Wszystko co się ostatnio dzieje na granicy z Białorusią, rozwiązania wprowadzane dla zwiększenia skuteczności jej obrony czy przepisy i incydenty użycia broni przez żołnierzy wobec imigrantów przekraczających granicę, wciąż są motorem napędowym walki politycznej w kraju.
Zwłaszcza po tragedii, jaką była śmierć szer. Mateusza Sitka, pośmiertnie awansowanego do stopnia sierżanta, który zginął od dźgnięcia prymitywną „dzidą” zza granicznego płotu.
Miał zaledwie 21 lat. Najpierw wstąpił do Wojsk Obrony Terytorialnej, potem służył w najsilniejszej obecnie brygadzie pancernej nie tylko w Polsce, ale i w naszym regionie Europy – w 1. Warszawskiej Brygadzie Pancernej. Jednak zamiast poznawać nowe amerykańskie czołgi Abrams i szkolić się jako czołgista, został wysłany na pas graniczny.
Kiedy ugodzony nożem żołnierz przegrywał w szpitalu walkę o życie, okazało się, że dwa miesiące wcześniej inni żołnierze przegrali z systemem. Wyszło na jaw, że kilku żołnierzy strzelało do szturmujących granicę imigrantów. Najpierw w powietrze, potem w ziemię, w końcu przez płot.
Straż Graniczna poinformowała o tym Żandarmerię Wojskową (ŻW), a ta zakuła ich w kajdanki stawiając zarzuty, że strzały z wojskowej broni naraziły migrantów na utratę zdrowia i życia. Musieli się tłumaczyć dlaczego użyli broni, którą jako jedyną mieli na wyposażeniu i do strzelania z której byli przygotowywani.
Polityczne gierki o granicę – w spolaryzowanym społeczeństwie to świetna okazja do zaistnienia
Jak było do przewidzenia, obecna opozycja wykorzystała te wydarzenia, do których doszło na granicy i chaos komunikacyjny w rządzie oraz w Ministerstwie Obrony Narodowej wynikający z niejasnego przekazu, kto i ile wiedział i kiedy się o sprawie dowiedział – co przypominało trochę incydent z rosyjską rakietą pod Bydgoszczą za rządów PIS – zrzucając jak zawsze winę na Tuska i uruchomiając kolejną propagandową falę antyemigracyjnych emocji.
Powróciło podsycanie niepokoju opowieściami, że wkrótce imigranci będą gwałcić polskie kobiety i strach będzie wyjść na ulicę. Chwyciło. Ludzie znowu zaczęli się bać imigrantów, zmieniło się też nastawienie społeczne do pomocy przekraczającym granicę. Rządzący zostali skutecznie zaszachowani. Obrona granicy, a nie dobro imigrantów, stało się w związku z tym najistotniejszym priorytetem.
Według badań IBRIS, przeprowadzonych po śmierci żołnierza ugodzonego nożem zza płotu, projekt strzelania do emigrantów przekraczających granice poparło prawie 86% ankietowanych.
Rząd zwolnił zastępcę prokuratora generalnego odpowiedzialnego za sprawy wojska, powołanego w ostatnich dniach urzędowania przez Zbigniewa Ziobro, przywrócił na granicy strefę specjalną (buforową), zapowiedział dodatkową fortyfikację granicy, a do 8.000 żołnierzy i funkcjonariuszy stacjonujących na granicy polsko-białoruskiej wysłał dodatkowo setkę komandosów. Do pilnowania granicy oddelegowano też 21.06.2024 r. Żandarmerię Wojskową, która prócz patroli prowadzi również m.in. specjalistyczne szkolenia żołnierzy ochraniających granicę dotyczące na przykład rozpraszania tłumu.
Parlament proceduje też od niedawna wprowadzenie nowych przepisów dotyczących używania broni przez żołnierzy, które mają być znacznie zliberalizowane.
