„Made in Poland” może brzmieć dumnie – ta firma jest bardziej znana na świecie niż w Polsce

Adam Piotrowski, prezes VIGO Photonics
Jeszcze nie wybrzmiały do końca wyborcze deklaracje dotyczące obronności i polskiego przemysłu zbrojeniowego, a już rządzący przechodzą gładko do kolejnych obietnic. Pomysły dotyczące włączenia do produkcji obronnej spółek prywatnych były co prawda zapowiadane także w minionych latach, ale realizowane były dotąd bez entuzjazmu. Jak będzie teraz?

Najpierw latami armia skąpiła zamówień, bo pokój miał trwać wiecznie. Potem za meblowanie zarządów w polskich spółkach zbrojeniowych w sposób wcześniej niespotykany zabrali się politycy.

Większość uzbrojenia kupowaliśmy za granicą za ogromne pieniądze, do tego pożyczone, a polski przemysł nie miał z tych zakupów żadnego pożytku. Przez lata polskiej zbrojeniówce miało wystarczyć puste hasło, że nie ma silnego Wojska Polskiego bez silnego polskiego przemysłu.

Polska zbrojeniówka zaczęła zmieniać się po wybuchu wojny na Ukrainie, choć odchodzący pozostawili wiele problemów, które nowym władzom w zbrojeniówce przyjdzie niekiedy długo rozwiązywać.

Przed wyborami Władysław Kosiniak-Kamysz – prezes PSL, koalicjant Trzeciej Drogi – zapowiedział, że połowa wydatków budżetowych przeznaczona na zakup uzbrojenia trafi do polskich zakładów zbrojeniowych. Potwierdził to już jako wicepremier, minister obrony narodowej.

Już wcześniej zapewniał, że rządzący zrobią wszystko, żeby zmodernizować polski przemysł obronny.

– Chciałbym, żeby te zdolności produkcyjne, i publicznego i prywatnego przemysłu polskiego, były w pełni wykorzystane – podkreślał Władysław Kosiniak-Kamysz.

– To znaczy, że w łańcuch dostaw dla armii będą włączone prywatne spółki obronne, jak i firmy, które produkują tzw. produkty podwójnego przeznaczenia, które wojsku są bardzo potrzebne, a do tej pory najczęściej kupowano je zagranicą – twierdził.

To ważna deklaracja. Nie tylko dlatego, że wcześniejsza władza nie lubiła firm prywatnych, bo wpływ na ich działalność był bardzo ograniczony i nie można było się pochwalić, że to dzięki rządzącym produkują one tak dobre, znane w świecie produkty i systemy, ale również dlatego, że obecnie polskie zakłady pracujące dla wojska, skupione w większości w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, mają zamówień pod dostatkiem. Moce wielu z nich wykorzystywane są praktycznie do maksimum, a ich zwiększenie wymaga znacznego dokapitalizowania i modernizacji. Powstanie nowych zakładów czy linii produkcyjnych to też kwestia przynajmniej kilku lat.

Zamiast czekać na powstanie nowych zakładów warto więc już teraz wykorzystać możliwości, które są pod ręką, a którymi są firmy przemysłu prywatnego. A ich potencjał jest bardzo duży.

Urządzenia VIGO Photonics poleciały w kosmos

Jednym z takich zakładów jest firma VIGO Photonics z podwarszawskiego Ożarowa Mazowieckiego. Powiedzieć, że to polska firma, która specjalizuje się w tworzeniu zaawansowanych technologii, opracowanych we własnych laboratoriach i stale rozwijanych, dzięki czemu może oferować klientom najlepsze na świecie parametry detektorów podczerwieni, to powiedzieć niewiele.

