Sytuacja na Ukrainie jest trudna. Pomagamy jak możemy Ukrainie, ale widać, że niektóre kraje Europy Zachodniej, które nie mają bezpośredniej styczność z Rosją, mniej martwią się możliwą agresją Rosji na NATO, niż napływem imigrantów.
Gen. Leon Komornicki: – Jesteśmy państwem, za którego wschodnią granicą toczy się groźna wojna. Jesteśmy państwem na wschodniej flance NATO. Dlatego inaczej patrzymy na tę wojnę i problemy bezpieczeństwa, niż inni nasi sojusznicy.
W Polsce natomiast wciąż brakuje refleksji nad tym, jak ogromną robotę musimy obecnie wykonać w zakresie bezpieczeństwa.
Które z czekających nas wyzwań są priorytetowe?
Najważniejsze są zdolności wojsk do wykonywania zadań na czas wojny. Kluczem do tego, jak pokazała Ukraina, jest amunicja. My produkujemy jej nadal zbyt mało. Dlatego powinniśmy jak najszybciej uruchomić inwestycje w zakresie budowy fabryk amunicji. Nie jednej, ale kilku, rozśrodkowanych i ulokowanych blisko zachodniej granicy. Bez amunicji jesteśmy bezbronni.
Wraz z rozwojem sił zbrojnych i zakupem nowego uzbrojenia będziemy potrzebować ogromnej ilości amunicji. Wojsko powinno ją dostawać przede wszystkim od własnego przemysłu.
Jeżeli będziemy zdani na łaskę i niełaskę jej importu z innych krajów, to może się zdarzyć tak, jak to obecnie widać w Ukrainie, że wojsko musi czekać na amunicję, a to ona powinna czekać na żołnierzy, by mogli jej użyć w razie potrzeby. Tak więc podstawowym problemem jest amunicja.
Musimy ją mieć w magazynach w Polsce, ale też pewną jej liczbę ulokowaną na terytorium któregoś z państw zachodnich, z którym graniczymy, żeby w przypadku trudności z amunicją w kraju móc zabezpieczyć ciągłość działań naszej armii, bo nasze zdolności mogą być złamane w wyniku zmasowanych uderzeń.
To państwo spełniałoby taką rolę, jaką my spełniamy wobec Ukrainy. W czasie wojny sprowadzanie amunicji z Korei czy Stanów Zjednoczonych trwałoby miesiącami. Taka inwestycja wymaga oczywiście pieniędzy, ale trzeba to mieć wcześniej przemyślane i w czasie pokoju przygotować się do takich zadań w zakresie bezpieczeństwa państwa.
Kolejna rzecz to ludzie. Trzeba przywrócić edukację obronną, w tym polityków. Zmienić też sposób kształcenia oficerów i szkolenia żołnierzy oraz przywrócić pobór do zasadniczej służby wojskowej. Bez osób rozumiejących istotę bezpieczeństwa państwa wiele nie zrobimy.
To nie spodoba się młodym ludziom. Duża część z nich jest przeciwna wprowadzeniu obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej.
Inaczej nie ma możliwości na zwiększenia armii do kilkuset tysięcy. Jest to też element budowania proobronnej świadomość w społeczeństwie. Nie może być tak, że wojsko będzie walczyć, a cywile, siedząc przed telewizorem będą „kibicować” żołnierzom walczącym o Białystok.
Nie, my wszyscy mamy natychmiast przystąpić do obrony, każdy na swoim stanowisku. I każdy ma wiedzieć, co ma robić. Wojsko Polskie bez fundamentu, jakim jest przygotowanie społeczeństwa do obrony powszechnej, do tego bez rezerw, będzie osłabione.
Tego nie da się zrobić bez odwieszenia poboru. Wszystkie dotychczasowe rozwiązania, jak dobrowolna zasadnicza służba wojskowa są zabiegami pomocniczymi.
Pobór powinien być przywrócony, nie ma wyjścia. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej. Inaczej będziemy pracować na rzecz osłabiania polskiej obronności. To nieodzowne nie dlatego, żeby wysłać w kamasze młodych ludzi, tylko zbudować system szkolenia wojskowego.
Przy czym, co ważne, system nie może działać tak, że ten, kto ma wykształcenie elektroniczne idzie na stanowisko kucharza, a ten po gastronomii zostaje skierowany do służby w wojskach przeciwlotniczych.
