Taka sytuacja nie jest wcale hipotetyczna. Pamiętamy, jak prezydent Donald Trump zezłościł się na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który podczas rozmowy w Białym Domu 28 lutego 2025 roku odważył się mieć własne zdanie. Zaraz potem rząd Stanów Zjednoczonych poinformował, że wstrzymał Ukrainie dostęp do tajnych zdjęć satelitarnych, które wykorzystywała w wojnie obronnej z Rosją. W następstwie tej decyzji Narodowa Agencja Wywiadu Geoprzestrzennego (NGA) odcięła Ukrainie dostęp do komercyjnych zdjęć satelitarnych gromadzonych przez rząd USA.
Dyplomatyczna niedyplomacja
Do dyskusji na temat wsparcia wywiadowczego Ukrainy włączył się też na początku marca 2025 roku Elon Musk stwierdzając, że następnym krokiem wobec Ukrainy może być zablokowanie systemu Starlink, którego Musk jest właścicielem.
– Mój system Starlink jest podstawą ukraińskiej armii. Jeśli go wyłączę, cały front upadnie – napisał na platformie X Elon Musk.
Firma Muska, SpaceX, dostarczyła od początku rosyjskiej agresji na Ukrainie dziesiątki tysięcy terminali podłączonych do sieci satelitarnej Starlink. Urządzenia te są bardzo ważne, bo zapewniają ukraińskim żołnierzom utrzymanie łączności w trudnych warunkach frontowych. Rosyjskie wojsko wielokrotnie próbowało zakłócić usługi Starlink na Ukrainie i prawdopodobnie używało ich również na przemycanych terminalach dla własnych potrzeb. I chociaż część specjalistów uważa, że te nieautoryzowane użycia sytemu Starlink zostały ostatecznie zablokowane, pewności nie ma.
Na słowa Muska zareagował polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, przypominając, że to Warszawa finansuje ten system dla Ukrainy. Według informacji, które podał resort cyfryzacji, Polska płaci za abonent gwarantujący Ukrainie dostęp do materiałów z tych satelitów 50 mln euro rocznie. I to już od czterech lat. Sekretarz stanu USA Marco Rubio stwierdził wówczas w odpowiedzi, że nikt nie groził odcięciem Starlinka, bo bez niego Ukraina dawno przegrałaby tę wojnę, a Rosjanie byliby teraz na granicy Polski. Sikorski podziękował amerykańskiemu sekretarzowi stanu dodając, że Ukraina może liczyć na dostarczenie internetu przez USA i Polskę.
– Bądź cicho, mały człowieku. Płacicie tylko małą część realnego kosztu. A Starlinka nie da się zastąpić – napisał wówczas Musk.
Przypominamy tę tweetową wymianę zdań, bo platforma ta staje się częścią amerykańskiej polityki zagranicznej USA. W panującym wciąż chaosie informacyjnym, jaki funduje nam prezydent USA i jego administracja, trudno wykluczyć, że nie dojdzie rzeczywiście do sytuacji, która będzie trudna dla Ukrainy, ale także dla Europy. Wprawdzie ostatecznie w opisywanej sytuacji Donald Trump zmienił tę decyzję zaraz po deklaracji Ukraińców, że podpiszą umowę dającą Ameryce dostęp do złóż surowców ziem rzadkich i po wyrażeniu zgody przez Zełenskiego na trzydziestodniowy rozejm, ale problem szybko wrócił. Za zgodę na rozejm Rosjanie żądają bowiem wstrzymania amerykańskich dostaw uzbrojenia oraz przekazywania wywiadowczych danych satelitarnych Ukrainie. Rosną też obawy, że rozpływający się nad pragnącym pokoju Putinem, amerykański prezydent, za wszelką cenę chce pokazać, jak jest skuteczny, za szybki rozejm zgodzi się na warunki Putina kosztem Ukrainy. Putin to wszystko widzi i – jak się wydaje – zręcznie i skutecznie manipuluje Trumpem, by realizować własne cele. To byłby też duży problem dla Europy.
