Wyobrażenia o współczesnej wojnie zmienił zupełnie konflikt w Ukrainie, od kiedy w tej wojnie zaczęto używać, liczone w tysiącach, niewielkie komercyjne drony, przenoszące pociski przeciwpancerne czy granaty. Bezzałogowce kupione w sklepie za kilkaset dolarów stały się nagle groźną bronią, potrafiącą skutecznie zniszczyć wyrafinowany sprzęt bojowy wart dziesiątki milionów.
Bezzałogowe statki powietrzne mogą na polu walki przesądzać o zwycięstwie
Ukraińskie drony niszczą masowo rosyjskie czołgi, systemy artyleryjskie i wozy bojowe. Rosjanie nie pozostają dłużni. Według specjalistów wojskowych, to właśnie rosyjskie drony w dużej mierze przyczyniły się do klęski ubiegłorocznej ofensywy rosyjskiej.
Wielkie straty, które ukraińskie drony zadają rosyjskim wojską pancernym spowodowały, że Rosjanie zaczęli mocowanie na czołgach kratek z prętów, a gdy nie zdało to egzaminu, na pole walki coraz częściej wjeżdżają opancerzone kolosy, „czołgi żółwie”, niczym z filmu Mad Max.
Pancerne budy, nawet na starych czołgach spowalniają je, uniemożliwiają obracanie wieżą i ograniczają obserwację. Ukraińcy, którzy zdobyli takiego kolosa podają, że jedyne nowsze urządzenia jakie były na wyposażeniu tak opancerzonego czołgu T-60 to radiostacja i system walki radioelektronicznej do obrony przed dronami. Ale to właśnie drony FPV unieszkodliwiły tego kolosa.
Zastępca Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy Andrij Lebiedenko oświadczył podczas spotkania z programistami poświęconego amunicji precyzyjnej, że na współczesnym polu walki królują systemy bezzałogowe. Są już na polu walki skuteczniejsze od broni konwencjonalnej, w tym artylerii. Bezałogowce różnych typów, odmieniły pole walk. Są używane masowo przez obie strony. Rosjanie twierdzą, że zestrzeliwują nawet 10 tys. ukraińskich dronów miesięcznie. Ukraińcy niszczą rosyjskie bezzałogowce nawet setkami dziennie.
W lutym tego roku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapowiedział budowę nowego rodzaju wojsk – Siły Systemów Bezzałogowych. Podkreślił, że drony nie są bronią przyszłości, bo ich zastosowanie powinno przynieść konkretne wyniki już teraz.
– Ukraina może produkować ponad trzy miliony dronów rocznie. W tym celu istnieją wystarczające moce produkcyjne i współpraca z partnerami międzynarodowymi – powiedziała niedawno Anna Gvozdiar, wiceminister ds. Strategicznych Gałęzi Przemysłu Ukrainy.
– Rosja również ma potencjał do rozwoju, jeśli chodzi o małe drony i większe bezzałogowce. Ich pociski manewrujące dużego zasięgu są coraz celniejsze. Mają broń balistyczną odpalaną z ziemi, morza i powietrza. Posiadają możliwości działania w kosmosie i w zakresie promieniowania elektromagnetycznego. Na pewno obie strony będą rozwijać się w dziedzinie bezzałogowych statków powietrznych wszelkich rozmiarów – mówił podczas tegorocznego Defence 24 Days gen. dyw. pil. Ireneusz Starzyński, dowódca komponentu powietrznego Centrum Operacji Powietrznych.
Nic dziwnego, że budowa dronów staje się priorytetem wielu armii. Także Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i szef Ministerstwa Obrony Narodowej (MON), już w maju 2024 roku zapowiedział powołanie wojsk dronowych.
– Statki bezzałogowe, powietrzne, naziemne, nawodne i podwodne w każdej jednostce, w każdym rodzaju sił zbrojnych będą obecne – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz.
Podczas niedawnej wizyty w Pentagonie, po spotkaniu z sekretarzem obrony USA Lloydem Austinem, komentując rekordowy projekt budżetu obronnego na 2025 r. zapowiedział, że pieniądze te będą przeznaczone na realizację zawartych już umów, a także m.in. na rozwój wojsk bezzałogowych we wszystkich domenach, od powietrza, przez siły lądowe i drony morskie.