Zgodnie z rządowym projektem ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu usprawnienia działań Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, Policji oraz Straży Granicznej na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa państwa ustawodawca proponuje wprowadzenie przepisów, zgodnie z którymi nie popełniają przestępstwa funkcjonariusze Policji, Straży Granicznej, żołnierze Żandarmerii Wojskowej oraz żołnierze innych formacji, którzy z naruszeniem zasad użycia lub wykorzystania środków przymusu bezpośredniego lub broni palnej w przypadku bezpośredniego i bezprawnego zamachu na nienaruszalność granicy państwowej, używają tych środków lub broni palnej w związku z wykonywaniem czynności lub zadań służbowych: odpierając bezpośredni i bezprawny zamach na życie, zdrowie lub wolność funkcjonariuszy lub innych osób, przeciwdziałając czynnościom zmierzającym bezpośrednio do zamachu na życie, zdrowie lub wolność funkcjonariuszy lub innych osób, lub przeciwstawiając się osobie niepodporządkowującej się wezwaniu do natychmiastowego porzucenia broni, materiału wybuchowego lub innego niebezpiecznego przedmiotu, którego użycie może zagrozić życiu, zdrowiu lub wolności funkcjonariuszy lub innych osób – jeżeli okoliczności wymagają natychmiastowego działania.
Pierwsze czytanie rządowego projektu odbyło się 26.06.2024 r. a następnie skierowano go do Komisji Obrony Narodowej oraz Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Nie wszystkim nowe rozwiązania prawne się podobają, ale rozważania o nowych przepisach, to temat na odrębną analizę.
Wydarzenia na granicy – fakty, pytania, wątpliwości
Od politycznych odniesień dotyczących tego co się dzieje na granicy zupełnie uciec się nie da, ale teraz, gdy burza wokół wspomnianych wydarzeń nieco przycichła, a posłowie szykują się do wakacyjnej przerwy, spróbujmy spojrzeć bez emocji na to co się zdarzyło przez pryzmat faktów i komentarzy wojskowych specjalistów.
Oprócz emocji, wokół wojny hybrydowej – jak nazwano to co się obecnie dzieje na granicy – jest też wiele niedomówień i przekłamań. Warto też spróbować wyciągnąć wnioski płynące z tragedii żołnierza, by jego ofiara nie była daremna i przyczyniła się do wprowadzenia rozwiązań, które pozwolą uniknąć podobnych tragedii w przyszłości.
Co jest pewne? Ugodzony śmiertelnie żołnierz służył w wojsku zaledwie pół roku. Trudo powiedzieć, że był on doświadczonym wiarusem. Do tego, podobnie jak jego koledzy, nie był do tego rodzaju działań przygotowany.
Pierwsze pytanie, które się nasuwa dotyczy tego, dlaczego czołgiści kierowani są do pilnowania płotu? Większość żołnierzy pełniących służbę w ramach Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie na granicy, wchodzi w skład jednostek 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, obecnie największego związku taktycznego w Polsce. Wśród nich jest też m.in. 1 Brygada Pancerna z Wesołej.
To są przecież siły szybkiego reagowania. Brygada jest obecnie w trakcie przyjmowania amerykańskich czołgów A1M1 Abrams. Czołgiści powinni się więc intensywnie szkolić na nowym sprzęcie. Zamiast tego jednak część z nich wykonuje wiele innych zadań, które to szkolenie utrudniają.
I to prowadzi do kolejnego pytania – po co do pilnowania granicy w ogóle używać wojska, które przygotowywane jest do zupełnie innych zadań, zamiast jednostek policji dysponującej do wykonywania takich zadań specjalnymi oddziałami, czy Straży Granicznej, w której służy obecnie prawie 15.000 funkcjonariuszy?
I to nie są przytyki wyłącznie do obecnie rządzących, bo napór migrantów na granicy z Białorusią trwa od trzech lat. To nie obecny rząd zdecydował o wysłaniu żołnierzy, w tym czołgistów, na granicę, ale on powinien jak najszybciej i najrozsądniej tę kwestię unormować. Nikt bowiem przez ostatnie lata nie myślał o dostosowaniu prawa czasu pokoju do warunków hybrydowej wojny.
Patrole i interwencje „na pasku” to zakres działań Straży Granicznej wspieranej przez policję i ewentualnie Żandarmerię Wojskową, do których żołnierze wysyłani z najróżniejszych jednostek nie są właściwie przygotowani.

fot. Dowództwo 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej
Wojsko nie jest od pilnowania granicy – jest szkolone do eliminowania nieprzyjaciela
– Wojsko nie jest od tego, żeby pilnować granicy. Przygotowuje się do wykonywania zupełnie innych zadań, zadań bojowych. Pilnowanie płotu w żaden sposób nie wpływa na podniesienie bojowego rzemiosła żołnierzy – powtarza po wielokroć generał broni w st. spocz. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych oraz podsekretarz stanu w MON w latach 2012–2013.
Podobnie uważa generał dywizji, oficer dyplomowany wojsk powietrznodesantowych i sił specjalnych, dr Roman Polko, były dowódca jednostki „Grom”.
