Prezydent Donald Trump ze swoimi nieprzewidywalnymi niekiedy pomysłami stwarza wrażanie, że zakończenie wojny na Ukrainie jest tuż – tuż. Nie ma przy tym jednak pewności, jaką cenę za ambicje amerykańskiego prezydenta zawarcia pokoju za wszelką cenę zapłaci Ukraina, Europa i świat. Nie ma pewności, że jeżeli nawet działania zbrojne w Ukrainie się zakończą, to odsunie to na zawsze imperialne zamiary Kremla wobec Europy. Zbyt wiele wskazuje na to, że te zagrożenia, nawet jeśli na jakiś czas przygasną, to za jakiś czas, mogą ponownie wybuchnąć ze zdwojoną siłą.
Polska, która graniczy z Rosją, przypomniała sobie, że jeśli chce pokoju, musi szykować się do wojny. Dlatego też mamy najwyższy w historii budżet na obronność i największe od lat przyzwolenie społeczne na wydatki związane z obronnością. Bo bezpieczeństwo nie ma ceny. W 2025 roku budżet przeznaczony na zbrojenia ma wynieść 186 mld zł i w stosunku do wydatków na zbrojenia do PKB jest najwyższy na świecie; sięga prawie 5% (4,7% PKB). Kupujemy tyle uzbrojenia, że na Zachodzie media nazywają ten proces zbrojeniowym sprintem Polski czy zbrojeniowym boomem Polski.
Niestety, jest w tej beczce miodu łyżka dziegciu. Polska armia – podobnie jak inne armie krajów europejskich – stawiała na bezpieczeństwo gwarantowane nam dzięki przynależności do NATO, czyli de facto na wsparcie Stanów Zjednoczonych, i przez lata się nie zbroiła. Przez ostatnie lata zakupy robiliśmy głównie za granicą. Zakupy te były często chaotyczne, podporządkowane potrzebom politycznej propagandy, a do wybuchu wojny w Ukrainie były realizowane w dawkach kropelkowych. Teraz już wiemy, że zaległości trzeba jak najszybciej nadrobić, a jednym z kluczowych elementów obrony kraju jest wielowarstwowa ochrona powietrzna.
– Obrona powietrzna kraju była i jest priorytetem naszego rządu – podkreślił niedawno w Sejmie Paweł Bejda, wiceszef MON. Mówił też o tym wielokrotnie wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, jak również wielu wojskowych. Jednak zaniedbania i braki z przeszłości wciąż dają o sobie znać także w przypadku obrony powietrznej.
I choć politycy zapewniają, że nasze niebo jest coraz bezpieczne, specjaliści podkreślają, że nasz system obrony powietrznej jest dziurawy jak sito. Wobec ataków z powietrza wciąż jesteśmy bezbronni. Generał brygady Michał Marciniak, zastępca szefa Agencji Uzbrojenia, podkreśla, że początek budowy systemu obrony powietrznej mamy niezły, ale jak przyznaje brak nam paru systemów, ważnych dla zapewnia jego zdolności.
– Trudno zaprzeczyć, dziś obrona powietrzna kraju jest niedoskonała. Nie ma co do tego wątpliwości. Przede wszystkim brakuje nam systemów wczesnego wykrywania – twierdzi gen. Marciniak.
Dlatego, jak podkreśla, tak ważne są między innymi programy pozyskania samolotów wczesnego ostrzegania Saab 340 i aerostatów z radarami.
Powietrzna Tarcza Polski
Spróbujmy zatem przeanalizować, jak wygląda budowa największego, najważniejszego i najdroższego programu zwanego Powietrzną Tarczą Polski, który ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa kraju i jego obywateli.
Skuteczność obrony przeciwlotniczej może decydować o skutecznym ataku ewentualnego ataku nieprzyjaciela, szczególnie w początkowej fazie konfliktu. Skuteczny parasol ochronny powinien pozwolić zwalczyć niemal każde zagrożenie przychodzące z powietrza – od dronów, przez śmigłowce, po rakiety balistyczne. Jak pokazała wojna w Ukrainie bez nowoczesnych systemów obrony powietrznej i przeciwrakietowej nie ma mowy o skutecznej walce z agresorem.