Młody człowiek musi mieć pewność, że służba wojskowa nie jest dla niego stratą czasu, ale ważnym etapem w jego rozwoju życiowym i zawodowym, wnoszącym nowe wartości, wiedzę i doświadczenia potrzebne nie tylko w wojsku.
Powinien to być także system spójny z programem edukacji obronnej społeczeństwa. Na wszystkich szczeblach edukacji społecznej, począwszy od szkół podstawowych, poprzez szkoły średnie i wyższe uczelnie. Trzeba dokonać sanacji szkolnictwa wojskowego, podchorążych wyższych uczelni, ale i kadr oficerskich.
To aż tak ważne?
Tak, bo bez ludzi odpowiednio myślących, przygotowanych i rozumiejących istotę obrony państwa, bez zbudowania edukacji – także polityków – w ramach systemu edukacji zbrojeniowej państwa, systemu obrony państwa nie stworzymy.
Politycy nie powinni obejmować stanowisk kierowniczych w ministerstwach, nie powinni być dyrektorami departamentów czy szefami biur bezpieczeństwa bez przygotowania dotyczącego najważniejszych kwestii bezpieczeństwa kraju.
W Akademii Sztuki Wojennej powinien zostać opracowany specjalny program, kursy obronne dla polityków, dający im szersze spojrzenie na sprawy obronności nie tylko przez pryzmat własnego urzędu, ale też przez pryzmat potrzeby obrony państwa i partycypacji wszystkich resortów na rzecz obrony kraju.
Trzeba raz na zawsze wypalić gorącym żelazem myślenie o resortowej Polsce, o resortowych interesach w kontekście obrony państwa. To co robimy w zakresie obrony, w przemyśle obronnym powinno przekładać się na rozwój gospodarczy państwa i jednocześnie rozwój jego mechanizmów obrony.
Mówimy o konieczności zmian dotyczących wielu obszarów obronności, ale przecież mamy za sobą wsparcie sojuszników z NATO. W razie potrzeby zawsze możemy liczyć na ich pomoc. Prezydent USA zapowiada, że będzie bronić każdej piędzi ziemi sojuszników.
Ja jestem daleki od tego, żeby nie wierzyć, że tak będzie, ale jestem też daleki od tego, żeby przyjmować bezkrytycznie do wiadomości wszelkie tego rodzaju deklaracje. A to dlatego, że muszą one iść w parze z czynami, zdolnościami gotowości armii europejskich wchodzących w skład NATO do natychmiastowego działania.
Dlatego nie podniecałbym się artykułem 5 Traktatu Północnoatlantyckiego stanowiącym, że atak na jednego z nas traktujemy jako atak na sojusz, tylko artykułem trzecim, który zobowiązuje państwa sojusznicze do zbudowania własnego dostatecznego potencjału obronnego, będącego wkładem w zdolności obronne NATO.
Jeżeli popatrzymy na armie europejskie, to żadna z nich nie posiada adekwatnych zdolności, żeby przeciwstawić się armii rosyjskiej. Nie mają takiego potencjału. Przez lata się praktycznie rozbrajały i wciąż w wielu z nich brakuje głębszej refleksji, jak to zmienić.
Poza tym Europa boryka się z problemem demograficznym. Kolejny problem, to świadomość społeczeństw europejskich – a dotyczy to również naszego społeczeństwa – że nie zakłada się osobistego udziału w działaniach na rzecz obronności kraju.
W dużej mierze spowodowane jest to brakiem edukacji obronnej, zaniechaniem armii z poboru, ale też brakiem obrony cywilnej kraju. To trzeba zmienić. W nowej ustawie o obronie cywilnej musi to wyraźnie wybrzmieć. Budowanie systemu powszechnej obrony państwa to dziś jeden z najważniejszych obowiązków państwa.
Na gotowość państwa do obrony wpływa wiele czynników. To nie tylko armia, ale też potencjał gospodarczy państwa, zasoby ludzkie oraz zawierane sojusze. Jeżeli tego nie ma, a dziś przemysł zachodni nie jest nawet w stanie zabezpieczyć potrzeb ukraińskiej armii, to znaczy, że takiego potencjału brakuje.
