Nowa hipersoniczna superbroń Oriesznik – rosyjskia rakieta grozy czy propagandowy mit?

RS-28 Sarmat
Nie milkną wciąż echa po rosyjskim ataku, który miał miejsce 21 listopada 2024 r. Rosyjskie rakiety zaatakowały między innymi zakłady Jużmasz w Dnieprze na Ukrainie. Niby nic szczególnego podczas wojny, którą Rosjanie rozpoczęli ponad 1000 dni temu. A jednak ten atak uznano za wyjątkowy za sprawą użytego po raz pierwszy balistycznego pocisku hiperdźwiękowego Oriesznik. Ta międzykontynentalna rakieta balistyczna może przenosić ładunki jądrowe, a jej zasięg wynosi blisko 6000 kilometrów.

Oriesznik osiąga prędkość 10–11 machów, czyli w ciągu sekundy przelatuje 2–3 kilometry. Ta międzykontynentalna rakieta balistyczna może przenosić ładunki jądrowe, a jej zasięg wynosi blisko 6000 kilometrów. Tym razem w ataku w Dnieprze – jak się okazało – pocisk nie miał głowicy nuklearnej, lecz głowicę betonową, taką jak rakieta manewrującą, która spadła w połowie 2023 r. w lesie pod Bydgoszczą. Ale nawet w takim przypadku siła uderzenia i odłamki spadającej rakiety były bardzo niebezpieczne.

W zaatakowanej przez Rosjan fabryce remontowano i naprawiano zachodnie czołgi i wozy bojowe, między innymi bojowe wozy piechoty Bradley i czołgi Leopard. Jednak to nie zagrożenie zniszczenia zachodniego sprzętu okazało się najważniejszą obawą analityków. Ukraińskie, a następnie zachodnie, agencje podały bowiem początkowo informację, że do ataku na zakład Rosjanie po raz pierwszy użyli pocisku balistycznego o zasięgu międzykontynentalnym (ICBM) RS-26 Rubież.

W rosyjskich źródłach pojawiły się również przekazy sugerujące, że Oriesznik jest jakąś formą pochodną pocisków RS-28 Sarmat, czyli superciężkich międzykontynentalnych pocisków balistycznych, które Rosja oficjalnie wprowadziła na uzbrojenie we wrześniu 2023 roku, po wielu latach prac badawczych i testów prowadzonych zresztą ze zmiennym szczęściem.

Potem prezydent Władimir Putin w specjalnym orędziu telewizyjnym oświadczył, że był to najnowszy, nieznany dotąd światu, rosyjski balistyczny pocisk hipersoniczny średniego zasięgu Oriesznik. Powiedział, że Rosja przetestowała jeden z najnowszych rosyjskich systemów rakietowych średniego zasięgu w warunkach bojowych. Następnie dodał, że pocisk hipersoniczny może być wyposażony w głowice nuklearne, a jego zestrzelenie przez obronę przeciwlotniczą jest niemożliwe.

Podobnie Putin mówił wcześniej o hipersonicznym pocisku Kindżał, który po otrzymaniu przez Ukrainę pocisków przeciwlotniczych i przeciwrakietowych Patriot okazał się jednak zniszczalny. Do tego Amerykanie wkrótce potem podali, że ten nieznany niby światu pocisk, oparty jest o konstrukcję znanego pocisku RS-26. W 2018 roku Kreml porzucił prace nad tą bronią, ale dysponuje kilkoma jej egzemplarzami. Według dostępnych danych Kreml miał w swoim arsenale osiem rakiet Rubież.

Być może z kilku z nich Rosjanie skompletowali nową rakietę, albo też kupili i zmodyfikowali pociski z Iranu lub z Korei Północnej, która dokonała ostatnio kilka spektakularnych prób własnych rakiet balistycznych.

Jak podała agencja CCN jedna trzecia uderzeń rakietowych na Ukrainie dokonywana jest przy użyciu północnokoreańskich pocisków. Niedawno północnokoreańska rakieta wzniosła się na 7000 kilometrów (granica kosmosu to 100 km). Co więcej, rakiety te latają tylko dlatego, że do ich budowy wykorzystano zachodnie podzespoły, które Korea Północna pozyskuje mimo sankcji. Podobnie zresztą, jak Rosja.