Firma osiąga światowe sukcesy, jest obecnie liderem na rynku detektorów podczerwieni. Dysponuje linią produkcyjną pozwalającą na tworzenie własnych warstw półprzewodnikowych, przetwarzanie tych już wytworzonych i produkcję chipów, a także jest wyposażona w kompletny ciąg montażowy do tworzenia produktów finalnych. Opracowuje także swoją elektronikę, która przy integracji z detektorem tworzy gotowe do użytku moduły detekcyjne, znane i cenione w krajach na wielu kontynentach.

Co się kryje za technicznymi nazwami produkowanych w VIGO Photonics urządzeń i do czego służą, że są tak ważne dla świata?

Wydaje się, że łatwiej byłoby wskazać dziedzinę, w której ich detektory nie mają zastosowania. Wykorzystywane są m.in. w ochronie środowiska, w postaci analizatorów substancji lotnych, wykrywają nawet śladowe ilości chemikaliów lub trujących gazów w kominach fabryk czy urządzeniach kontrolujących emisję spalin w samochodach.

Przyczyniają się również do naszego bezpieczeństwa badając rozkład temperatur osi, kół, łożysk i zacisków hamulcowych w pociągach wysokich prędkości. Zmiana temperatury tych elementów, to często informacja o możliwej awarii, która może doprowadzić do wykolejenia się pociągu i katastrofy.

Urządzenia bazujące na detektorach VIGO, zastosowane w medycynie, mogą bezinwazyjnie mierzyć poziom glukozy we krwi, a także wykrywać markery chorobowe na podstawie stężenia różnych związków chemicznych w oddechu człowieka.

Urządzenia firmy sięgnęły nawet kosmosu. Niechłodzone detektory podczerwieni MCT znalazły się na wysłanym na Marsa już w 2011 r. łaziku Curiosity, który bada czerwoną planetę w ramach misji Mars Science Laboratory organizowanej przez NASA.

To właśnie detektory tej firmy, zastosowane w przestrajalnym spektrometrze laserowym zaprojektowanym do zbierania informacji o środowisku, przyczyniły się do wykrycia metanu na Marsie w 2014 r. Obecnie podzespoły produkowane przez VIGO są także wykorzystywane w misji Artemis, która zakłada załogowe loty w kosmos i ponowne wylądowanie człowieka na Księżycu.

Jak wiele spółek prywatnych z sektora wysokiej technologii (ang. high technology), spółka jest bardziej znana poza Polską niż w kraju. W firmie liczą jednak, że teraz to się zmieni. Mają ambicję, by rozszerzyć produkcję o wyroby dla sektora obronnego.

– Ukraina pokazała, że nawet małe prywatne firmy rosną, jeżeli są innowacyjne, jest w nich dobra organizacja i współpraca. Mogą odnosić sukcesy komercyjne na krajowych i zagranicznych rynkach – twierdzi Adam Piotrowski, prezes VIGO Photonics.

– Oczywiście, jeśli państwo chce kupować za oceanem czy na innych kontynentach urządzenia, które mogą być produkowane przez krajowe firmy, to nikt mu tego nie zabroni, ale wydaje się, że nie jest to najbardziej długowzroczna polityka – podkreśla Adam Piotrowski.

Wyjaśnia też, że jeszcze do niedawna logika polityków była taka, że najważniejszym zadaniem polskich żołnierzy będą wyjazdy na misje. Tam też będą amerykańskie warsztaty, w których będziemy naprawić nasz i amerykański sprzęt. Napaść Rosji na Ukrainę wszystko zmieniła. Teraz polskie warsztaty mają naprawiać polski – a możliwe, że także amerykański – sprzęt, który walczy na Ukrainie, a na granicy z Białorusią będziemy budować wielowymiarowe fortyfikacje dla broniących jej żołnierzy.

Jak podkreśla, wymaga to stałego lokalnego łańcucha dostaw – nie tylko stali, śrub i części zamiennych niezbędnych do montażu końcowego, ale również wielu innych komponentów, które są armii niezmiernie potrzebne.