– Wojsko na granicy nie jest potrzebne. W Straży Granicznej powinna powstać formacja, która byłaby podobna do prewencji w policji – zapewnia.
Żołnierze szkolą się do tego, by umieć wykorzystywać jak najlepiej swoje uzbrojenie na polu walki. Nikt nie każde im w boju dbać o proporcjonalne użycie środków przymusu i broni. Przeciwnie, mają skutecznie eliminować przeciwnika.
Do wykonywania zadań na granicy żołnierzom brakowało też (podobno teraz to się już zmieniło) typowego wyposażenia policyjnego używanego do kontrolowania tłumów, takiego jak pałki czy tarcze, granaty hukowe i granaty z gazem łzawiącym, a także broni gładkolufowej, z której można strzelać na przykład gumowymi pociskami.
Podobnym wyposażeniem i odpowiednim wyszkoleniem policyjnym dysponuje Żandarmeria Wojskowa. Od czerwca 2024 r. broni ona granicy z Białorusią. Generał dywizji w stanie spoczynku profesor Bogusław Pacek, były rektor Akademii Sztabu Generalnego, a obecnie dyrektor Muzeum Wojska Polskiego oraz wykładowca w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego, również jest zdania, że wojsko nie jest od pilnowania granicy. Jednak ściągnięcie na granicę z Białorusią Żandarmerii Wojskowej uważa za zasadną decyzję.
Żandarmi remedium na problemy wojska na „granicznym froncie” – to policjanci w mundurach
– Szkoda, że zdecydowano się na wysłanie Żandarmerii Wojskowej na granicę wschodnią dopiero teraz – twierdzi gen. Bogusław Pacek.
Służył w Żandarmerii Wojskowej od stopnia szeregowego do generała dywizji. Doskonale zna tę formację. Zapytaliśmy zatem, jak uzasadnia swoją opinię, czy Żandarmeria Wojskowa ma uprawnienia do takich działań i jak jest do nich przygotowana?
– Nie tylko dowodziłem tą formacją, ale na mój wniosek i z mojej inicjatywy zmieniono prawo w Polsce, dodając do ustawy o policji artykuł 18a, dający Żandarmerii uprawnienia do interweniowania wobec osób cywilnych na takich samych zasadach jak policjanci – mówi portalowi SektorObronny.pl gen. Bogusław Pacek.
– W wyjątkowych sytuacjach, gdy siły policji są za małe, premier, na wniosek ministra obrony narodowej, może podjąć taką decyzję. Wkrótce później podjęto kolejne kroki legislacyjne. Zmieniono ustawę o Straży Granicznej, przez co również żandarmeria wojskowa może wcielić się w rolę strażników granicznych, przyjmując uprawnienia do interweniowania wobec osób cywilnych na granicy na takich samych zasadach jak Straż Graniczna – przypomina.
Generał Pacek podkreśla, że kiedy był komendantem głównym Żandarmerii Wojskowej znacznie zwiększono też siłę tej formacji, tworząc trzy oddziały specjalne. Dziś pozostały tylko dwa, bo jeden z oddziałów specjalnych ŻW przeszedł do wojsk specjalnych.
Te dwa oddziały to są znaczne siły, które można i trzeba wykorzystywać w sytuacjach nadzwyczajnych, zarówno w państwie, jak i w misjach pokojowych, także wówczas, gdy trzeba interweniować wobec cywili naruszających prawo.
– Żandarmeria jest m.in. po to, żeby w razie potrzeby w pierwszej kolejności wzmacniać siły Straży Granicznej oraz policji, a dopiero w drugiej, kiedy żandarmów jest zbyt mało, powinno myśleć się o wzmacnianiu tych sił żołnierzami z jednostek wojskowych, niezależnie od tego czy będą to wojska wsparcia, żołnierze WOT, czy też żołnierze z jednostek operacyjnych – wyjaśnia gen. Pacek.
Zaznacza, że jego zdaniem żandarmi, w takiej sytuacji, jaką mamy na granicy z Białorusią, powinni w pierwszej kolejności trafić na „graniczny front”. Stało się inaczej, ważne jednak, że tak się wreszcie stało.