Każda akcja wywołuje reakcję
Trzecia zasada dynamiki Newtona głosi, że każdej akcji towarzyszy reakcja, równa co do wartości i kierunku, lecz przeciwnie zwrócona. Zasada ta – zarówno w sensie metaforycznym jak i dosłownym – ma też odzwierciedlenie w przypadku wykorzystywania na polu walki dronów.
Nowe środki napadu powietrznego, zwłaszcza tak groźne jak niewielkie drony, spowodowały, że budowa obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej stanęła przed nowymi wyzwaniami. Skoro powstał miecz, wymyślono również tarczę. W przypadku zwalczania dronów, które mają przełomowy wpływ na działania bojowe, taką tarczą są systemy antydronowe.
– Nie można mówić o strategii dronowej, jeśli jednocześnie nie promuje się strategii antydronowej. Same drony nie wystarczą – mówi generał broni w st. spocz. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych oraz podsekretarz stanu w MON w latach 2012–2013.
Produkcja systemów antydronowych również gwałtownie wrosła, a naukowcy pracują nad tym, by były one coraz bardziej skuteczne. Wnioski z wykorzystania bezzałogowych statków powietrznych w wojnie w Ukrainie oraz na Bliskim Wschodzie zadziałały niczym kubeł zimnej wody na amerykańską administrację i dowódców wojskowych.
– Musimy mieć możliwości przeciwdziałania bezzałogowym systemom powietrznym na dużą skalę. Potrzebujemy dużo pieniędzy i szybkiego rozwoju linii produkcyjnych – cytowały amerykańskie media wypowiedź Billa LaPlante, podsekretarza obrony ds. zakupów i zrównoważonego rozwoju Ministerstwa Obrony Stanów Zjednoczonych.
Oprócz samolotów czy amunicji dalekiego zasięgu do wyrzutni HIMARS, Kijów prosi Zachód o jak najwięcej systemów antydronowych. Zachód ma jednak problemy z ich masową produkcją.
Jak wygląda obrona przeciwdronowa w Polsce?
Mówiąc o budowie wojsk bezzałogowych wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że szczególną uwagę MON skupi na systemach antydronowych, systemach obserwacyjnych i radiolokacyjnych we wschodniej części naszego kraju.
– Systemy dronowe i antydronowe to jest priorytet na tę kadencję i to jest sprawa bardzo ważna – zapewniał też Kosiniak-Kamysz.
Dodał, że w ministerstwie oraz w Sztabie Generalnym WP powstała komórka analizowania działań zbrojnych w Ukrainie. Wnioski mają wskazać, jaka broń będzie najbardziej użyteczna i tak też będą modyfikowane działania związane z transformacją armii.
W projekcie Tarcza Wschód, wielostopniowym systemie obronnym, według Kosiniaka-Kamysza największej operacji od 1945 r., w którym ma powstać zapora o długości 700 km (z czego 400 km na granicy polsko-białoruskiej) naszpikowana najnowocześniejszą elektroniką, fortyfikacjami, rowami przeciwczołgowymi, jeżami i polami minowymi, przewidziano też infrastrukturę dla systemów antydronowych.
– Jeśli chodzi o zdolności budowane w ramach tego programu to przede wszystkim systemy antydronowe, antydronowe i jeszcze raz antydronowe – mówił przy okazji prezentacji programu generał broni Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. – Taktyczne systemy do zwalczania, wręcz postawienia pewnej bariery elektromagnetycznej, która ma uniemożliwić przenikanie zarówno dronów rozpoznawczych, jak i dronów o charakterze uderzeniowym.
Również w czasie panelu na Campus Polska Przyszłości 2024 podkreślano, że ostatnie wydarzenia dotyczące obiektów wlatujących w przestrzeń Polski wskazują to to, że trzeba utworzyć wojska dronowe.