– Putin jednocześnie ze staraniami o zaakceptowanie swoich żądań wobec Ukrainy toczy grę o skłócenie Europy. Stara się ją podzielić i nakłonić prezydenta Trumpa, który nie ukrywa, że Europy nie kocha, do jej pozostawienia samej sobie. Ma nadzieję, że gdyby Ameryka porzuciła Europę, by zająć się tym co dla niej najważniejsze, czyli Chinami i obszarem Indo-Pacyfiku, łatwiej sobie z nią poradzi – przypomina gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Tylko chwilowe zawieszenie przekazywania danych wywiadowczych miało taki wpływ na działania ukraińskiej armii, że musiała ona pospiesznie wycofać swoje jednostki z rosyjskiego obwodu kurskiego. Bez tych danych nie było bowiem mowy o namierzaniu celów położonych daleko na rosyjskim zapleczu oraz o obserwowaniu ruchów ich wojsk. Ukraińskie systemy rakietowe HIMARS z pociskami ATACMS, były „ślepe”. Nie mogły razić skutecznie celów na odległościach 300 km. Na szczęście nie trwało to długo. Ukraina zgodziła się na podpisanie umowy handlowej z USA i na trzydziestodniowy rozejm z Rosją i Donald Trump szybko przywrócił pomoc wojskową dla Ukrainy oraz zaczął dostarczać jej wywiadowcze materiały satelitarne.
Niepokój w Europie jednak pozostał, bo co by się stało, gdyby na dłużej przerwano dostarczanie wsparcia wywiadowczego?
Wojna trwa również w kosmosie
Po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny na Ukrainie w 2022 roku, Rosja – prócz użycia sprzętu konwencjonalnego – podjęła również wojnę elektroniczną, sięgającą nawet kosmosu, której przejawami są chociażby działania mające na celu zakłócanie łączności satelitarnej wykorzystywanej przez Ukrainę. Rosji udało się na początku wyłączyć lub zakłócić część satelitów i wyłączyć inne systemy komunikacyjne. Szczególnie intensywne były próby zakłócania sygnałów systemu Starlink dostarczanego przez firmę SpaceX.
Elon Musk, założyciel SpaceX, informował wówczas, że niektóre terminale Starlink w pobliżu obszarów konfliktu były zakłócane przez kilka godzin, ale najnowsza aktualizacja oprogramowania pozwoliła ominąć te zakłócenia. Firma przeznaczyła znaczne zasoby na przeciwdziałanie rosyjskim próbom zakłócania Starlink na Ukrainie i jak podkreślił Musk, efektem tego było to, że Rosja zdołała wyłączyć wszystkie inne systemy komunikacyjne, z wyjątkiem Starlink, który pozostał operacyjny pomimo rosyjskich prób zakłóceń.

fot. pixabay
Według raportu The Washington Post z kwietnia 2023 roku, Rosja eksperymentowała z systemami walki elektronicznej Tobol, aby zakłócić transmisje Starlink na Ukrainie. Dokumenty wywiadowcze wskazują, że Moskwa testowała te systemy przez kilka miesięcy, choć nie jest jasne, czy próby te zakończyły się sukcesem.
– Wybuch wojny w Ukrainie był momentem zwrotnym w myśleniu o europejskim systemie łączności. Wcześniej nikt się tym nie przejmował, bo mamy przecież systemy telefonii komórkowej, mamy jakieś satelity, to czym się przejmować – mówi Paweł Rymaszewski, prezes polskiej spółki kosmicznej Thorium Space. – Pierwsze godziny wojny pokazały jednak, że wszystkie systemy łączności naziemnej i satelitarnej przestały działać. Telefony komórkowe, światłowody, internet, wszystko przestaje działać i to normalne, nawet w przypadku takich sytuacji kryzysowych jak powódź czy wielkoobszarowe pożary, ale dopiero unaocznienie tego w praktyce było zimnym prysznicem dla administracji unijnej. A do tego doszły jeszcze problemy z łącznością satelitarną. I to już był szok dla wielu decydentów, bo satelity komercyjne są zajęte, a i tak na polu bitwy parametry i zasięgi satelitów muszą być inne niż w przypadku rozwiązań komercyjnych. Nie da się też kupić szybko żadnych nowych urządzeń i systemów, bo one nie leżą na półkach w magazynach. I wtedy tak naprawdę nastąpił natychmiastowy powrót do rozmów i działań dyplomatyczno-geopolitycznych, mających przyspieszyć rozwój technologii kosmicznych w Europie – opowiada Paweł Rymaszewski.
Kolejne dwa lata nie przyniosły jednak spodziewanego przebudzenia w Europie, i to – jak dobrze wiemy – nie dotyczyło wyłącznie projektów technologii kosmicznych, ale także innych pilnych kwestii związanych z obronnością, jak chociażby produkcji amunicji 155 mm, sprzętu wojskowego czy nawet przeznaczenia dodatkowych środków finansowych w budżetach na obronność w wielu krajach. A w przypadku łączności satelitarnej panowało przekonanie, że działa przecież cały czas sojuszniczy Starlink, więc może nie ma sensu w Europie rozwijać konkurencyjnego systemu, a zaoszczędzone pieniądze może lepiej przeznaczyć na inne cele.
