Rosja ma nową groźną broń – uderzyła nią w Ukrainie, grozi też Europie
Putin pochwalił się, że Rosja produkuje 10 razy więcej rakiet niż NATO i będzie produkowała jeszcze więcej. Zapowiedział też seryjną produkcję nowego rosyjskiego pocisku Oriesznik (po polsku – Leszczyna) oraz kontynuowanie testów tej rakiety także w warunkach bojowych, w zależności od sytuacji i charakteru zagrożeń dla bezpieczeństwa Rosji. Przyznał, że Rosja może użyć swojego najnowszego pocisków do ataku na ukraińskie „ośrodki decyzyjne” w Kijowie. Według Rosjan temperatura uderzeniowych elementów Oriesznika osiąga 4 tysięcy stopni Celsjusza. Wszystko, co znajduje się w epicentrum eksplozji Oriesznika rozpada się na cząstki elementarne, zamieniając się w pył. Oriesznik uderza nawet w bardzo chronione i głęboko położone obiekty. Kreml zagroził również, że rakieta może pokazać swoją siłę w Europie.

Start pocisku rosyjskiego RS-26 Rubież. fot. mil.ru
Po raz pierwszy Rosja użyła tej nowej rakiety balistycznej Oriesznik, mogącej przenosić ładunki jądrowe na odległość do 6 tysięcy kilometrów, podczas niedawnego ataku na miasto Dniepr. Miał to być pokaz siły i groźba za udzielone Ukrainie pozwolenie na uderzanie zachodnimi rakietami dalekiego zasięgu w obiekty w Rosji, co według Putina oznacza bezpośrednie zaangażowanie Zachodu w konflikt. Nie wydaje się jednak, aby mocno spóźniona decyzja ustępującego prezydenta Joe Bidena o pozwoleniu na atakowanie celów w Rosji wpłynęła decydująco na przebieg wojny. Podobnie jak straszenie Oriesznikiem. Rosjanie mają zaledwie kilka takich pocisków. Problemem jest to, że jak dotąd Ukraina nie ma systemów przeciwlotniczych do obrony przed takimi pociskami.
Koniec wojny na Ukrainie? Zełenski zgodzi się na utratę terytorium? Co chce w zamian?
Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla Sky News 29 listopada 2024 r. potwierdził, że jest gotów podpisać porozumienie pokojowe, nawet jeśli Rosja nie zwróci natychmiast okupowanych przez siebie ziem.
– Jeśli chcemy powstrzymać gorącą fazę wojny, musimy objąć pod parasol NATO terytorium Ukrainy, które mamy pod kontrolą – powiedział Zełenski. To zaskakujące słowa, po niedawnych deklaracjach, że nie ma mowy o oddaniu Rosjanom zajętych przez nich terytoriów Ukrainy. Zełenski jest pragmatykiem. Wojna wchodzi w trudny do przewidzenia etap, dlatego zasugerował, że mógłby zawrzeć porozumienie z Rosją dotyczące zawieszenia broni, gdyby kontrolowane przez Kijów terytorium Ukrainy zostało przyjęte pod parasol NATO.
Szef rosyjskiej Komisji Spraw Międzynarodowych Dumy Państwowej Leonid Słucki odnosząc się do wypowiedzi Zełenskiego powiedział, że dążenie Kijowa do przystąpienia do Sojuszu jest kluczem do kontynuacji, a nie zakończenia wojny. Pomysły na zamrożenie konfliktu są niedopuszczalne, a jego kraj nie pozwoli Zachodowi na dozbrajanie Ukrainy pod przykrywką porozumień. Jednym z pierwszych postulatów Putina dotyczących przerwania walk jest właśnie deklaracja Ukrainy, że do NATO nie wstąpi. Nowy prezydent USA Donald Trump w swoim przesłaniu mówi o zawieszeniu przyjęcia Ukrainy do NATO na 20 lat. Zbliża się trudny moment dla Ukrainy, Europy, ale także USA. To co się dzieje, przypomina trochę negocjacje pokojowe z Hitlerem w 1938 r. Będzie jakieś nowe Monachium?
W niedzielę 1 grudnia 2024 r., podczas konferencji prasowej w Kijowie, w której uczestniczyli także przedstawiciele nowych władz unijnej administracji – nowy szef Rady Europejskiej Antonio Costa oraz nowe komisarz ds. dyplomacji UE i rozszerzenia, Kaja Kallas oraz Marta Kos – Wołodymyr Zełenski podkreślał jednak, że zaproszenie Ukrainy do NATO nie może dotyczyć części kraju, jednak gwarancje bezpieczeństwa w czasie wojny nie mogą dotyczyć całości państwa i dlatego zależy mu na tym, żeby już teraz NATO wspierało w ten sposób Ukrainę.
