BOT, 5. Mazowiecką BOT oraz 6. Mazowiecką BOT z kolejnymi batalionami lekkiej piechoty, których w sumie będzie 14.

Trzeci etap, który rozpoczął się w 2018 r. obejmował utworzenie siedmiu brygad: 7. Pomorskiej BOT, 8. Kujawsko-Pomorskiej BOT, 9. Łódzkiej BOT, 10. Świętokrzyskiej BOT, 11. Małopolskiej BOT, 12. Wielkopolskiej BOT i 13. Śląskiej BOT. W sumie w ich skład ma wchodzić 25 batalionów lekkiej piechoty.

W czwartym etapie, który miano rozpocząć w 2019 r., utworzono brygady w województwach zachodniopomorskim, lubuskim, dolnośląskim oraz opolskim. W ich skład ma wchodzić w sumie 12 batalionów lekkiej piechoty.

Analitycy i komentatorzy wojskowi pytali, skąd MON weźmie tylu ochotników do WOT. Czas potwierdził słuszność tych obaw. Ani w 2017 r., ani później nie udało się osiągnąć planowanych stanów osobowych. W 2019 r liczba żołnierzy WOT wynosiła jedynie 24 tys. Wówczas na stronie MON ukazał się informacja, że liczebność 53 tys. WOT mają osiągnąć do końca 2021 r. To się też nie udało.

Ówczesny wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz, tłumaczył, że WOT znajdują się w fazie formowania, a pełne skompletowanie nastąpi w roku 2024. Też nie wyszło. W 2023 r. żołnierzy było niecałe 40 tys., w tym prawie 35 tys. ochotników. W 2024 r. zaplanowano ponad 47 tys. żołnierzy WOT. Stan 53 tys. żołnierzy WOT ma osiągnąć w 2026 r.

Finansowanie WOT

Planowano, że utworzona przez Antoniego Macierewicza formacja do 2019 r. będzie kosztowała podatników 3,6 mld zł. W kolejnych latach budżet miał dokładać po 750 mln zł rocznie. Przez dziesięć lat mieliśmy wydać na nową formację ponad 9 mld zł.

W 2017 r. zamiast 630,7 mln zł, na zaledwie 1,4 tys. żołnierzy (zamiast planowanych 3,5 tys. żołnierzy) – wydano 1,1 mld zł. W 2018 r. zamiast zaplanowanych na blisko 1,1 mld zł obrona terytorialna kosztowała ponad 1,5 mld zł, a zamiast 1,483 mld zł w 2019 r. koszty wzrosły łącznie do 1,67 mld zł. W odniesieniu do planów było to więcej o 7,3%.

Wprawdzie z wyliczeń dowództwa WOT wynikało, że żołnierz WOT kosztuje 6 razy mniej, niż zawodowy, to już w 2018 r. specjaliści analizując budżet wojska wyliczyli, że roczny koszt budżetu MON przypadający na żołnierza WOT jest dwukrotnie wyższy, niż koszt żołnierza zawodowego Wojsk Lądowych. Podano, że wynosi on 135 tys. zł. rocznie, podczas gdy żołnierza Wojsk Lądowych 65 tys. zł, sił powietrznych 89 tys. zł, marynarki wojennej 84 tys. zł, a komandosa niemal 100 tysięcy złotych.

Od tamtego czasu koszty te znacznie wzrosły w wyniku dużych podwyżek, jakie wojsko otrzymuje. Przykładowo, dodatek za gotowość bojową – wypłacany każdemu z terytorialsów, który przez minimum dwa dni w miesiącu pełnił służbę rotacyjną w jednostce albo brał udział w szkoleniu lub ćwiczeniach – w wysokości nie niższej niż 10% uposażenia żołnierza zawodowego, wzrósł od 1 stycznia 2024 r. z 496 zł do 600 zł.

W tym roku za dzień pobytu w wojsku szeregowy WOT otrzymuje 141 zł (wcześniej 130 zł), kapral 161 zł (150 zł), chorąży – 191 zł (180 zł), a porucznik 221 zł (210 zł).

Udały się za to kariery oficerów, którzy budowali ten najważniejszy przez lata dla rządów PiS rodzaj wojsk. Dowódca WOT, gen. Wiesław Kukuła, przed „dobrą zmianą” był pułkownikiem, dowódcą jednostki komandosów z Lublińca. Za ministra Macierewicza był dowódcą WOT przez dwie kadencje, czyli sześć lat.

Po perypetiach związanych z ćwiczeniami Zima-20, które zakończyły się klęską wojsk polskich w symulowanej wojnie z Rosją, minister Mariusz Błaszczaka uległ medialnym osądom, że to blamaż i wykorzystał tę opinię jako podstawę do zmiany szefa Sztabu Generalnego WP, gen. Romualda Andrzejczaka waśnie na gen. Wiesława Kukułę.

Prezydent Andrzej Duda na to się wówczas nie zgodził, ale gen. Kukuła objął stanowisko dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych, któremu podlega większość wojska zawodowego, a po rezygnacji generała Romualda Andrzejczaka tuż przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi, został szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Zastępcą gen. Kukuły – a po jego odejściu dowódcą WOT – został gen. Maciej Klisz, który awansował na dowódcę operacyjnego.