Jak wskazuje Paweł Rymaszewski, tak naprawdę dopiero dwa kolejne zimne prysznice zmotywowały Unię Europejską do realnego działania. Pierwszym było pokazanie przez Muska, że może on swobodnie włączać i wyłączać dostęp do danych przekazywanych przez systemy Starlink. Drugim okazała się polityka prezydenta Donalda Trumpa, jego podejście do zasobów naturalnych, sposób traktowania Unii Europejskiej i innych krajów, które nie są wobec Stanów Zjednoczonych służalczo uległe, styl prowadzenia negocjacji, a także pozbawienie Ukrainy dostępu do danych wywiadowczych, a finalnie uniemożliwienie im korzystania z amerykańskiej broni przekazanej wcześniej Ukrainie.
– Unia Europejska zrozumiała chyba w końcu, że jeżeli my, jako poszczególne kraje lub jako region, nie mamy guzika do włączania i wyłączania systemów czy sprzętów, którymi dysponujemy, to nie mamy nic – podkreśla Paweł Rymaszewski z Thorium Space. – Widać to po ożywionych działaniach związanych z IRIS2, które rozpoczęły się od grudnia 2024 roku. To jest największy europejski program dotyczący systemu bezpiecznej łączności krytycznej dla wszystkich krajów członkowskich w historii Europy, wart ponad 10 miliardów euro.
Alternatywa wywiadowcza dla systemu Starlink?
Coraz głośniej wybrzmiewa dzwonek alarmowy sygnalizujący, że trudno będzie Europie liczyć wyłącznie na Amerykę. Pojawia się jednak pytanie, czy gdyby rzeczywiście doszło do kryzysu w stosunkach międzynarodowych USA z Europą, byłaby ona w stanie zapewnić tego rodzaju wywiadowczą pomoc Ukrainie, skoro sama w dużej części korzysta z danych amerykańskich? I pytanie jeszcze ważniejsze, czy w obecnej, niepewnej sytuacji Europa byłaby w stanie zapewnić takie możliwości europejskim członkom NATO?
Niemal od razu po ogłoszeniu wstrzymania pomocy wywiadowczej dla Ukrainy przez USA kilka firm branżowych stwierdziło, że nie zrezygnowały z robienia zdjęć nad Ukrainą. Podkreśliły, że nigdy nie blokowały sprzedaży komercyjnych zdjęć za granicę. Tak więc, gdy zablokowane informacje przestały płynąć na Ukrainę ze Stanów Zjednoczonych, ukraiński rząd nadal mógł kupować informacje bezpośrednio od komercyjnych dostawców.
Jednym z alternatywnych rozwiązań jest współpraca z Global Enhanced GEOINT Delivery (GEGD). To program rządu USA, który zapewnia dostęp do komercyjnych zdjęć satelitarnych, które zostały zlecone i zebrane przez rząd USA. System ten działa od 2011 roku i pobiera niejawne informacje wywiadowcze i geoprzestrzenne z szerokiej gamy źródeł dla ponad 400.000 użytkowników w kraju i za granicą, w tym od amerykańskich i zagranicznych komercyjnych dostawców obrazów satelitarnych.
Również Francja zadeklarowała oficjalnie, że będzie przekazywać Ukrainie dane o charakterze wojskowym. Dostawca obrazów satelitarnych Maxar Technologies potwierdził decyzję rządu USA o tymczasowym zawieszeniu dostępu Ukrainy, ale dodał, że ma umowy z rządem USA i dziesiątkami sojuszniczych i partnerskich krajów, a każdy klient sam podejmuje decyzje dotyczące sposobu wykorzystania i udostępniania tych danych.
To znaczy, że dostęp do zdjęć satelitarnych, po decyzji prezydenta USA, stał się bardziej skomplikowany, ale nie niemożliwy i Ukraina włączyła się w poszukiwanie nowych sposobów uzyskiwania tych danych. Ukraińska Prawda napisała, że wywiad wojskowy HUR współpracował w tym celu z fińską firmą ICEYE. Zdjęcia są drogie, ale można je kupić. Czarno-białe zdjęcie obszaru 25 x 25 km niezbyt dobrej rozdzielczości kosztuje 350 dolarów, a różne rodzaje wojsk potrzebują tysiące takich zdjęć.