– Nie może być zaproszenia do NATO jedynie części terytorium Ukrainy. Byłoby to automatyczne uznanie, że wszystkie inne terytoria są nie tylko w niebezpieczeństwie, lecz także, że inne terytoria nie są ukraińskie. Dlatego Ukraina nigdy tego nie zaakceptuje – powiedział Zełenski.
III wojna światowa do końca dekady? Zachód wciąż obawia się eskalacji konfliktu z Rosją
– Rosja przygotowuje się do wojny z Zachodem – przekazał szef niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND), Bruno Kahl. Ostrzegł, że konfrontacja militarna staje się możliwą opcją dla Kremla. Szef BND, cytowany przez portal tygodnika Die Zeit uważa, że jest to możliwe do końca obecnej dekady. Wówczas armia rosyjska będzie mieć możliwości, aby zaatakować Zachód. Oceny niemieckiego wywiadu wskazują, że Rosjanie mogą chcieć wówczas sprawdzić, czy wiarygodny okaże się obowiązek udzielenia pomocy na mocy art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, który stanowi, że atak na któregoś z członków Sojuszu, inne państwa członkowskie traktują tak samo, jak atak na nie same. Putin doskonale zdaje sobie sprawę, że zachód obawia się eskalacji wojny. Pierwsze co będzie wówczas chciał, to negocjacji. Ale z Putinem można rozmawiać i skutecznie się porozumieć tylko z pozycji siły. Zachód powoli to dostrzega (zob. też: Sto sekund dzieli nas od atomowej apokalipsy).
Wojsko Polskie dostanie „Katiusze” na miarę potrzeb i wymogów współczesnej wojny
Wojsko podjęło decyzję o modernizacji wyrzutni WR-40, których na uzbrojeniu jest 75, stanowią one wciąż kluczowy element artylerii rakietowej Wojska Polskiego. Wraz z zakupem pojazdów towarzyszących, ulepszenie technologiczne tych systemów ma kosztować około 1,3 mld zł. Według MON obejmuje ono integrację wyrzutni z zaawansowanymi systemami GPS oraz INS (Inertial Navigation System). Nowoczesne systemy nawigacyjne pozwalają na dokładne określenie pozycji wyrzutni, co przekłada się na wyższą precyzję strzałów. Dzięki temu system WR-40 Langusta może skutecznie wspierać działania bojowe na polu walki. Może wystrzelić salwę 40 pocisków na odległość 41 km.
Wojsko traktuje ten rodzaj artylerii rakietowej oraz amunicje do niej produkowaną w Polsce perspektywicznie. Mesko pracuje nad polonizacją rakiety Feniks do tych wyrzutni. Wkrótce mają one być także używane przez systemy Homar-K, czyli spolonizowane wyrzutnie południowokoreańskie K239 Chunmu. Obok już posiadanych zdolności odpalania pocisków kierowanych o zasięg 80 km (CGR-080) i balistycznych mających zasięg 290 km (CTM-290), mają mieć również zdolności pozwalające na odpalanie z nich rakiet kalibru 122 mm.
Program Orka wciąż nie może „wynurzyć się” do realizacji – jest kolejna deklaracja
– Uczynimy wszystko, by w 2025 r. podpisać kontrakt na nowoczesne okręty podwodne – powiedział 28 listopada 2024 r. Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i szef MON. Problem w tym, że politycy kierujący tym resortem składali podobne obietnice już… 30 lat temu, a efektów wciąż nie ma. Przypomnijmy, że chodzi o program Orka, w którym chcemy zakupić 2–3 okręty podwodne dla marynarki wojennej. Na ten cel MON przeznaczyło ok 10 mld zł. Chętnych do sprzedania nam swoich okrętów podwodnych nie brakuje. Kosiniak-Kamysz potwierdził, że są partnerzy, którzy zgłosili swoją ofertę w ramach zakupu przez Polskę nowoczesnych okrętów podwodnych i obecnie trwają negocjacje, które pozwolą nam wyłonić najlepszą opcję. Okręty mają być bardzo zaawansowane technicznie (zob. też: Kluczowe elementy szkolenia załóg okrętów podwodnych w Korei Południowej).