Budowa wielopiętrowej obrony powietrznej jest odpowiedzią na rosnące zagrożenia zewnętrzne i zmieniające się realia bezpieczeństwa międzynarodowego. Jak podkreślał wicepremier Kosiniak-Kamysz, system obrony powietrznej państwa jest złożony. Uczestniczą w nim siły powietrzne, ale też wiele innych rodzajów wojsk i służb. Jego głównymi filarami są wojska radiotechniczne, przeciwlotnicze i lotnictwo myśliwskie. Ważną rolę odgrywa też zintegrowany system dowodzenia i łączności, rozpoznania czy wsparcia logistycznego. Do tego wszystkie te systemy muszą być zintegrowane z podobnymi systemami państw NATO. Taki właśnie system buduje Polska.
Program Powietrzna Tarcza Polski, znany również jako System Obrony Powietrznej, został zapoczątkowany w 2013 roku jako część wieloletniego programu modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP. Jego głównym celem było osiągnięcie zdolności operacyjnej do obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, w szczególności w zakresie zapewnienia osłony obiektów, centrów administracyjno-gospodarczych, wojsk w rejonach operacyjnego rozwinięcia oraz w trakcie połączonej operacji obronnej.
Programy Wisła, Narew, Pilica
Zgodnie z Planem Modernizacji Technicznej na lata 2013–2022, jako pierwszy do kupienia wskazano system średniego zasięgu. Miał składać się z sześciu baterii zestawów rakietowych obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej typu MRAD – Medium Range Air Defence. Wojsko nadało mu kryptonim Wisła. Dopiero w kolejnym etapie budowy Tarczy Polski miano pozyskać 11 zestawów rakietowych krótkiego zasięgu o kryptonimie Narew.
W połowie 2013 roku, do pierwszego etapu dialogu technicznego, zgłosiło się aż czternaście firm. Inspektorat Uzbrojenia zaprosił do kolejnej tury tylko pięć podmiotów: francuskiego Thalesa, amerykańsko-niemiecko-włoskiego MEADS, amerykańskiego Raytheona, rząd Izraela oraz konsorcjum polskich firm z branży obrony przeciwlotniczej (OPL), z MBDA jako podwykonawcą. Ministerstwo Obrony Narodowej (MON) zdecydowało, że kupno zestawów rakietowych obrony powietrznej średniego zasięgu odbędzie się w trybie bezprzetargowym, czyli prowadzone będzie na podstawie procedur właściwych dla zamówień związanych z ochroną podstawowego interesu bezpieczeństwa państwa. To oznaczało, że w trakcie procedur zakupu nie będą obowiązywały przepisy ustawy o zamówieniach publicznych. Pozwalało to MON wybrać spośród czterech podmiotów, które zgłosiły się do dialogu, jedynie dwa. I tak się stało. W 2014 roku, po zakończeniu fazy analityczno-koncepcyjnej, na palcu boju pozostało konsorcjum Eurosam, z ofertą systemu SAMP/T z pociskami Aster 30 oraz amerykańska firma Raytheon oferująca zestawy Patriot z rakietami PAC-3. Te firmy zostały poproszone o złożenie ofert wstępnych.
Zwycięzcą został amerykański Patriot. Jednak w 2015 roku zmieniła się władza i rząd Prawa i Sprawiedliwości (PiS) zdecydował się na podzielenie tych zakupów na dwie transze. W pierwszej fazie chciano pozyskać 2 baterie Patriotów, a dopiero w nieokreślonej przyszłości kolejne 6 baterii. To oczywiście spowodowało podniesienie ceny, ale także w konsekwencji przyczyniło się do tego, że nie przypisano drugiej części kontraktu automatycznie do dalszych zakupów tych systemów w przyszłości. W każdym razie ruszyła jednak budowa Tarczy Polski, czyli nowego systemu obrony powietrznej kraju, który ma składać się z trzech podsystemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.
Zasadniczymi „piętrami” polskiej obrony powietrznej są takie programy, jak:
- Wisła, czyli zakup systemów Patriot, które zapewniają zaawansowaną obronę przeciwrakietową i przeciwlotniczą średniego zasięgu do 100 km – Polska otrzymała już pierwsze zestawy i integruje je z własnymi radarami;
- Narew, który skupia się na rozwijaniu obrony powietrznej średniego zasięgu (do 25 km) i może niszczyć cele powietrzne, także rakiety – zasięg pocisków CAMM wynosi do 45 km, a Polska współpracuje w przy tym projekcie z Wielką Brytanią, między innymi nad pociskami CAMM-MR i FCM do tych systemów.