Tarcia z administracją Trumpa motywują Unię Europejską do działania
A co ze Starlinkami, o których Elon Musk powiedział, że jeśli wyłączy system to cały front na Ukrainie upadnie? Łączność zapewniana przez satelity stała się kluczowa, gdy znaczna część infrastruktury telekomunikacyjnej Ukrainy została zniszczona wskutek agresji Rosji. Za wiele terminali Starlink w Ukrainie płaci Unia Europejska, jednak napięte relacje między Waszyngtonem i Kijowem wywołały obawy o przerwanie przez Starlink świadczenia tych usług.
– Unia Europejska ma własne możliwości satelitarne, które mogą zostać użyte w przypadku wycofania systemu Starlink. Ale wygląda na to, że nie będzie takiej konieczności – powiedział rzecznik Komisji Europejskiej Thomas Regnier, odnosząc się do wymiany zdań między Radosławem Sikorskim i Marco Rubio na platformie X.
Thomas Regnier dodał, że Unia Europejska dysponuje systemem zintegrowanej łączności satelitarnej krajów członkowskich GOVSATCOM. Mamy więc możliwości satelitarne w UE i jesteśmy gotowi wesprzeć Ukrainę, jeśli będzie taka potrzeba. Dodajmy jednak, że GOVSATCOM jest rozwiązaniem tymczasowym. Docelowo Unia Europejska będzie miała własny system satelitarny IRIS2 (IRIS SQUARE). Jednak Komisja Europejska dopiero pod koniec 2024 roku podpisała umowę koncesyjną z konsorcjum europejskich firm SpaceRISE na internet satelitarny. System IRIS2 ma być w pełni operacyjny za 5 lat, czyli w 2030 roku.
Program GOVSATCOM, dotyczący budowy rządowej łączności satelitarnej w Unii Europejskiej, został przyjęty w czerwcu 2017 roku, z założeniem, że Europa powinna mieć własny system łączności, ale prace nad nim ciągle trwają i do niedawna trwały – mówiąc oględnie – dość niespiesznie. Teraz – w związku z coraz bardziej gwałtownymi zmianami w sytuacji geopolitycznej – prace przyspieszają i program zaczyna mutować w IRIS2 – wieloorbitową konstelację satelitarnego Internetu. Według założeń ma ona zostać wdrożona przez Unię Europejską do 2027 roku, a początkowe usługi rządowe rozpoczną się w 2030 roku.
Według informacji, które przekazał Jean-Pierre Diris, koordynator międzyresortowy ds. IRIS2 i GOVSATCOM we Francji, w wywiadzie z Anne Orliac opublikowanym w Polytechnique insights IRIS2 będzie składać się z 264 satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO) na wysokości 1.200 km i 18 satelitów na średniej orbicie okołoziemskiej (MEO) na wysokości 8.000 km. Nie będzie więc megakonstelacją, taką jak Starlink czy projekt Kuiper realizowany przez Amazon, który zakłada w najbliższych latach wystrzelenie około 3.000 satelitów telekomunikacyjnych, a pierwsze 27 satelitów za pomocą rakiety Atlas V firmy United Launch Alliance (ULA) z bazy Cape Canaveral Space Force Station na Florydzie ma wystartować już 9 kwietnia 2025 roku, o godzinie 18:00 czasu polskiego. Ma jednak stać się alternatywą, czy też uzupełnieniem tych systemów, nad którym kontrolę będzie sprawować Unia Europejska.
Wątpliwości co do sojuszniczej współpracy spowodowały też, że trzy europejskie firmy lotnicze: Airbus, Leonardo i Thales Alenia Space zdecydowały się połączyć siły, aby stworzyć wspólny podmiot zdolny do konkurowania z amerykańskim SpaceX. Jak podano celem tej inicjatywy jest zwiększenie produkcji satelitów telekomunikacyjnych, co ma wzmocnić strategiczną niezależność Europy. Rozpoczęły się też rozmowy francuskiego operatora Eutelsat z Unią Europejską o zastąpieniu na Ukrainie terminali łączności Starlink. Firma jest już obecna na Ukrainie i ma tam tysiące terminali, ale nie wszystkie podłączone do sieci. Dostarczenie przez Eutelsat 40.000 terminali, podobnych do tych, jakimi dysponuje Starlink miliardera Muska, zajęłoby podobno dwa miesiące.