– Żandarm to żołnierz, taki sam jak każdy inny. Jednocześnie jednak to policjant, czyli ktoś odpowiednio wyszkolony, wyposażony i właściwie uzbrojony do tego rodzaju działań. Z jednej strony jako żołnierz ma karabin i pistolet, może mieć jakiś opancerzony sprzęt, pojazdy. Ale ma też kajdanki, ma kaftan bezpieczeństwa, ma paralizator elektryczny, ma broń gazową, miotacze gazu, urządzenia do wystrzeliwania siatek, które mogą obezwładnić atakującego napastnika. Ma to wszystko co posiada policja i jest do użycia tego sprzętu szkolony – podkreśla gen. Pacek.
Żandarmi nie mają nawyku sięgania po broń przy każdej interwencji – strzelają w wyjątkowych sytuacjach
– Zasadnicza różnica między żołnierzem a policjantem jest taka, że ten pierwszy, interweniując w sytuacji zagrożenia, zdejmuje karabin i go używa, bo po to mu tę broń dano. Gdy widzi zagrożenie dla siebie lub dla innych, strzela ostrzegawczo w powietrze, ale może też strzelić do atakującego go napastnika. Taka jest rola żołnierza. Żandarm natomiast, gdy interweniuje w podobnej sytuacji, nie ma takiego odruchu. On sięga po broń palną w ostateczności. Nawykowo wyciąga najpierw pałkę, sięga po kajdanki. Podczas szkolenia uczy się go chwytów, czyli w pierwszej kolejności używa rąk i nóg, jako broni. I to jest zasadnicza różnica w konfrontacji z migrantami na granicy – uważa gen. Pacek.
Wszystkie incydenty, z którymi mieliśmy do czynienia na białoruskiej granicy do tej pory ze strony migrantów – niezależnie od tego, czy teraz, czy rok temu – to jednak działania cywili, którzy, mimo śmiertelnego przypadku naszego żołnierza zaatakowanego przez wyszklonego rzekomo przez białoruskie służby Marokańczyka, nie zmierzają generalnie do pozbawienia życia naszych żołnierzy czy funkcjonariuszy.
– To oczywiście nie znaczy, że te incydenty nie mogą stanowić realnego zagrożenia również w przyszłości. Tych ludzi trzeba zatrzymywać, zmuszać by wykonywali polecenia stróżów bezpieczeństwa, ale w inny sposób niż strzelanie. I dlatego dobrze, że żandarmi są na granicy – dodaje Bogusław Pacek.
Zdaniem generała Packa te specjalne oddziały trzeba wykorzystywać już, nie czekając na jakieś zagrożenia terrorystyczne w przyszłości. Żandarmeria powinna być wykorzystana na granicy w maksymalnej możliwej liczbie, także do szkolenia żołnierzy, którzy się tam znaleźli.
Żołnierze na granicy pod dowództwem Żandarmerii Wojskowej – może to karkołomne, ale nie bezzasadne
Zdaniem byłego rektora Akademii Sztabu Generalnego o sytuacji na granicy mówimy raczej półsłówkami, omijając rzeczywiste problemy. Nie można bowiem na przykład wysyłać żołnierzy do wykonywania zadań, do których nie są przygotowani. W wielu krajach – m.in. we Francji czy USA – gdzie dochodzi do bardzo brutalnych starć policji z demonstrantami, policja obrzucana jest kostką brukową, koktajlami Mołotowa, leje się krew, są ranni funkcjonariusze – policja nie wyciąga broni i nie strzela do manifestantów ostrą amunicją, tylko zatrzymuje napastników i stawia ich przed sądem. Dlatego, jeżeli ktoś dzisiaj chce korzystać z żołnierzy, a to będzie raczej konieczne, bo sił na granicy jest wciąż zbyt mało i w każdym państwie w takiej sytuacji wykorzystuje się wojsko, to trzeba ich do tego przeszkolić.
– W takiej sytuacji najlepiej byłoby, gdyby żołnierze na granicy działali pod dowództwem żandarmów, którzy są do tego przygotowani – twierdzi Bogusław Pacek.
Zastrzega, że zdaje sobie sprawę, że jest to być może karkołomne rozwiązanie, ale dużo lepsze, niż podporzadkowanie żołnierzy policjantom czy strażnikom granicznym. To rzecz trudna, ale skoro trzeba nadawać żołnierzom uprawnienia do takiego interweniowania w warunkach pokoju, jak podczas zmasowanych akcji policyjnych, to jednak dobrze by było, żeby dowodzeniem, przygotowaniem i szkoleniem żołnierzy zajęli się „wojskowi policjanci”, bo jednak żandarm jest żołnierzowi bliższy niż policjant.