„Piąty element” Sił Zbrojnych?

Z informacji dowództwa WOT wiemy, że od 21 grudnia 2016 r., kiedy zmieniono ustawę o powszechnym obowiązku obrony RP, powołującą Wojska Obrony Terytorialnej jako piąty Rodzaj Sił Zbrojnych RP, WOT nie jest już wcale taki mały.

Składa się z 18 brygad, ma dwa centra szkolenia, Jednostkę Wojskową Działań Niekonwencjonalnych Gryf, Szkołę Podoficerską SONDA oraz batalion dowodzenia.

Wśród tych 18 brygad są dwie brygady Komponentu Obrony Pogranicza – 19. Nadbużańska i 20. Przemyska. W tym roku dwa bataliony lekkiej piechoty – w 1. Podlaskiej i 4. Warmińsko-Mazurskiej brygadach obrony terytorialnej – zostaną przekształcone w bataliony obrony pogranicza. Docelowo, od 2026 r. 1. Podlaska i 2. Lubelska brygada będą brygadami obrony pogranicza.

Zatem łącznie w formacji będą 4 brygady obrony pogranicza. Zadaniem utworzonego w ten sposób Komponentu Obrony Pogranicza będzie obrona terenów przygranicznych w przypadku zagrożenia. Wraz ze sformowaniem 15. Lubuskiej i 17. Opolskiej brygady, dowództwo będzie tylko ewentualnie modyfikować struktury WOT, jeżeli zaistnieją takie potrzeby.

Pamiętać też trzeba, że trwa uzbrajanie WOT w coraz bardziej zaawansowaną broń. Są między innymi plany sformowania baterii artylerii w wyspecjalizowanych jednostkach, które w większym stopniu mają się składać z żołnierzy zawodowych.

– W pierwszych sześciu brygadach oraz brygadach obrony pogranicza: 19. i 20. zostały utworzone kompanie wsparcia. Utworzenie takich kompanii planowane jest także w nowo formowanych brygadach obrony terytorialnej: 15. i 17. W pozostałych brygadach formowanie kompanii wsparcia przewidziane jest dopiero po 2025 r. – zapewniał w mediach obecny dowódca WOT. Dodał, że kompanie wsparcia zostaną wyposażone w środki uderzeniowe: przeciwpancerne Javeliny, amunicję krążącą Warmate, zestawy przeciwlotnicze Piorun oraz bezzałogowce FlyEye do prowadzenia rozpoznania obrazowego.

To wskazuje, że proces dozbrojenia terytorialsów rozwija się bez przeszkód. Ostatnio formacja otrzymała siedem egzemplarzy bezzałogowców FlyEye. Ponadto żołnierze zostali wyposażeni w granatniki Carl Gustaf, Jaweliny, Gromy, Pioruny i Groty. To nie wszystko. WOT chce, by od lat 2026–2028 w pierwszych sześciu brygadach i w dwóch brygadach Komponentu Obrony Pogranicza tworzyć pododdziały artylerii lufowej 105 mm. Nie wiadomo, czy będzie to artyleria ciągniona czy samobieżna.

Dowództwo WOT podkreśla, że zakup ten odbędzie się w ramach programu Tułacz, przewidującego modernizację środków artyleryjskich w Siłach Zbrojnych. Plany przewidują też zakup ponad 1.200 egzemplarzy różnego rodzaju dronów.

Pojawia się tylko pytanie, jak wojsko, które szkoli się dwa dni w miesiącu oraz dodatkowo spędza 14 dni w roku na szkoleniu poligonowym, chce obsługiwać ten sprzęt? To muszą być zawodowcy. Może zatem powstanie zawodowy WOT?

– Porównywanie WOT z wojskami operacyjnymi to błąd. Cechuje nas całkiem inna specyfika służby i sposób szkolenia. Cały czas rozwijamy i modyfikujemy nasze zdolności. Nasze zadania to przede wszystkim wsparcie lokalnej społeczności w działaniach kryzysowych i pomoc służbom ratowniczym – twierdzi gen. bryg. Krzysztof Stańczyk, dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej. – Od 2021 r. nieprzerwanie wspieramy także Straż Graniczną w ochronie granicy. Aktualnie ponad 700 naszych żołnierzy wypełnia zadania na wschodniej granicy wspólnie z wojskami operacyjnymi.

Wsparcie wojsk operacyjnych to kolejne zadanie przypisane WOT, w wykonywaniu którego może przeszkadzać duża fluktuacja żołnierzy odchodzących z WOT, ale też ich niewielki stopień wyszkolenia. Co będzie dalej z WOT, trudno spekulować, gdy nie znamy wielu kornetów planowanych zmian w dowodzeniu, a ten w szczegółach nie jest jawny. To, co wiadomo na pewno to fakt, że formacja stoi przed wieloma nowymi wyzwaniami.

Możliwe, że ostatecznie zakończy się WOT-yzacja sił zbrojnych, do czego od dawna przekonuje część ekspertów. Oznaczałoby to odejście od określenia „siły zbrojne”, co sugeruje, że formacja dysponuje pełnym spektrum zdolności militarnych – w kierunku określenia „milicje”.