Kosmiczne partnerstwo European Union Space Surveillance and Tracking (EU SST)
Środki Europejskiego Funduszu Obronnego są również przeznaczane na wspieranie innowacji komercyjnych w dziedzinie zwiększenia świadomości sytuacyjnej w kosmosie. Unia Europejska rozszerza też swój program świadomości sytuacyjnej w przestrzeni kosmicznej w ramach Partnerstwa European Union Space Surveillance and Tracking (EU SST) i dąży do większego wykorzystania możliwości komercyjnych, co jest najnowszym krokiem w długoterminowym dążeniu do strategicznej autonomii, która mogłaby uwolnić kontynent od dużej zależności od amerykańskich możliwości śledzenia przestrzeni kosmicznej. System SST to sieć naziemnych i kosmicznych czujników zdolnych do badania i śledzenia obiektów kosmicznych wraz z możliwościami przetwarzania mającymi na celu dostarczanie danych, informacji i usług dotyczących obiektów kosmicznych krążących wokół Ziemi. Wiele czujników przekazanych przez 15 państw uczestniczących w projekcie SST UE (Polska należy do programu od 2018 roku) to aktywa wojskowe.
– Postanowiliśmy wspierać i rzeczywiście przyspieszać innowacje oraz wzmocnić konkurencyjność europejskiego przemysłu i startupów – twierdzi Pascal Faucher, przewodniczący Partnerstwa Unii Europejskiej w zakresie nadzoru i śledzenia przestrzeni kosmicznej (EU SST).
Pascal Faucher dodaje, że wierzy, iż ten komercyjny ekosystem będzie przyczyniał się do uzupełniania czujników wojskowych z państw członkowskich w celu wzmocnienia strategicznej autonomii.
Priorytetem jest przy tym, aby jak najlepiej wykorzystać synergię między domeną cywilną a obronną. Realizm i pragmatyka podpowiadają bowiem, że budżet SST UE – finansowany przez Komisję Europejską i Agencję Unii Europejskiej do spraw Programu Kosmicznego w ramach zbiorowego programu cywilnego UE na ten cel – jest ograniczony. Trudno zatem mieć pewność, że deklaracje te znajdą odzwierciedlenie w konkretnych czynach, choć według Fauchera już niedługo Partnerstwo EU SST pozyska nowe źródła finansowania w postaci zaangażowania trzech państw.
Przypomnijmy, że obecnymi państwami członkowskimi UE SST są: Austria, Czechy, Dania, Finlandia, Francja, Niemcy, Grecja, Włochy, Łotwa, Holandia, Polska, Portugalia, Rumunia, Hiszpania i Szwecja. Z możliwości programu EU SST korzysta obecnie 67 różnych operatorów statków kosmicznych, większość z Europy – jak na przykład z Norwegii, Szwecji, Wielkiej Brytanii – ale także z: Australii, Brazylii, Dżibuti, Egiptu, Izraela, Japonii, Kanady, Republiki Korei i Stanów Zjednoczonych. Łącznie sieć sprawuje nadzór ochronny nad 543 satelitami cywilnymi, wojskowymi i komercyjnymi. Wkrótce spodziewane jest dostarczenie czujników i środków na kolejny projekt, choć na razie jednak jego nazwa nie jest znana.
Problem jednak w tym, że obecny program jest prowadzony już od ośmiu lat, a pod wieloma względami (choć w niektórych jest bardziej zaawansowany), pozostaje w tyle za możliwościami Stanów Zjednoczonych. Obecnie to US Space Force obsługuje największą sieć czujników kosmicznych, zwaną Space Surveillance Network. Sieć ta używana jest do ostrzegania operatorów w USA, jak również na całym świecie, o potencjalnych kolizjach na orbicie między satelitami oraz między satelitami a niebezpiecznymi śmieciami kosmicznymi.
Europa ma już europejski system nawigacji satelitarnej Galileo, który oferuje precyzyjną lokalizację i niezależność od GPS, ale jest on kontrolowany przez USA. Działa też program monitorowania Ziemi Copernicus, który dostarcza kluczowych danych satelitarnych dotyczących zmian klimatycznych, zarządzania kryzysowego i bezpieczeństwa. Do tego kraje takie jak Niemcy, Francja czy Włochy posiadają własne zdolności satelitarne, technologie i infrastrukturę, które mogą być rozwijane w ramach wspólnej strategii. Ma do nich dołączyć Polska, która również buduje własny system satelitarny.
W projekcie IRIS2 wyraźne ożywienie miało miejsce dopiero w grudniu 2024 roku. W 2025 roku odbyło się także kilka spotkań roboczych i widać dużą motywację, by ta konstelacja około 300 satelitów europejskich powstała jak najszybciej. Ale to nadal jest etap planowania.