- Pilica/Pilica+, którego celem są systemy bardzo krótkiego zasięgu, ale w ramach Pilica+, to także systemy krótkiego zasięgu z pociskami CAMM oraz modernizacja tych systemów z nowymi radarami, wyrzutniami i pociskami; program ten wspierają Piorun i Poprad, przenośne zestawy przeciwlotnicze, mogące zwalczać nisko latające cele w odległości do 6 km, które są już w polskiej armii i są modernizowane.

Patriot, Wisła. fot. US Army
Na jakim etapie budowy Tarczy Powietrznej jesteśmy?
Który z programów obrony powietrznej kraju jest najważniejszy i najpilniejszy? Niektórzy wskazują na Wisłę, inni na Narew. Jeszcze inni uważają, że należy koncentrować się w pierwszej kolejności na programie Pilica+. Ale w przypadku budowy tarczy obrony powietrznej Polski, do jej skutecznego działania konieczna jest równoległa realizacja wszystkich wskazanych programów. To trochę jak z wozem, jeśli brakuje mu jednego koła, to w całości jest niesprawny.
Na jakim etapie sprawności są więc obecnie poszczególne programy naszej obrony powietrznej?
Wisła
Zacznijmy od Wisły. W tym programie zakupiliśmy dywizjon systemów Patriot – mogących niszczyć, samoloty, śmigłowce, ale też i rakiety wroga, w zasięgu 100 km – wraz z radarami kierunkowymi, które widzą tylko w zakresie 180 stopni i mogą zwalczać cele nadlatujące z tego obszaru. Razem z wyposażeniem specjalistycznym kosztowało to nas pond 17 mld zł.
Możemy się za to pochwalić, że zakupione w ramach Wisły w 2018 r. dwie baterie Patriot (16 wyrzutni) są w kraju i niedawno osiągnęły wstępna gotowość operacyjną, po integracji z systemem dowodzenia i zarządzania polem walki IBCMS. Jednostką, która uzyskała wstępną gotowość bojową do działań z wykorzystaniem tych systemów jest 37. Dywizjon Rakietowy Obrony Powietrznej z Sochaczewa. Żołnierze mają do dyspozycji 2 baterie, czyli 4 zespoły ogniowe systemu Patriot, wyposażone w radary kierowania ogniem MPQ-65, wyrzutnie M903 oraz pociski PAC-3 MSE.
– Pierwszy dywizjon Patriot, dostarczony w 2022 roku, w zeszłym roku osiągnął wstępną gotowość bojową. Kolejne baterie, które otrzymamy, to już 2027 rok i później – twierdzi gen. bryg. Michał Marciniak, zastępca szefa Agencji Uzbrojenia i pełnomocnik ministra obrony ds. programów rakietowych.
Obecny rząd, po pięciu latach od pierwszego zakupu podpisał niedawno umowę na zakup kolejnych sześciu baterii Patriot wraz z najnowszymi radarami dookólnymi. Dzięki temu Patrioty będą mogły zwalczać cele nadlatujące z każdego kierunku, a to znaczy, że do ich zwalczania nie będzie potrzeba aż tak wielu baterii Patriot, jak przy systemach wyposażonych w radar kierunkowy. Ich dostawy zaplanowano na lata 2027–2029. Huta Stalowa Wola wyprodukuje do nich 48 wyrzutni M903.
Gen. Leon Komornicki, były zastępca szefa SG WP przypomina, że dwie baterie Patriot wystarczą co najwyżej na obronę części Warszawy. Również 8 baterii to zbyt mało do obrony wojsk, infrastruktury krytycznej czy miast.
Skoro 8 baterii Patriotów pozwoli jedynie na ochronę większego terytorium kraju, to ile – według wojska – powinniśmy pozyskać tych baterii, żeby móc czuć się w miarę bezpiecznie? Specjaliści w mundurach wyliczyli, że jedna jednostka ogniowa mogłaby osłaniać przed atakami z powietrza obszar o powierzchni około 15.000 km2. Oznacza to, że Polska do obrony całego swojego terytorium potrzebowałaby teoretycznie przynajmniej 11 takich baterii.