Międzynarodowy sukces polskiej spółki produkującej radiostacje dla polskiej armii
Wchodząca w skład Grupy WB spółka Radmor z Gdyni poinformowała o pomyślnym przeprowadzeniu testów interoperacyjności europejskich radiostacji wojskowych z zaimplementowanym waveformem ESSOR-HDR. Radmor zastosował radiostację opartą o platformę opracowaną w ramach narodowego systemu łączności radiowej GUARANA. To cyfrowa radiostacja zapewniająca wysokie bezpieczeństwo transmisji radiowych, która powstała we współpracy Polski ze spółkami z Finlandii, Francji, Niemiec i Włoch. Tym samym udowodniono, że zademonstrowany waveform może mieć wykorzystanie koalicyjne, gdyż umożliwia siłom lądowym różnych państw komunikowanie się między sobą podczas wspólnych operacji wojskowych, pomimo różnorodności wykorzystywanych przez nich platform radiowych SDR. Sukces ten oznacza, że Siły Zbrojne RP mają dostęp i prawa własności do najnowszych rozwiązań w radiokomunikacji militarnej tworzonej na użytek sił koalicyjnych.
Amerykańskie pociski obrony powietrznej dla Polski – to uzbrojenie dla polskich samolotów
Wiceszef resortu obrony, Paweł Bejda, poinformował, że po 8 miesiącach od uzyskania zgody Kongresu USA Polska sfinalizowała zakup 232 pocisków AIM-9X Sidewinder. Wartość transakcji wyceniono na około 712 mln zł. To rakiety powietrze-powietrze krótkiego zasięgu, które będą służyć do obrony samolotom F-16 i F-35, a możliwe, że również do pozyskanych przez Polskę południowokoreańskich samolotów szkolno-bojowych FA-50PL.
Oprócz Polski, która kupiła te pociski w 2004 r. wraz z samolotami wielozadaniowymi F-16, ma je w swoim arsenale kilkadziesiąt krajów świata. Konstrukcja pocisków pochodzi z lat 50. XX w., ale są one wciąż modernizowane. Te zamówione przez Polskę, to rakiety obrony powietrznej w najnowszej wersji.
Innowacyjny polski producent unikatowych modułów na podczerwień rośnie w siłę
VIGO Photonics, jeden z polskich prywatnych producentów znanych w świecie najbardziej zaawansowanych fotonicznych detektorów podczerwieni, podał swoje wyniki finansowe za III kwartał oraz 9 miesięcy 2024 r. W III kwartale 2024 roku skonsolidowane przychody VIGO Photonics wyniosły 15,7 mln zł, a po 9 miesiącach 2024 r. skonsolidowane przychody spółki wyniosły 54,2 mln zł. Łączna wartość zamówień i kontraktów na koniec października 2024 r to 84,8 mln zł, w tym 73 mln zł w potwierdzonych zamówieniach dostaw.
Ożarowska firma to globalny producent najbardziej zaawansowanych fotonicznych detektorów i modułów detekcyjnych średniej podczerwieni oraz materiałów półprzewodnikowych. Opracowuje także własną elektronikę, która przy integracji z detektorem tworzy gotowe do użytku moduły detekcyjne, znane i cenione w krajach na wielu kontynentach.
Kolejne Raki dla 12. Brygady Zmechanizowanej
Paweł Bejda, wiceminister obrony narodowej poinformował, że Wojsko Polskie otrzymało kolejną dostawę nowoczesnego sprzętu. 12. Brygada Zmechanizowana odebrała kompanijny moduł ogniowy moździerzy samobieżnych. Do brygady trafił jeden kompanijny moduł ogniowy, czyli kolejne 8 moździerzy samobieżnych 120 mm Rak, cztery wozy dowodzenia oraz pojazdy towarzyszące. Jest to czwarty, a zarazem ostatni, moduł, jaki otrzymała 12. Brygada Zmechanizowana. Kompanijny moduł ogniowy Rak przeznaczony jest do wsparcia ogniowego na szczeblu batalionu zmechanizowanego i zmotoryzowanego. Zapewnia możliwość prowadzenia ognia na odległość ponad 10 km. Obsługa moździerza liczy 4 żołnierzy. Moździerze 120 mm Rak to jeden z najbardziej znanych systemów artylerii samobieżnej konstrukcji spółek Polskiej Grupy Zbrojeniowej – Huta Stalowa Wola oraz Rosomak. Wojsko Polskie otrzymało łącznie piętnaście kompanijnych modułów ogniowych.