Nie wiadomo, jaki pocisk uderzył w zakład na Ukrainie – pewne jednak, że to groźna broń

W Rosji, po informacji przekazanej przez Putina o skutecznym ataku pociskiem Oriesznik, wybuchł szał radości. Media prześcigały się w tworzeniu scenariuszy uderzeń, w wyniku których spłonie Kijów. Pociski Rubież przystosowane są do przenoszenia ładunków jądrowych. Podobnie jak rakieta Oriesznik. Międzykontynentalny pocisk RS-26 Rubież, będący następcą radzieckiego pocisku RSD-10 Pionier, wystrzeliwany jest na ogromną wysokość do stratosfery i spadając porusza się z olbrzymią prędkością 20.000 kilometrów na godzinę. Dlatego tak trudno go zestrzelić. Oczywiście każde wystrzelenie międzykontynentalnej rakiety balistycznej jest monitorowane przez satelity rozpoznawcze w przestrzeni kosmicznej.

Możliwe, że jednym z celów użycia tej rakiety było sprawdzenie czy systemy rozpoznawcze, którymi dysponują Amerykanie, są w stanie wykryć tę rakietę. Taka teza jest jednak o tyle wątpliwa, że – jak poinformowała administracja Białego Domu – Rosjanie poinformowali USA o wystrzeleniu pocisku balistycznego z półgodzinnym wyprzedzeniem. Zaznaczyli również, że pocisk nie zawiera głowicy jądrowej. Raczej należy więc założyć, że zasadniczym założeniem Kremla była demonstracja polityczna. Podkreślił to także Siergiej Karakajew, dowódca Wojsk Rakietowych Strategicznego Przeznaczenia, który oświadczył, że wystrzelona na Dniepr rakieta może skutecznie atakować cele położone w całej Europie.

Abstrahując od tego, czy radary i satelity wykryłyby odpowiednio szybko użycie tego typu pocisku, trzeba jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie, kto dysponuje odpowiednimi systemami do jej zestrzelenia. Najprawdopodobniej Ukraina nie ma takiej broni, co sama przyznaje. Oręż do zwalczania pocisków na dużych wysokościach, także w stratosferze, ma NATO – między innymi USA, Niemcy i Francja. Takie pociski, w najnowszej wersji SM-3 Block IIA, latające o 50% szybciej od starszych pocisków tej klasy, są też w amerykańskiej bazie przeciwrakietowej w Redzikowie, w Polsce. Przypomnijmy, że Moskwa wpisała polską bazę w Redzikowie na listę priorytetowych celów zagrożonych użyciem broni nuklearnej. Dodajmy też, że Polska do systemów Patriot zakupiła przeciwrakietowe pociski PAC-3MSE, przeznaczone specjalnie do zestrzeliwania rakiet balistycznych.

Ukraina chce teraz też mieć takie systemy. Świadczą o tym starania, które potwierdza prezydent Wołodymyr Zełenski, dotyczące pozyskania środków obrony przed pociskami międzykontynentalnymi. W związku z użyciem przez Rosję eksperymentalnego typu rakiety, Ukraina apeluje o systemy THAAD (Terminal High Altitude Area Defense), amerykańskie systemy antybalistyczne o zasięgu ponad 200 km, mogące niszczyć taktyczne rakietowe pociski balistyczne oraz głowice bojowe w najniższej części egzosfery, czyli na początku ostatniej, terminalnej fazy ich lotu. Proszą też o zmodernizowane systemy Patriot, które też to potrafią.

Trudno podać informacje na temat zasadniczych parametrów pocisku RS-26 Rubież, ponieważ Rosjanie uważają te dane za supertajne. Wywiady zachodnie również niechętnie dzielą się swoimi informacjami na ten temat, by nie zdemaskować się, jakie informacje posiadają, bo to od razu nasunęłoby pytanie – skąd to wiedzą?

Rubież, Sarmat, Oriesznik – czym charakteryzują się te pociski?

Z dostępnych informacji wiadomo, że rakieta startowa RS-26 Rubież ma długość 20 m, a średnicę 2 m, jej masa startowa może wynosić 40–50 ton. Pocisk przenosi głowicę o masie do 1,5 tony na odległość do 6.000 kilometrów. Na wyposażeniu może mieć cztery głowice atomowe o mocy 300 kiloton każda.

Międzykontynentalny pocisk balistyczny (ICBM) RS-28 Sarmat – według nomenklatury NATO nazywany SS-X-30 Satan II – ma natomiast długość 35,5 m, a średnicę 3 m, jego masa startowa wynosi około 208 ton. Pocisk przenosi głowicę o masie 10 ton na odległość 18.000 kilometrów. Na wyposażeniu może mieć 10–15 głowic MIRV (Multiple Independently Targetable Reentry Vehicle) o mocy od 150 do 750 kiloton każda.