– Potrzebowalibyśmy przynajmniej 23 takie baterie, czyli ok. 150–170 wyrzutni Patriot – uważa jednak gen. Komornicki. – Czy jest to możliwe, patrząc na Polskie warunki? Nawet przy rekordowo wielkich budżetach obronnych, byłby to zakupy rozłożone na wiele, wiele lat. Być może około 150 wyrzutni Patriot ma Arabia Saudyjska. Tyle, że oni mają pieniędzy jak piasku na pustyni. Nie jest to dla nas scenariusz do spełnienia nawet na niespokojne czasy.
Zapytaliśmy o to, czy wojsko obliczyło, ile Polska powinna mieć docelowo baterii w Programie Wisła i Narew.
– Jest harmonogram budowy naszego systemu i to co mogę powiedzieć, to że wszystko idzie zgodnie z planem – zapewnia gen. bryg. Michał Marciniak. – W tym roku osiągnęliśmy wstępną gotowość bojową pierwszego dywizjonu Patriot, postępują dostawy kolejnych komponentów dla Narwi i Wisły, które były zakontraktowane i ich dostawy następują zgodnie z założeniami.
Zdaniem gen. Marciniaka cały zintegrowany system obrony przeciwrakietowej będzie gotowy w latach 2029–2030 i wtedy już będziemy mieli wszystkie systemy w pełni ze sobą zintegrowane.
– Teraz trwa kontraktowanie kolejnych poszczególnych umów, ale tutaj żadnych zagrożeń widzę, wszystko idzie zgodnie z planem – zapewnia gen. Marciniak. – Oczywiście mamy wyliczone dokładnie, ile potrzebujemy wyrzutni, ale ile konkretnie, tego nie mogę powiedzieć. Tak samo jest, jeśli chodzi o Narew, Pilicę+, czy inne programy obrony powietrznej.
Generał dodaje, że teraz to już raczej będzie kontynuacja tego wszystkiego co już mamy, wypełnienie systemu treścią i doprowadzenie do tego, żeby produkty, na które się umówiliśmy, zostały dowiezione w terminie i do tego za takie pieniądze, na które strony się umówiły. To jest jego zdaniem obecnie największe wyzwanie.
Dodatkowo, polska armia pracuje nad integracją własnych radarów, takich jak Bystra i Sajna, z systemem IBCS (Integrated Battle Command System).
16 wyrzutni Patriot w programie Wisła, to oczywiście wciąż o wiele za mało. Zwłaszcza, że pocisków do nich też nie kupiliśmy zbyt wiele. Około 200 rakiet PAC-3 MSE, po 5 mln dolarów każda, są systemami kierowanych pocisków rakietowych o dalekim zasięgu, średniej i dużej wysokości. Są przeznaczone do zwalczania taktycznych pocisków balistycznych, pocisków manewrujących i zaawansowanych samolotów w każdych warunkach pogodowych, ale strzelanie tymi rakietami do śmigłowca lub drona, przypominałoby strzelanie z armaty do wróbla. Czekają nas zatem kontrakty na kolejne pociski, ale tańsze, jak na przykład oferowane nam już wcześniej w drugiej fazie Wisły SkyCeptory, po około 1 mln dolarów za sztukę. Szczególnie, że firma Raytheon zaproponowała w 2024 roku Polsce również zmodyfikowaną wersję pocisku SkyCeptor, bez silnika startowego, o zasięgu krótszym niż ten przeznaczony dla systemu Patriot, który byłby odpowiedni dla programu Narew.
Narew
Kolejnym kluczowym elementem naszej obrony powietrznej jest program Narew, który ma na celu wzmocnienie obrony przeciwrakietowej krótkiego zasięgu. Program Narew, według niektórych analityków i specjalistów – ważniejszy nawet od Wisły – skupia się na rozwijaniu tego typu systemów przy współpracy z Wielką Brytanią. Kiedy wojsko zakładało pozyskanie pocisków przeciwlotniczych krótkiego zasięgu, wybrano rakiety CAMM, produkowane przez brytyjską MBDA.