W Polsce również armia jest ciągle w budowie. Potrwa to przynajmniej do końca dekady. Które z wyzwań w tym zakresie są szczególnie ważne?
Istotnie, kraje europejskie, nawet te największe, jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, nie mają dziś dostatecznej siły odstraszania. Takie zdolności, nie bez problemów, dopiero powoli budują. Odnosi się to też do Polski, która takie zdolności również buduje.
Najważniejsze, aby budować je w taki sposób, by zniechęcić Rosję do agresji, ze świadomością, że granica z Polską ma być ostateczną rubieżą strategiczną, która pozwoli powstrzymać ewentualną rosyjską agresję. Granica Rzeczypospolitej to ostateczna rubież, do której może dojść rosyjska armia. Ani kroku nie może postawić na naszym terytorium.
Dochodzimy do pytania, czy obrona państwa ma być ofensywna czy defensywna?
Nigdy nie defensywna. Nie możemy tylko skupić się na obronie między Bugiem a Wisłą. Mamy się bronić na terytorium agresora.
To jest obrona aktywna. W razie wyraźnego zaskoczenia powinniśmy być gotowi do uderzenia wyprzedzającego na siły przeciwnika, które zgromadził na swoim terytorium, aby nas zaatakować. I Rosjanie mają o tym wiedzieć.
Powinniśmy takie zdolność posiadać i je demonstrować, aby Rosjanie wiedzieli, że jesteśmy gotowi do natychmiastowej reakcji na każde zagrożenie?
Tak. Temu musi towarzyszyć zbudowanie określonych zdolnością, jak programy obrony powietrznej średniego i krótkiego zasięgu budowane w ramach programów Wisła i Narew. To nie mogą być dwie baterie, osłaniające Warszawę, aby panowie dobrze się czuli pijąc kawę, gdy pozostała część kraju narażona będzie na bombardowanie ruskimi rakietami.
Powinniśmy mieć co najmniej 24 baterie systemów Patriot, by bronić najważniejszych obiektów wojskowych, infrastruktury krytycznej i miast, bo we współczesnej wojnie nie ma różnicy między frontem, a tyłami. Starty na tyłach, jak pokazuje Ukraina, mogą być nawet większe i bardziej bolesne, niż te na froncie.
Polska, kraj będący na styku z Rosją, potencjalnym agresorem, musi mieć zdolności do podjęcia działań przeciwzaskoczeniowych. Musimy być zdolni do odparcia niespodziewanej agresji. Dlatego należy podjąć wysiłki zbudowania dostatecznego potencjału obrony państwa niezależnie od NATO i Unii Europejskiej, które pozwoliłyby wykorzystać maksymalnie nasze możliwości i zasoby.
Przecież każdy atak na Polskę oznaczałby wojnę z NATO. Po co mieliby nas atakować?
Żeby przykładowo zająć przesmyk suwalski a potem, pod groźbą atomowego szantażu chcieć prowadzić rokowania pokojowe.
Dotykamy kolejnego problemu, czyli szkolenia bojowego wojsk. Kto dzisiaj za nie odpowiada?
To jest przecież produkcja wojskowa, najważniejsza rzecz w brygadach, pułkach, batalionach czy samodzielnych dywizjonach. Nie ma jednego dowódcy, który odpowiadałby za szkolenie.
Szkolenie bojowe wykuwa się w plutonach i kompaniach. Tam nie może brakować amunicji na szkolenie, trenażerów i innego wyposażenia. Mogą być braki w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego, najwyżej pan generał nie będzie jeździł samochodem czy miał gorszą komórkę, ale nie w pododdziałach linowych. A jak jest teraz dzielony budżet? Z góry do dołu.
Jak dojdzie do brygady, to tam pieniędzy brakuje. Nie tylko na szkolenie żołnierzy, ale też i sztabów. Kiedy ostatnio odbyły się w naszym wojsku ćwiczenia brygadowe czy dywizyjne ze zgrywaniem wszystkich systemów walki?
Nie zwycięża się artykułem piątym, tylko realnymi zdolnościami bojowymi i siłą odstraszania dlatego sojusze, to kolejny filar obrony państwa, choć w dużej części nie zależą one tylko od nas.