Generał brygady w stanie spoczynku prof. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, widzi też inne rozwiązanie. Uważa, że część żołnierzy WOT powinna stać się aktywną rezerwą, przypisaną do konkretnych jednostek.

– Tam odbywaliby szkolenie na określonych stanowiskach, aby w przypadku konfliktu zastąpić żołnierzy zawodowych. Pozostała część służyłaby wsparciem w przypadku zdarzeń kryzysowych – uważa gen. Koziej.

Gdzie jest zatem docelowe miejsce Wojsk Obrony Terytorialnej? Czy powinny się one znajdować w strukturze Sił Zbrojnych RP i stanowić ich „piąty element” czy raczej – na wzór amerykańskiej Gwardii Narodowej – stanowić element lokalnego wsparcia wojska, ale też nieść pomoc w przypadku klęsk żywiołowych czy podczas obowiązywania stanu wyjątkowego? Kto powinien sprawować nad nimi nadzór? Jakie powinny być ich zasadnicze cele i zadania?

Jak widać pytań, propozycji i pomysłów jest wiele i politycy mają o czym dyskutować. Ważne jednak, żeby nie odwlekać tych decyzji w nieskończoność i nie trwonić kapitału osobowego i wielkich pieniędzy, które przez lata były już inwestowane w rozwój tej formacji.

Klaudiusz Kaleta

redaktor naczelny SektorObronny.pl
Data publikacji:
wrzesień 2024
Udostepnij:
Gry wojenne – teoria strategii i prognozowania

Gry wojenne – teoria strategii i prognozowania

W serii analiz opublikowanych w portalu SektorObronny.pl prezentowaliśmy założenia modelu przydatnego do oceny sił poszczególnych armii świata, opartego na obiektywnych, mierzalnych, ilościowych kryteriach, pozwalającego ocenić siłę i możliwości operacyjne dowolnej armii na świecie, a także odkryć, czy ta armia szykuje się realnie do jakiegoś bliskiego czasowo konfliktu zbrojnego. Dzięki niemu udało się prawidłowo odtworzyć i opisać wszystkie konflikty zbrojne toczące się obecnie lub w niedawnej przeszłości, a także – czego wymaga się od każdej poważnej teorii – postawić wiele przewidywań odnośnie do ryzyka wybuchu kolejnych wojen i ich przebiegu, jeżeli wybuchną.
Model ten ignoruje jednak pewien bardzo istotny aspekt. Nie odpowiada na pytanie, co sprawia, że wojny międzypaństwowe raz wybuchają, a kiedy indziej – w bardzo podobnych warunkach – zwaśnione strony dochodzą do porozumienia bez chwytania za oręż. Na analizie tego zagadnienia skupia się autor w niniejszym artykule.

Gen. Stanisław Koziej: Bezpieczeństwo narodowe to zdolność przewidywania zagrożeń i skutecznego reagowania

Gen. Stanisław Koziej: Bezpieczeństwo narodowe to zdolność przewidywania zagrożeń i skutecznego reagowania

Bezpieczeństwo narodowe to nie tylko kwoty i procenty PKB określone w budżecie czy imponujące zakupy sprzętu wojskowego. To przede wszystkim przemyślana strategia, zdolność do przewidywania zagrożeń i skutecznego reagowania. W wywiadzie z generałem brygady w stanie spoczynku prof. Stanisławem Koziejem, byłym szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, dla portalu SektorObronny.pl, rozmawiamy o rzeczywistym stanie polskiej strategii obronnej, priorytetach w modernizacji armii i pułapkach politycznych, które utrudniają długofalowe planowanie. Generał Koziej opowiada również o tym, jakie powinny być priorytety zakupowe polskiej armii, czy Ukraina powinna być w NATO i Unii Europejskiej i jakie są szanse na szybkie zakończenie konfliktu w Ukrainie przez Donalda Trumpa? Wszyscy parafrazują ostatnio na różne sposoby hasło Billa Clintona „Gospodarka, głupcze!”. Jest już „Edukacja, głupcze!”, „Kultura, głupcze!”, „Obronność, głupcze!”. Czas powiedzieć teraz „Strategia bezpieczeństwa, głupcze!”.

Powietrzna Tarcza Polski – co już mamy i dlaczego wciąż jest tak dużo do zrobienia?

Powietrzna Tarcza Polski – co już mamy i dlaczego wciąż jest tak dużo do zrobienia?

Nie ma ostatnio bardziej popularnego słowa niż bezpieczeństwo. Zwłaszcza w Polsce – która jest największym i najważniejszym krajem wschodniej flanki NATO, za którego wschodnią granicą toczy się najokrutniejszy konflikt zbrojny w Europie od zakończenia II wojny światowej – słowo to odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Także motto polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, którą sprawujemy w pierwszej połowie 2025 roku to „Bezpieczeństwo, Europo!”! A kluczowym elementem obrony przed atakiem przeciwnika jest skuteczna obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa.

Sektor Obronny
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.