W 2021 roku Polska zamówiła 23 baterie, łącznie 46 wyrzutni iLauncher na podwoziu kołowym ciężarówki Jelcz. Systemem radarowym dla Narwi została polska stacja radiolokacyjna Soła. W kwietniu 2022 roku Agencja Uzbrojenia zawarła z Konsorcjum PGZ-Narew umowę o wartości około 1,65 mld zł na pozyskanie dwóch jednostek ogniowych (każda po trzy wyrzutnie iLauncher na samochodach Jelcz) systemu obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu, w ramach programu nazwanego Mała Narew. Obie jednostki są już na wyposażeniu wojska.

Mała Narew. fot. PGZ
– Mała Narew to tylko element przejściowy do dużej Narwi, natomiast w kolejności realizacji zadań to będzie Wisła, za chwilę Pilica+ i później Narew – wyjaśnia gen. Marciniak. – Tak planujemy, ponieważ wiąże się to z bardzo bogatym transferem technologii do polskiego przemysłu i chcemy, żeby jednak rakiety były produkowane w Polsce. Chcemy kupować rakiety od polskiego przemysłu.
W pierwszej umowie zamówiliśmy ponad 1.000 rakiet CAMM-ER, natomiast w ramach drugiej – 138 wyrzutni rakiet CAMM, dostosowanych do współpracy z IBCS wraz z pakietem logistycznym, szkoleniowym oraz transferem technologii na produkcję w Polsce wyrzutni i pocisków rakietowych. Te zestawy baterii Narew mają trafić do wojska w latach 2027–2035. Cały program szacowany jest na 40–60 mld zł. Dodajmy, że podpisaliśmy niedawno umowę na IBCS o wartości 2,53 mld dolarów netto (12,7 mld zł brutto), w ramach której pozyskaliśmy system zarządzania obroną powietrzną IBCS.
Pilica/Pilica+
Najlepiej rozwija się w tej chwili program obrony powietrznej bardzo krótkiego zasięgu Pilica/Pilica+. W ramach programu Pilica wojsko chce nabyć 22 baterie, z których każda, oprócz pojazdów specjalistycznych, składa się z sześciu zestawów artyleryjsko-rakietowych. To podwójnie sprzężone działko ZSU-23 mm oraz dwie wyrzutnie pocisków rakietowych Piorun. Wojsko otrzymało już sześć baterii Pilica. Większość z tych systemów produkujemy sami, w kraju, jak przykładowo przenośne zestawy przeciwlotnicze Piorun, które zostały już wdrożone w polskiej armii i są w ciągłej modernizacji. Sprawdziły się też one w okopach na Ukrainie. Podobnie jak zmodernizowane systemy działek przeciwlotniczych ZSU-23 mm znajdujące się w programie.

PIT Pilica PSR-A Pilica. fot. PGZ
Do tego w ramach wzmocnienia programu pod nazwą Pilica+ pod koniec kwietnia 2022 roku Agencja Uzbrojenia podpisała umowę ze spółką MBDA UK na dostawę 44 wyrzutni iLauncher i kilkuset pocisków rakietowych CAMM o wartości około 13 mld zł. Dostawy tego sprzętu zaplanowano na lata 2025–2029. Wzmocnienie tych zestawów o wyrzutnie pocisków CAMM ER o zasięgu do 45 km spowoduje, że Pilica+ będzie mogła pełnić również funkcję systemu krótkiego zasięgu.
W ramach baterii Pilica i Pilica+ przewidziano też polski system antydronowy. W planie jest na razie zakup 22 takich modułów.
Systemy bardzo krótkiego zasięgu to również samobieżne przeciwlotnicze zestawy rakietowe Poprad, uzbrojone w cztery wyrzutnie pocisków Piorun na wozie AMZ Żubr. Zestawy te są dostarczane do armii od wielu lat. Wojsko ma 79 SPZR Poprad.
Polska Żelazna Kopuła – najwcześniej za kilka lat
Wszystkie zakupy systemów z programach Pilica, Narew i Wisła mają na celu zwiększenie zdolności obrony powietrznej Polski, w tym obrony przed różnymi zagrożeniami lotniczymi, rakietowymi i dronowymi.