– Nie ma jeszcze szczegółów dotyczących tego, jakie to mają być satelity, z jakich komponentów wykonane, jakie mają być do nich terminale, gdzie mają być produkowane i w jakich terminach powinny powstać. A te szczegóły są ważne, bo ja nie czuję na przykład, żeby racjonalne było budowanie koncepcji, w której systemem zarządza Unia Europejska, jako cała instytucja – uważa Paweł Rymaszewski. – Bo żeby mieć tak naprawdę swojego satelitę to trzeba mieć swój guzik. Jako kraj lub jako region, borykający z się z podobnymi wyzwaniami, powinniśmy budować swoje rozwiązania – i to dotyczy zarówno budowy satelitów telekomunikacyjnych czy obserwacyjnych, wszystkich zastosowanych w nich sensorów, łączności, oprogramowania, jak również innych projektów obronnych. Najlepiej budować to w porozumieniu ze swoim przemysłem i z wykorzystaniem podzespołów, które też są produkowane lokalnie, bo tylko wtedy jest gwarancja, że ktoś nas nie zablokuje w przypadku kryzysu. I takie założenie, żeby poszczególne kraje budowały swoje systemy według uzgodnionych wytycznych, tak żeby mogły być one następnie wpięte we wspólny system, przyświecało projektowi IRIS2 na początku.
Polskie projekty i działania kosmiczne
Systemy wywiadu satelitarnego mają szerokie zastosowanie w różnych dziedzinach, które wspierają zarówno bezpieczeństwo narodowe, jak i rozwój gospodarczy. Do kluczowych obszarów tego rodzaju działań należą:
- bezpieczeństwo i obrona narodowa: satelity dostarczają dane wywiadowcze, które pomagają monitorować granice, wykrywać potencjalne zagrożenia oraz wspierać operacje wojskowe i lepiej reagować na sytuacje kryzysowe,
- zarządzanie kryzysowe: obrazy satelitarne są wykorzystywane do oceny skutków klęsk żywiołowych, takich jak powodzie czy pożary, co umożliwia szybsze i bardziej efektywne działania ratunkowe,
- planowanie przestrzenne i infrastruktura: dane satelitarne wspierają rozwój miast, planowanie infrastruktury oraz monitorowanie zmian w środowisku naturalnym,
- rolnictwo precyzyjne: informacje z satelitów pomagają rolnikom w monitorowaniu stanu upraw, optymalizacji nawadniania oraz przewidywaniu plonów, a monitoring GPS pozwala na częściowo autonomiczne sterowanie ciągnikami i kombajnami podczas prac polowych,
- ochrona środowiska: satelity umożliwiają śledzenie zmian klimatycznych, monitorowanie jakości powietrza i wód oraz ochronę obszarów przyrodniczych.
Polska już podjęła kroki w kierunku rozwijania swoich kompetencji w zakresie budowania systemów informacji satelitarnych.
Jednym z kluczowych projektów jest Satelitarny System Obserwacji Ziemi, który ma na celu zwiększenie suwerenności informacyjnej i technologicznej kraju. System ten dostarczy istotnych danych dla bezpieczeństwa narodowego, ochrony środowiska, planowania przestrzennego oraz zarządzania uprawami.
Dodatkowo inwestujemy w rozwój infrastruktury cyfrowej, co obejmuje szerokopasmowy internet i technologie 5G, które wspierają zdolności analizy i przetwarzania danych satelitarnych. Współpraca z partnerami międzynarodowymi oraz rozwój krajowych technologii kosmicznych również odgrywają ważną rolę w budowaniu niezależności w tym obszarze.
Polska rozwija swoje zdolności również poprzez takie projekty jak na przykład konstelacja satelitów PIAST, która ma dostarczać wysokiej jakości dane obserwacyjne. Projekt PIAST zakłada stworzenie prekursora polskiej konstelacji satelitów do rozpoznania obrazowego o rozdzielczości poniżej 5 m na piksel. Kluczowym elementem projektu jest produkcja wszystkich głównych komponentów w Polsce, w tym wysokorozdzielczego teleskopu optycznego. Polsko-amerykańska firma Scanway odpowiada za dostarczenie dwóch z trzech teleskopów do obserwacji Ziemi w ramach tego projektu.
EagleEye to pierwszy polski satelita o masie przekraczającej 50 kg, zaprojektowany i zbudowany przez firmę Creotech Instruments. Jego celem jest operowanie na bardzo niskiej orbicie okołoziemskiej (VLEO), co pozwala na uzyskanie wysokiej jakości obrazów Ziemi. Satelita został wyniesiony na orbitę w sierpniu 2024 roku za pomocą rakiety Falcon 9 firmy SpaceX.