Komponenty do systemów ostrzegania, wykrywania pożarów, monitorowania zdrowia

Dobrze, że zwracamy uwagę na produkcję prochu, to zrozumiałe, bo jest dziś bardzo potrzebny, ale to nie powinno przeszkadzać w tym, aby pamiętać o innych krytycznych elementach uzbrojenia i wyposażenia wojska, jak choćby układy termowizyjne, które pozwalają żołnierzowi wykryć zagrożenie na polu walki czy różnego rodzaju czujniki, umożliwiające wykrycie zagrożeń chemicznych, biologicznych, a nawet nuklearnych.

– Tego rodzaju sprzęt i wyposażenie dostarczają nam obecnie Niemcy, Amerykanie, Francuzi. A przecież mamy takie swoje. Można byłoby zintegrować polskie technologie tego rodzaju z polskimi czołgami, z wozami bojowymi czy innym sprzętem, włącznie z indywidualnym wyposażeniem żołnierza – uważa prezes Piotrowski.

Dodaje, że dobrze, iż Grupa WB dostarcza swoje systemy teleinformatyczne i łączności Fonet, które są już w Krabach czy Rosomakach, także do czołgów, że w wojsku są drony FlyEye do rozpoznania czy kierowania artylerią, a także radiostacje z Radmoru. Fajnie, że montujemy i modernizujemy czołgi w kraju. To wszystko jest ważne.

Ale zakupy w jednym czy dwóch zakładach produkujących wyposażenie dla wojska, to jeszcze nie wiosna dla polskiego przemysłu, którego siłą napędowa miała być zbrojeniówka.

Aby wypełnić tę deklarację treścią rządzący muszą kupować o wiele więcej w polskich firmach. Dotychczas było jednak tak, że nawet spółki, które wytwarzają bardzo dobre, sprawdzone produkty, przydatne żołnierzom na współczesnym polu walki, miały problemy z dotarciem do wojska.

Nadal pokutuje echo powiedzenia popularnego w czasach dawno minionych, że czasem jak coś ma naklejkę „Made in Poland”, zostało zaprojektowane, czy wyprodukowane w Polsce, musi być gorsze od podobnego, wytworzonego za granicą. To się musi zmienić.

– Wiele z systemów mogących służyć bezpieczeństwu i obronie cywilnej produkujemy w naszej firmie. Robimy komponenty do systemów ostrzegania, wykrywania pożarów, monitorowania zdrowia i wiele innych. Dotychczas 97% naszej produkcji idzie na eksport. Część wraca potem do kraju, zintegrowana z różnego rodzaju urządzeniami, które Polska kupuje – mówi prezes VIGO.

– Wszystkie elektrociepłownie, elektrownie w Polsce mają nasze detektory do badania emisji, które wcześniej ktoś z Europy Zachodniej kupił i zintegrował ze swoimi produktami. Tak też jest w kolejnictwie. Cała Europa, i nie tylko, wykorzystuje nasze detektory, które „patrzą” na pociągi od dołu i wykrywają ewentualne zagrożenia, jak choćby przegrzane hamulce. Teraz będziemy wprowadzać w Polsce koleje dużych prędkości i najpewniej pierwszym wyborem zamawiających będą również zakupy takich systemów z Europy Zachodniej zamiast naszych – dodaje prezes Piotrowski.

Jak przekonuje prezes, zamknięcie się z produkcją tylko w Polsce nie jest jego strategią i wcale do tego nie dąży, jednak 3% sprzedaży w kraju, w sytuacji gdy pod Warszawą dookoła po horyzont widać magazyny wielu zagranicznych firm samochodowych, biotechnologicznych czy spółek produkujących automatykę, jest trochę przykre.

– Szkoda, że w tych halach i magazynach nie ma urządzeń zintegrowanych przez Polaków z wymyślonych i wyprodukowanych w Polsce podzespołów – podkreśla.