Jeżeli rząd i MON zdecydują się na dokończenie programów modernizacyjnych obrony powietrznej, to za kilka lat możemy mieć jeden z najnowocześniejszych systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. I to byłaby najlepsza siła odstraszania. Ale to przyszłość. Obecnie, bez wsparcia wojsk NATO, jesteśmy praktycznie bezbronni przed atakami z powietrza. Oczywiście kolejne rządy zdawały sobie z tego sprawę, ale niewiele zrobiły, by przyśpieszyć cały proces wyboru odpowiednich systemów. Teraz wreszcie coś się dzieje, choć do mety zbudowania systemy obrony powietrznej wciąż jeszcze daleko.
Nie wystarczy tylko kupić rożnego rodzaju systemy antyrakietowe. Ważne jest też włączenie ich w krajowy system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, ale także w system sojuszniczy. Ważnym aspektem obrony powietrznej jest również dowództwo i rozpoznanie. Polska współpracuje z NATO, korzystając z informacji z systemów ostrzegania powietrznego (AWACS) oraz własnych stacji radiolokacyjnych. Własne rozpoznanie, zwłaszcza satelitarne, wciąż jest jednak niewystarczające.
Dlatego tak istotna jest konieczność współpracy w tym zakresie z innymi krajami. I to się dzieje. Polska aktywnie współpracuje z NATO, zarówno w zakresie wymiany informacji, jak i wspólnych ćwiczeń. Systemy AWACS (Airborne Warning and Control System) dostarczają kluczowych danych o potencjalnych zagrożeniach. Mamy też deklaracje MBDA, że uda się w Polsce opracować siłami polskiego i brytyjskiego przemysłu produkcję pocisków CAMM-MR oraz FCM (Future Common Missile). Pocisk ten, zgodnie z założeniami producenta, powinien wejść do służby w pierwszej połowie lat 30. XXI wieku.
Podano też, że system ten będzie mógł być uzupełnieniem pociskówi PAC-3 MSE, które kupiliśmy. Ma dysponować zasięgiem przekraczającym 100 km i możliwością zwalczania celów na pułapie ponad 20 km, czyli tak jak pociski Patriot. Będą za to tańsze, a dodatkowo Narew, program krótkiego zasięgu, uzyska broń średniego zasięgu, porównywalną parametrami do Patriota.
Oprócz współpracy z Wielką Brytanią nad pociskami CAMM-MR i FCM, Polska ma również umowy z USA dotyczące systemów Patriot. Wydatki na obronę powietrzną stanowią znaczącą część budżetu wojskowego Polski. Program Wisła kosztuje miliardy złotych, a całkowite wydatki na modernizację obrony powietrznej sięgają kilkudziesięciu miliardów złotych. Finansowanie pochodzi zarówno z budżetu państwa, jak i funduszy unijnych.
Polska modernizuje również swoje systemy dowodzenia i kontroli, aby zapewnić lepszą koordynację działań obronnych. Problem w tym, że na pozyskanie niezbędnego uzbrojenia oraz zintegrowania go w ramach polskich i sojuszniczych sił zbrojnych potrzeba czasu. Jak dotąd Ukraina, płacąc za to ogromną cenę, daje nam czas na rozbudowę naszych sił zbrojnych, zwłaszcza budowę wielopiętrowego sytemu obrony powietrznej. Deklaracje prezydenta USA Donalda Trumpa mogą jednak wiele w tym kontekście zmienić. Ten czas na przygotowania może nam się gwałtownie skurczyć.
Wciąż chcemy wierzyć, że Donald Tramp spowoduje, że nastanie pokój i sytuacja międzynarodowa w zakresie bezpieczeństwa znowu wróci do czasów sprzed agresji Rosyjskiej na Ukrainę. Ale jeśli mu się to nie uda?
Cokolwiek by się nie wydarzyło, nie powinno to spowalniać programu budowy obrony powietrznej naszego kraju, nie mówiąc już o sytuacji wręcz niedopuszczalnej, czyli zawieszeniu tego programu. Obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa to kanon, priorytet niemający innych konkurencyjnych. Ten program to podstawa naszego potencjału odstraszania. Zwłaszcza w przyszłości, gdy zostanie zbudowany.
Ta przyszłość, dla naszego bezpieczeństwa, powinna nastąpić jak najszybciej.