Creotech Instruments to polski producent systemów i podzespołów satelitarnych oraz zaawansowanej elektroniki dedykowanej między innymi do systemów sterowania komputerami kwantowymi. Firma działa także w obszarze lotniczych systemów bezzałogowych, gdzie dostarcza urządzenia i oprogramowanie na przykład do nadzoru ruchu dronów. Spółka ma własne zakłady produkcyjne elektroniki oraz zaplecze integracji małych satelitów. Ma już 30 projektów zrealizowanych dla sektora kosmicznego, a 14 misji kosmicznych odbyło się z udziałem podsystemów Creotech. Firma dostarcza swoje rozwiązania do najnowocześniejszych i najbardziej zaawansowanych technologicznie instytucji badawczych świata: Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN w Genewie, Instytutu Badań Ciężkich Jonów GSI czy Centrum Badawczego DESY w Niemczech.
W czerwcu 2024 roku polska spółka kosmiczna Eycore zaprezentowała swojego pierwszego satelitę do radarowego obrazowania geoprzestrzennego Synthetic Aperture Radar (SAR), którego wyniesienie zaplanowane jest na czwarty kwartał 2025 roku. Założona przez Macieja Klemma i Tomasza Kusowskiego w październiku 2021 roku firma Eycore zajmuje się produkcją i sprzedażą satelitów i radarów SAR, a w zespole znajdują się naukowcy i inżynierowie z polskich uczelni technicznych. Są to osoby z doświadczeniem w projektowaniu i konstruowaniu zaawansowanych rozwiązań technologii radarowej, również klasy wojskowej oraz z wieloletnim doświadczeniem w przemyśle kosmicznym i obronnym.
Firma Eycore oraz Creotech Instruments podpisały również list intencyjny o współpracy przy projektowaniu i budowie platform satelitarnych wyposażonych w instrumenty radarowe SAR, a pierwszym efektem tej kooperacji ma być satelita radarowy Seagull, którego wyniesienie jest planowane na 2026 rok.
We wrześniu 2024 roku Grupa WB utworzyła Centrum Technologii Kosmicznych (CTK) w ramach spółki RADMOR z siedzibą w Gdyni. Celem CTK jest rozwijanie zdolności w zakresie projektowania, budowy i integracji systemów satelitarnych, co ma na celu zapewnienie Polsce niezależności w obszarze technologii kosmicznych. Spółka RADMOR, należąca do Grupy WB, planuje wyniesienie na orbitę swojego pierwszego satelity wyposażonego w radar z syntetyczną aperturą (SAR). Start misji demonstracyjnej przewidziany jest na 2025 rok. Docelowo planowane jest stworzenie konstelacji składającej się z 16 takich satelitów.
Radary z syntetyczną aperturą (SAR) to technologia, która pozwala na obserwację powierzchni Ziemi w trybie ciągłym, niezależnie od warunków pogodowych i pory dnia. Dzięki temu rozwiązaniu możliwe jest prowadzenie obrazowania również w nocy i w warunkach dużego zachmurzenia czy zadymienia, co jest o tyle istotne, że 70% powierzchni Ziemi jest zawsze przykryte chmurami.
– Fale elektromagnetyczne przenikają przez chmury, nawet podczas deszczu czy w nocy. Niskie pasma częstotliwości pozwalają na bardzo dużo komercyjnych zastosowań. Satelity SAR pracujące w paśmie P są w stanie określać stan biomasy i zdrowotność roślinności. Satelity w paśmie P lub L przenikają przez glebę i są w stanie określić wilgotność Ziemi na danym terenie. Nie mają też problemu z wykrywaniem czołgów ukrywających się w lesie. Po wystrzeleniu satelity pod koniec 2025 roku osiągniemy już ostatni, 9 poziom gotowości technologicznej – twierdzi Maciej Klemm, prezes Eycore.
W grudniu 2024 roku Centrum Technologii Kosmicznych Grupy WB oraz firma Thorium Space podpisały porozumienie o współpracy, które obejmuje konstrukcję i rozwój różnych platform satelitarnych, w tym sensorów, oprogramowania, systemów kryptograficznych i łączności. W ramach tego projektu planowane jest również stworzenie stacji kontroli naziemnej, umożliwiającej zarządzanie misjami i odbiór danych.