W zakładach mają ambicje i możliwości, by to zmienić. Firma jest w przededniu rozpoczęcia wielkich inwestycji. Niedawno podpisano umowę na dofinansowanie projektu inwestycyjnego na 100 mln euro.

Produkty innowacyjne na skalę światową

Produkcją zakładów interesują się m.in. Tajwańczycy. Niedawno ich przemysłowa delegacja której przewodniczył James C.F. Huang, były minister spraw zagranicznych Tajwanu, a obecnie prezes organizacji TAITRA (Tajwańskiej Rady Rozwoju Handlu Zewnętrznego), wraz z dziennikarzami czołowych tajwańskich mediów, odwiedziła firmę VIGO.

Delegacja z TAITRA (Tajwańskiej Rady Rozwoju Handlu Zewnętrznego) z wizytą w VIGO Photonics

Delegacji TAITRA (Tajwańskiej Rady Rozwoju Handlu Zewnętrznego) oraz dziennikarzy tajwańskich mediów przewodniczył James C.F. Huang, były minister spraw zagranicznych Tajwanu, a obecnie prezes organizacji. fot. INFO FOTO FACTORY

 

Tajwańczykom, ze względu na wzmożoną aktywność współpracy z Polską, zwłaszcza w szeroko rozumianej branży półprzewodnikowej oraz przygotowaniach do nadchodzącego SEMICON Taiwan 2024, zależało szczególnie na poznaniu produkcji polskich zakładów. Uznali, że warto poznać najnowsze rozwiązania technologii fotonicznych, nad którymi pracuje VIGO Photonics oraz produkowane przez nich detektory.

– Budujemy właśnie nową fabrykę. Budżet tej inwestycji to prawie miliard złotych, z czego 100 mln euro to dofinansowanie. Planujemy częściowe finansowanie tego projektu z zysków, ale również z zewnętrznych środków. VIGO od 30 lat jest zyskowną firmą, zarabia na swoich produktach, część środków reinwestujemy w nowe przedsięwzięcia – opowiada Emil Batorowicz, dyrektor marketingu w firmie VIGO Photonics.

Od 2015 r., kiedy VIGO jest na giełdzie, akcje firmy rosną średnio o 20–30% rocznie. Czasem są 2–3 lat stabilne, a potem znowu wzrosty. Nie boją się innowacji, wprowadzają wciąż nowej klasy produkty, nadążając za światowymi trendami.

– Spółka inwestuje ponad 60 mln złotych pozyskanych z emisji akcji, na uruchomienie produkcji matryc termowizyjnych, które są najważniejszym elementem każdej kamery termowizyjnej umieszczonej np. w wieżach czołgów czy urządzeniach obserwacyjnych na innym sprzęcie – podkreśla Emil Batorowicz.

Teraz firmę czeka kolejny skok technologiczny. Zawarła właśnie umowę z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju na produkcję – w ramach projektu HyperPIC – fotonicznych układów scalonych do zastosowań w średniej podczerwieni.

W języku mniej technicznym oznacza to, że spółka wchodzi teraz w produkcję fotoniki (m.in. opracowywania technik gromadzenia i przetwarzania obrazu, jak i gromadzenia informacji z wykorzystaniem promieniowania elektromagnetycznego) zintegrowanej z optoelektroniką wojskową. Dzięki temu firma chce wprowadzić na rynek produkty innowacyjne w skali świata. Tego rodzaju optoelektronika to, według badań rynku konsumenckiego, setki milionów euro przychodów rocznie.

Elektronika dla potrzeb wojska to też rynek na poziomie 100–200 mln zł potencjalnych przychodów dla VIGO, ale dużo większy dla integratorów urządzeń w produkowanych przez nich platformach, takich jak producenci dronów, czołgów, rakiet samonaprowadzanych.

– My produkujemy komponenty, ale umożliwiamy klientom produkowanie całych systemów. Nasze komponenty są sercem tych urządzeń – opowiada Emil Batorowicz.