Jeszcze mniej, co zrozumiałe, wiadomo o parametrach techniczno-bojowych pocisku Oriesznik. Według wywiadu ukraińskiego ma zasięg około 6000 kilometrów. Rosjanie podali, że waży trzy razy tyle, co Iskander, czyli około 12 ton. Dodajmy, że 9K720 Iskander, lądowy pocisk balistyczny krótkiego zasięgu (Kod NATO – SS-26 Stone) o masie 3,8 ton, przenosi głowicę 780 kilogramów i ma zasięg od 50 do 280 kilometrów. Może przenosić taktyczne ładunki jądrowe. Duża część Polski jest w zasięgu Iskanderów, które od kilku lat stacjonują w Królewcu.

Ukraiński wywiad wojskowy (HUR) poinformował, że nowa rosyjska rakieta wyposażona jest w sześć głowic bojowych, z których każda zawierała sześć subpocisków. Spada z nieba niemal pionowo, a prędkość rakiety na końcowym odcinku trajektorii przekraczała 11 machów. Podano też, że nowe pociski przewyższają tradycyjne rakiety pod względem wszystkich parametrów, zarówno osiąganej wysokości lotu, jak i prędkości.

Rakieta została opracowana przez rosyjskie biura konstrukcyjne, głównie w Moskwie, a jej próby miały miejsce w październiku 2023 r. i czerwcu 2024 r. Wystrzelono ją z obwodu astrachańskiego, z poligonu Kapustin Jar, gdzie wcześniej była testowana. Czas lotu do celu wyniósł 15 minut. Przeleciała w tym czasie 1000 kilometrów. Tyle prawdopodobnie wynosi najniższy zasięg rakiety RS-26.

Rosja buduje kilkadziesiąt pocisków Iskander czy Kalibr, które mogą uderzać na taką odległość. Nie musiała uderzać na tak krótkim dystansie tym kosztownym pociskiem. Oczywiście nie wiadomo dokładnie, ile kosztuje, ale szacuje się, że około 90–100 mln dolarów? Dla przykładu koszt jednej rakiety typu Ch-101 to około 13 mln dolarów. Pociski typu Kalibr warte są po 6,5 mln dolarów. Tańsze Iskandery kosztują 3 mln dolarów, a pocisk Oniks – 1,5 mln dolarów. Toczka, która znajdowała się również na uzbrojeniu wojska w PRL, to wydatek około 300 tys. dolarów.

Szef wywiadu Kyryło Budanow podkreślił, że rakieta, którą Rosjanie wystrzelili na fabrykę w Dnieprze, ma charakter eksperymentalny. Dodał, że w Rosji istnieją co najmniej dwa prototypy tej rakiety. Również Oriesznik, to nazwa naukowa tej rakiety. Jej rzeczywista nazwa to Kedr. Potwierdził, że pocisk jest nośnikiem broni nuklearnej. Putin zapowiedział, że będzie kontynuować testy rakiety także w warunkach bojowych, w zależności od sytuacji i charakteru zagrożeń dla bezpieczeństwa Rosji.

Start pocisku rosyjskiego RS-26 Rubież

Start pocisku rosyjskiego RS-26 Rubież. fot. mil.ru

Testy w warunkach bojowych czy demonstracja siły?

Równie ważne, jak to, co właściwie wystrzeliła Rosja na Dniepr (prezydent Zełenski zapowiedział ujawnienie wkrótce większej ilości informacji o pocisku), jest odpowiedź na pytanie, po co Rosja wystrzeliła ten pocisk?

W końcu było to jedno z najdroższych pojedynczych rosyjskich uderzeń w Ukrainę w czasie tej wojny, a jak powiedział szef ukraińskiego wywiadu, niczego w tej wojnie nie zmieni. Według niego atak był sygnałem, że Rosjanie już zupełnie oszaleli.

Większość specjalistów wojskowych jest zdania, że atak ten nie miał na celu zademonstrowania możliwości rosyjskich sił rakietowych, ale cel psychologiczny, skierowany jak zwykle do krajów zachodnich.

Po raz kolejny, w odwecie za zgodę na używanie przez Ukrainę broni dalekiego zasięgu do atakowania celów w głębi Rosji, Putin musiał coś zrobić, by nie stracić twarzy przed własnym społeczeństwem. Tak wynika z przekazu Putina. Oznajmił, że Federacja Rosyjska dysponuje nowymi, nieznanymi dotąd pociskami rakietowymi o ogromnych możliwościach bojowych. Jedna może zniszczyć wielomilionowe miasto. Bójcie się, bo możemy jej użyć.

Nieprzypadkowo Putin w swoim orędziu podkreślił, że Oriesznik jest niemożliwy do przechwycenia przez przeciwnika i może uderzyć w cele w całej Europie.