Jednym z ważnych obecnie zadań Polski w tym obszarze powinno być negocjowanie w sprawie przyjęcia nas do programu Nuclear Sharing, jak i zwiększenia liczby stacjonujących w naszym kraju wojsk sojuszniczych. W Polsce powinna stacjonować przynajmniej jedna ciężka dywizja amerykańska.
Wyszkolenie wojsk to zapewne kolejny ważny filar naszej strategii, a z tym też nie jest najlepiej. Ostatnio doszło na przykład do kilku tragicznych wypadków na poligonach.
Czy przez ostatnich 5 latach odbyły się brygadowe ćwiczenia ze wsparciem, pobraniem amunicji i przemarszem, na przykład z Drawska do Orzysza albo z Orzysza na poligon w Nowej Dęby? Nie było żadnego takiego ćwiczenia. Chcemy dopiero na wojnie się tego uczyć?
Wciąż też nie mamy nowej doktryny polityczno-obronnej oraz nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP. Także nasza gospodarka nie jest przygotowana do zabezpieczenia potrzeb wojennych.
Bo doktryna nie jest traktowana przez polityków priorytetowo. Łatwiej przecież przedstawić kilka ogólnikowych zapisów, tak na wszelki wypadek. Dlaczego doktryna jest taka ważna?
Bo jeżeli źle zidentyfikujemy zagrożenia, źle sformułujemy doktrynę czy strategię bezpieczeństwa narodowego, to ta konstrukcja, którą jest budowa bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, będzie nieadekwatna, nietrafiona i słaba. Rozpadnie się, rozleci w przypadku zagrożenia i okaże się zmarnotrawieniem ogromnego wysiłku intelektualnego, finansowego i społecznego, ponieważ nie będzie odpowiadać potrzebom.
Ale kolejną rzeczą, która się z tym wiąże to rozwój krajowego potencjału naukowo-badawczego. Nie może być tak, że nasze instytuty nie współpracują z Ukrainą, nie konsultują się, jakie systemy uzbrojenia sprawdzają się najlepiej i nie prowadzą badań rozwojowych dotyczących modernizacji uzbrojenia, jak choćby czołgów czy dronów, z wykorzystaniem ukraińskich doświadczeń.
Jaki zatem powinien być docelowy potencjał polskiej armii?
Przede wszystkim – jak jasno wynika z naszej rozmowy – potencjał wojska musi być wsparty dostatecznymi zasobami amunicji i uzbrojenia. Ale, jak podkreślałem, przede wszystkim odpowiednimi zasobami osobowymi. Jak kiedyś obliczyliśmy, wojsko polskie powinno posiadać przynajmniej 900.000 rezerwistów.
Rezeerwiści powinni być przeszkoleni i wyposażeni. Nie może być tak, że w razie zagrożenia będziemy dopiero szkolić 60-letnich staruszków, damy im kałachy, kromkę chleba i niech walczą. Trzeba stworzyć system szkolenia rezerw z prawdziwego zdarzenia.
Tego wciąż nie ma, choć próbuje się ten system rozkręcić.
Wojsko polskie latami zaniedbywało szkolnie rezerw osobowych. Armia bez takiego zaplecza, jak rezerwy osobowe osłabia strukturę obrony państwa. Nawet setki czołgów niewiele znaczą bez człowieka, bez rezerw osobowych.
To jest ogromna i trudna, ale ważna praca, którą trzeba wykonać i która będzie procentować. Wcześniej było tak, że na drodze realizacji ważnych planów zawsze stawał jakiś „ktoś”. Ten „ktoś” nie miał personalnej odpowiedzialności za decyzje polityczne i wojskowe, ale zawsze skutecznie przeszkadzał. Bardzo ważną rzeczą jest to, by to w końcu zmienić.
I na koniec, przy realizacji wszystkich tych zadania trzeba zawsze pamiętać, że najważniejszym fundamentem systemu obronnego państwa jest społeczeństwo. Jego świadomość, wola i gotowość do obrony ojczyzny, czy też wspierania armii, utożsamiania się z armią. Jeśli społeczeństwo psychologicznie i moralnie przygotowane jest do tego zadania, to jest to silna broń odstraszająca. Bez tego – system obrony państwa nie będzie nigdy pełny ani powszechny.
Leon Stanisław Komornicki
generał dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku
W latach 1992–1997 szef Inspektoratu Szkolenia, zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Członek Gospodarczego Gabinetu Cieni Business Centre Club, wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego.