Już obecnie ich detektory podczerwieni wykorzystywane są w głowicach inteligentnej amunicji, która na podstawie śladu termicznego potrafi z dużą dokładnością trafić w cel, nie stwarzając zagrożenia dla obiektów cywilnych. Dzięki nowym inwestycjom będą mogli robić komponenty jeszcze mniejsze, a tym samym jeszcze bardziej użyteczne.

– To dla nas ważne, bo choć nasze urządzenia są w kosmosie, to tak naprawdę zarabiamy na przemyśle, obronności, transporcie. Kosmos jest tylko wisienką na torcie, fajną i modną, ale dziś mało opłacalną – podkreśla prezes Piotrowski.

– Zysk jest raczej generowany z tego, co satelita umożliwia. Pozwala na przykład na rozpoznanie terenu przesuwającym się czołgom i wojskom, wykrywa zagrożenia. Skoro więc nasze urządzenia i detektory są na Marsie, na międzynarodowej stacji kosmicznej, a teraz polecą na Księżyc, to mogłyby też być na polskich satelitach – dodaje prezes Piotrowski.

Ratują zdrowie i życie na polu walki

W najnowszym programie Artemis ich urządzenia na lądowniku księżycowym będą monitorować jakość powietrza, zabezpieczając zdrowie i życie astronautów. Kolejny ich projekt ma pozwolić na umieszczenie komponentów, które zajmują kilka centymetrów sześciennych, na jednym chipie.

Wówczas do zegarków, telefonów komórkowych, samochodów czy innych noszonych lub używanych na co dzień urządzeń elektronicznych trafią detektory medyczne, które będą monitorować parametry zdrowia czy jakość otaczającego nas powietrza.

Dziś nie jest to już opowieść science fiction. W VIGO pracują nad tym, by w jednym chipie, umieszczonym w zegarku czy innym podobnym urządzeniu, znalazło się całe laboratorium, badające przykładowo skład chemiczny skóry, krwi, płynów ustrojowych, jak ślina czy mocz i na podstawie analizy z tych badań sygnalizowanie, że coś jest nie tak z naszym zdrowiem.

Pracują też nad urządzeniem do badania glukozy. Gdy powstanie, to będzie przełom na rynku. Pozwoli na badanie poziomu glukozy bez kłucia igłą. Tego rodzaju urządzenia trafią na rynek cywilny, ale VIGO ma też ofertę dla wojska.

Urządzenia, które oferują wojsku, dotyczą nie tylko kosmosu. Równie dobrze mogą służyć żołnierzom wojsk lądowych, ratując im życie i zdrowie. Choćby systemy wczesnego ostrzegania przed namierzeniem.

– Aby czołg czy inny sprzęt bojowy został namierzony, musi być na niego skierowane jakieś promieniowanie. Detektory VIGO wykrywają pojedyncze cząsteczki światła – fotony – dzięki czemu systemy samoosłony pojazdu zostają automatycznie uruchamiane i jednostka ma szanse bezpiecznie oddalić się z pola rażenia – wyjaśnia Emil Batorowicz.

Inny przykład. W ferworze walki załoga czołgu może początkowo nie zauważyć, że w środku pojawił się ogień. Gdy się rozprzestrzeni, dotrze do składowanej amunicji i cały czołg wyleci w powietrze. Dzięki ich czujnikom można wykryć pierwszy ogień już w zarodku i szybko go zgasić. Czołg może być nadal operacyjny.

Bezpieczeństwo żołnierzom zapewniają także produkowane urządzenia ostrzegające. Są lepsze od radaru. Radar pokaże, że coś się rusza, a urządzenie VIGO pozwala na obserwację w podczerwieni i może wykryć nawet pojedynczego, leżącego żołnierza czy inny nieruchomy obiekt emitujący ciepło.