Dmitrij Pieskow powiedział wprost, że to sygnał wysłany do USA.

– Obecna administracja w Waszyngtonie miała okazję zapoznać się z tą wiadomością i ją zrozumieć. Mam nadzieję, że zrozumieli – zaznaczył Pieskow.

Według specjalistów wojskowych to nic innego, jak kolejne wołanie o wstrzymanie pomocy dla Ukrainy. Jeszcze możecie zrezygnować z przekazania nowego pakietu uzbrojenia dla Ukrainy, który znajduje się już w Polsce, a w którym znajdują się rakiety dalekiego zasięgu. Analitycy i komentatorzy wskazują, że to akt desperacji ze strony Rosji, której skończyły się opcje straszenia. Orędzie Putina uznano za jego atomowy krzyk, z nadzieją na kolejne zastraszenie cywilizowanego świata.

Co na to NATO i nowy Parlament Europejski?

Odpowiedź NATO jest jednoznaczna. Nie zostawimy Ukrainy samej. Siły ukraińskie, niemal natychmiast po ataku na Dniepr uderzyły rakietami ATACMS i pociskami Storm Shadow w zakłady produkujące amunicję w Krasnodarze. Rosja ma tendencję do tworzenia fikcyjnych projektów zbrojeniowych. Jej cudowne niezniszczalne bronie, jak choćby hipersoniczny Kindżał, okazały się przereklamowane. A to tylko czubek góry lodowej. Rosjanie wciąż nie mają zapowiadanego lepszego do zachodniego uzbrojenia, supernowoczesnych czołgów ani aktywnych systemów obrony dla wozów bojowych. Żeby budować pociski rakietowe musieli nawet używać elektronicznych części z pralek rabowanych w Ukrainie.

Nie chodzi przy tym o huraoptymistyczne negowanie zdolności bojowych rosyjskiej armii, bo są one wciąż ogromne. Do tego ich potęga opiera się na prawie 6000 głowic jądrowych, które posiadają. Nawet jeśli jest tak, jak twierdzą zachodni specjaliści, że do użycia nadaje się może jedna czwarta z tych głowic, bo reszta powinna być już dawno zutylizowana, to i tak tych sprawnych wystarczyłoby do kilkukrotnego zniszczenia życia na ziemi.

Dlatego USA i ich sojusznicy wciąż stoją przed trudnym wyborem – co i w jaki sposób zrobić, by skutecznie odstraszyć Kreml przed eskalacją nuklearną, unikając jednocześnie scenariusza pełnowymiarowego konfliktu z Rosją.

Problemy, których Rosja ma coraz więcej, mogą świadczyć o tym, że Moskwa również może mieć dość tej wojny. Jej przedłużanie na pewno budzi obawy na Kremlu. Coraz więcej żołnierzy opuszcza szeregi rosyjskiej armii. Niektórzy z nich ukrywają się na terenie Rosji, inni uciekają za granicę. Wzrósł ostatnio bardzo znacznie, do 79%, odsetek Rosjan opowiadających się za natychmiastowym rozpoczęciem negocjacji z Ukrainą. Wskaźnik ten wzrósł o 13% w porównaniu do lata 2023 r.

Zachód ma teraz za zadanie nie dać się wciągać w grę Kremla, nie wzmacniać rosyjskiego szantażu, a jednocześnie nie pozwolić na kapitulację Ukrainy. Wydaje się, że jest to problem ważny również dla Ameryki i dlatego prezydent Donald Trump będzie musiał o tym pamiętać, próbując negocjować warunki przerwania wojny w Ukrainie.

Warto również podkreślić, jak doniosłe znaczenie w obecnej sytuacji będą miały decyzje i działania podejmowane w Unii Europejskiej.

Parlament Europejski zatwierdził 27 listopada 2024 r. skład nowej Komisji Europejskiej, która obejmie formalnie swój urząd od 1 grudnia 2024 r. i będzie urzędować przez kolejne pięć lat.

Ursula von der Leyen, dotychczasowa i przyszła przewodnicząca Komisji Europejskiej (KE), w przemówieniu przed głosowaniem przedstawiła swój program i priorytety, podkreślając między innymi, że bezpieczeństwo Europy zawsze będzie priorytetem tej Komisji. Zaznaczyła, że właśnie dlatego Andrius Kubilius, były premier Litwy, został pierwszym w historii europejskim komisarzem do spraw obronności, a ponieważ nie ma czasu do stracenia, w ciągu pierwszych 100 dni powstanie biała księga na rzecz obronności.