W styczniu 2025 roku spółki RADMOR i SpaceForest z Gdyni zawarły natomiast partnerstwo, którego celem jest rozwój platform satelitarnych oraz zainstalowanych na nich sensorów, systemów łączności i rozwiązań kryptograficznych.
Polska firma z Wrocławia, Thorium Space, zajmująca się od kilku lat projektowaniem i budową satelitarnych systemów telekomunikacyjnych, prowadzi od 2023 roku prace nad budową polskiego satelity telekomunikacyjnego nowej generacji we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną. Projekt wpisuje się dokładnie w założenia programów GOVSATCOM oraz Protected Military Satellite Communications (MILSATCOM), a także IRIS2.
– Przy zagwarantowaniu środków na realizację produkcji naszego satelity jesteśmy w stanie przekazać go do testów w 2028–2029 roku. Potrzebujemy na to około 3,5 roku od momentu podpisania umów – mówi Paweł Rymaszewski, prezes Thorium Space. – Dosłownie w najbliższych tygodniach podpisujemy też umowy o współpracy z największymi polskimi firmami z branży kosmicznej, które są jednocześnie światowej klasy graczami, bo polski przemysł i polska myśl naukowa w dziedzinie technologii kosmicznych jest niezwykle ceniona. Powinniśmy więc brać aktywny udział w tworzeniu wspólnotowego systemu będącego alternatywą, czy też wsparciem dla systemu Starlink – dodaje Rymaszewski.
Wygląda na to, że polski i europejski przemysł jest w stanie nadrobić zaległości w zakresie stworzenia satelitarnego systemu łączności i obserwacji Ziemi w ciągu kilku lat. Wszystko teraz zależy tak naprawdę od decyzji Unii Europejskiej dotyczących podziału środków finansowych z budżetu na europejskie projekty obronne, a także – co może nawet ważniejsze – od szybkiego opracowania konkretnych założeń i wytycznych, które należy wziąć pod uwagę, bo satelita to tylko jeden z elementów takiego systemu. Ważne będzie też to, skąd pochodzą komponenty do jego produkcji, a nawet surowce niezbędne do ich wykonania. No i oczywiście wszystkie kwestie dotyczące obsługi, przetwarzania i analizy danych, zabezpieczenia infrastruktury przed cyberatakami i zagłuszaniem. Bez skorelowania tych wszystkich elementów nie powstanie bowiem spójny system, a co najwyżej zbiór mniejszych i większych konstelacji kosmicznych satelitów, które mogą szybko stać się kosmicznymi śmieciami.
Europejski plan kosmiczny w budowie
Mimo wszystkich wymienionych kompetencji budowanych i projektowanych w zakresie zbierania i analizy danych satelitarnych Europa stoi dopiero przed wyzwaniem uniezależnienia się od dominującego wpływu USA w obszarze systemów satelitarnych i takich technologii, jak Starlink. I dojście do etapu suwerenności w tym zakresie nie będzie wcale łatwe i szybkie. Budowanie własnej autonomii w tej dziedzinie wymaga od krajów europejskich czasu, zasobów i strategicznego podejścia. Wymaga inwestycji w nowe technologie i infrastrukturę internetową, którą Europa mogłaby rozwijać korzystając z własnych satelitów telekomunikacyjnych, takich jak w projekcie IRIS, czyli w planowanym europejskim systemie komunikacji satelitarnej. Europa potrzebuje również więcej firm podobnych do SpaceX, które będą w stanie realizować szybkie i innowacyjne rozwiązania w sektorze kosmicznym. Unia Europejska musi w końcu wzmocnić także współpracę między państwami członkowskimi oraz stworzyć wspólne strategie rozwoju technologii oraz ochrony danych i cyberbezpieczeństwa.
Zdaniem specjalistów Europa ma potencjał, aby uniezależnić się od amerykańskiej dominacji w dziedzinie technologii satelitarnej, ale wymaga to strategicznego myślenia i współpracy na poziomie regionalnym i międzynarodowym. Tylko czy zdobędzie się na taki wysiłek? Czy uda się zmobilizować unijne państwa NATO do takiej współpracy, gdy Unia Europejska jest podzielona jak nigdy wcześniej i nic nie wskazuje na to, by partykularne interesy państw ustąpiły na rzecz potrzeb Wspólnoty? Możliwe, że obecna, złożona sytuacja międzynarodowa, zwiększanie nakładów na obronność poszczególnych krajów i wspólny unijny budżet na europejskie projekty obronne, spowoduje, że tak się stanie.
I choć na razie optymistów w tym zakresie jest nadal mniej niż pesymistów to jednak może się to wkrótce zmienić.