– Prawda jest taka, że komponenty, które produkuje ożarowska spółka, często stanowią 90% wartości całego urządzenia elektronicznego, które kupujemy w zagranicznych firmach, a mamy w Polsce duży potencjał firm elektronicznych, optoelektronicznych, fotonicznych, mikroelektronicznych, które mogą dostarczyć wojsku bardzo dobre radary, kamery, systemy zabezpieczenia, systemy przeciwpożarowe, systemy ostrzegania przed napromieniowaniem, oślepiania czy naprowadzania rakiet, które można z wykorzystaniem tych systemów budować. To pod każdym względem korzystne rozwiązanie – jest przekonany Adam Piotrowski.

Klaudiusz Kaleta

redaktor naczelny SektorObronny.pl
Data publikacji:
czerwiec 2024
Udostepnij:
Suwerenność technologiczna i długofalowe inwestycje w rozwój kadr – to gwarancje rozwoju i innowacyjności polskiego przemysłu obronnego

Suwerenność technologiczna i długofalowe inwestycje w rozwój kadr – to gwarancje rozwoju i innowacyjności polskiego przemysłu obronnego

Od systemów dowodzenia dla Marynarki Wojennej po ochronę infrastruktury krytycznej i zaawansowane technologie dla obrony powietrznej – Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej, powszechnie znany w środowisku ekspertów jako CTM, od ponad 40 lat stanowi kluczowy filar polskiego przemysłu obronnego. W rozmowie z prezesem Marcinem Wiśniewskim przyglądamy się ewolucji firmy, roli suwerenności technologicznej, wyzwaniom związanym z kształceniem nowych kadr oraz globalnym ambicjom CTM. Jakie znaczenie dla bezpieczeństwa Bałtyku ma projekt Cyfrowy Bałtyk? Jakie innowacje firma rozwija w obszarze bezzałogowych systemów morskich i powietrznych? Jak CTM włącza się w program Wisła i współpracę z NATO? Odpowiedzi na te między innymi pytania można znaleźć właśnie czytając wywiad lub oglądając go w wersji wideo, do której odesłanie znajduje się poniżej!

Izraelskie rozwiązania dla bezpieczeństwa i obronności to sprawdzony w boju asortyment – teraz Izrael chce zainteresować nimi Polskę

Izraelskie rozwiązania dla bezpieczeństwa i obronności to sprawdzony w boju asortyment – teraz Izrael chce zainteresować nimi Polskę

Izraelskie firmy z sektora obronnego zaprezentowały w Warszawie swoją ofertę produktów, którą mogą być zainteresowane polskie Siły Zbrojne, Straż Graniczna i inne służby odpowiedzialne za obronność i ochronę obiektów strategicznych podczas konferencji „Defense and Homeland Security Conference”, zorganizowanej przez IMPROVATE Group z Izraela oraz polską firmę JJB Defence ze Szczecina. Podczas panelu eksperckiego, który był również elementem konferencji, dyskutowano między innymi na temat wykorzystania zaawansowanych technologii we współczesnych działaniach wojennych. Wnioski z konferencji – w kwestiach bezpieczeństwa i obronności musimy przewidywać nieprzewidywalne.

Fabryka Broni kończy rekordowy rok – a przed nią dynamiczny rozwój, innowacje i realizacja strategicznych kontraktów

Fabryka Broni kończy rekordowy rok – a przed nią dynamiczny rozwój, innowacje i realizacja strategicznych kontraktów

Miniony 2024 rok długo będzie pamiętany w Fabryce Broni „Łucznik” – Radom. Pod choinkę, tuż przed świętami, radomska spółka dostała rekordowy kontrakt wart ponad 1 mld zł. Fabryka w Radomiu dostarczy za te pieniądze armii karabiny, granatniki i pistolety. Aby wywiązać się z zamówienia, które ma zostać zrealizowane do 2029 roku spółka rozbudowuje zakład.

Sektor Obronny
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.