– Wojna, konflikt i cierpienie ludzkie cały czas szaleją w naszym sąsiedztwie – od Ukrainy, przez Bliski Wschód, aż po część Afryki. Europa musi odgrywać większą rolę we wszystkich tych obszarach. Mamy obowiązek, by pomóc w zakończeniu tego cierpienia – stwierdziła szefowa KE.

– Wojna szaleje u granic Europy, a my musimy być gotowi na to, co przyjdzie potem. Pracować ręka w rękę z NATO. Wystarczy przytoczyć tylko jedną liczbę. Rosja wydaje na zbrojenia prawie 9% Produktu Krajowego Brutto (PKB), podczas gdy kraje Unii Europejskiej średnio na obronność przeznaczają około 1,9% PKB. Coś w tym równaniu jest nie tak – dodaje von der Leyen. – Nasze wydatki na obronę muszą zostać zwiększone. Potrzebujemy wspólnego rynku dla obronności, potrzebujemy wzmocnienia bazy naszego przemysłu, poprawienia mobilności wojskowej i wspólnych projektów europejskich na rzecz obrony – skonstatowała von der Leyen.

Dodała również, że bezpieczeństwo i marzenie o wolności to nie tylko wizja 27 krajów obecnej Unii Europejskiej. Marzą o niej kraje Bałkanów Zachodnich, Ukraina, Mołdawia i inne kraje tego regionu, a jednocześnie widzimy, że Rosja nie zawaha przed niczym, aby temu zapobiec. Zadaniem Unii Europejskiej jest nieustanne dążenie do tego, żeby takie kraje jak chociażby Ukraina stały się częścią Wspólnoty Europejskiej.

Klaudiusz Kaleta

redaktor naczelny SektorObronny.pl
Data publikacji:
listopad 2024
Udostepnij:
Drony lądowe – autonomiczni wojownicy zmieniają oblicze wojny

Drony lądowe – autonomiczni wojownicy zmieniają oblicze wojny

Najwięksi nawet niedowiarkowie przekonali się już, że ewentualne przyszłe wojny, do których oby nie doszło, będą głównie konfliktami, gdzie w walkach żołnierzy zastępią różnego rodzaju systemy bezzałogowe. Obecnie najszybciej rozwija się segment dronów powietrznych. To one przede wszystkim sprawiły, że front na Ukrainie stoi niemal w miejscu, a nacierający Rosjanie ponoszą niebywałe straty, chociaż Rosja nigdy nie liczyła się z żołnierzami, traktując ich jako mięso armatnie. Tak jest do dziś, ale prędzej czy później, jeśli wojna się nie zakończy, Rosja to odczuje, bo tak naprawdę wyścig zbrojeń pod względem autonomicznych platform bezzałogowych dopiero się rozkręca. Także tych lądowych.

Drony na uwięzi – czyli dlaczego Książę Wandal Nowogrodzki zaskoczył Ukraińców

Drony na uwięzi – czyli dlaczego Książę Wandal Nowogrodzki zaskoczył Ukraińców

Na początku sierpnia 2024 roku na tereny obwodu kurskiego na terenie Rosji wkroczyło około 10.000 ukraińskich żołnierzy, zajmując blisko 1250 kilometrów kwadratowych rosyjskiego terytorium. Niedługo potem Rosjanie pochwalili się filmem, na którym operatorzy dronów elitarnych oddziałów rosyjskich wojsk powietrznodesantowych niszczą bezlitośnie ukraińską kolumnę czołgów, wozów bojowych oraz pojazdów pancernych w tym rejonie. Ukraińcy okazali się wówczas bezbronni, mimo że ich wozy bojowe miały zakłócacze systemów elektronicznych. Co było tego przyczyną i jakie wnioski wyciągnęli z tych bolesnych doświadczeń?

Bezzałogowy samolot PHASA-35 w stratosferze – energia słoneczna w służbie wywiadu i łączności

Bezzałogowy samolot PHASA-35 w stratosferze – energia słoneczna w służbie wywiadu i łączności

Wojsko zawsze było matką wynalazków, a wojna poligonem, na którym je testowano i rozwijano. Z czasem wiele produktów i technologii wynalezionych lub rozwiniętych przez wojsko trafiało do cywila. Korzystamy z nich na co dzień, nie zdając sobie nawet sprawy, że bez wojska nie mielibyśmy na przykład komputerów, nawigacji satelitarnej GPS, kuchenek mikrofalowych czy kleju Super Glue, wykorzystywanego w medycynie wojskowej do zamykania ran, wynalezionego przypadkowo przez amerykańskiego chemika pracującego nad przezroczystymi plastikowymi celownikami dla karabinów w latach 40. XX wieku.

Sektor Obronny
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.