– Siły Zbrojne RP tworzą przemyślany system ochrony antydronowej. Obecnie można nawet powiedzieć, że pod tym względem Polska znajduje się w awangardzie, jest przodownikiem, jeśli chodzi o rozwiązania tej klasy – mówił podczas panelu zatytułowanego „Obrona powietrzna i przeciwrakietowa” na konferencji Defence 24 Days gen. bryg. Michał Marciniak, zastępca szefa Agencji Uzbrojenia. – Chcieliśmy stworzyć coś, co będzie ochraniało najcenniejsze zasoby naszego systemu obronnego, w tym Patrioty. Przewidzieliśmy do tego program Pilica, potem Pilica+, który jest ewolucją programu Pilica.
Program ten przewiduje pozyskanie kilku elementów naziemnych systemów obrony powietrznej krótkiego zasięgu (SHORAD) i bardzo krótkiego zasięgu (VSHORAD) przeznaczonych do zwalczania celów powietrznych z odległości do 25 km. Udział systemów antydronowych jest więc bardzo istotny, a w wielowarstwowy system obrony wchodzą polskie systemy firmy Advanced Protection Systems (APS) z Gdyni.
Jak podkreślił gen. Marciniak wojsko chce ten system pozyskać spiralnie – nie czekając na pojawienie się technologii laserowej, tylko dostarczać na bieżąco rozwiązania, takie, jakie są już dostępne.
– Idea jest taka, żeby Kinetyczny i Niekinetyczny Moduł Antydronowy (KINMA) był dostępny w Pilicy+ z możliwością wydzielania takiego modułu, jeśli zajdzie taka potrzeba. W planie są na razie 22 takie moduły – podkreślił generał Marciniak. Dodał, że system antydronowy KINMA został zgłoszony do europejskiego programu European Defence Industry Reinforcement through common Procurement Act (EDIRPA).
W ubiegłym roku na wyposażenie Wojska Polskiego wszedł kompleksowy system antydronowy SKYctrl, produkcji polskiej spółki Advanced Protection Systems (APS). Problem w tym, że tych systemów jest niewiele ponad 10. Systemy te wykorzystywane są do ochrony wyrzutni Patriot oraz w programie Pilica+. Sprawdziły się też na Ukrainie. Oznacza to, że obecnie polskich systemów antydronowych w naszej armii jest mniej niż w Ukrainie. To zrozumiałe, że pomagamy Ukrainie, ale musimy zadbać także o własną obronę.
Wojsko polskie, ale również Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii kupiło dla Ukrainy do zwalczania bezzałogowych statków powietrznych system Terrahawk Paladin. Został on opracowany przez Advanced Protection Systems oraz brytyjską MSI Defence Systems. Integruje on dostarczony przez APS moduł wykrywania dronów z radarami FIELDctrl 3D MIMO z antenami ścianowymi 3D, specjalnie przygotowanymi do wykrywania bardzo małych obiektów oraz środki optoelektroniczne i systemy przeciwdziałania elektronicznego. Sensory te współpracują z armatą Mk 44 Bushmaster II.
– Obecnie w Ukrainie trwają dywanowe naloty dronami Shahed, które nękają i pozycjonują ukraińską obronę przeciwlotniczą. Do tego dochodzi wszechstronne wykorzystanie dronów na froncie. Spotykamy się więc z dużymi wyzwaniami, a wykorzystanie systemu Terrahawk Paladin APS to odpowiedź na pojawiające się zagrożenia. Połączenie naszych i brytyjskich rozwiązań okazało się skuteczne – podkreśla komandor Dariusz Wichniarek, były dowódca Jednostki Wojskowej Formoza z Advanced Protection Systems. – Chętnie szukamy też polskich rozwiązań, bo widzimy potencjał polskiego przemysłu obronnego. Pojawiają się także kolejne wyzwania. Prędzej czy później rozpoczną się ataki przy pomocy roju dronów, do odparcia których też już się przygotowujemy – dodaje Dariusz Wichniarek.
– Współczesne systemy antydronowe to złożone, spójne rozwiązania, gdzie detekcja oparta jest na radarach, w których do neutralizacji dronów służą elektroniczne systemy soft-kill, a do kinetycznego ich zwalczania (hard-kill) wykorzystywane są armaty sprzężone z sensorami systemu – wyjaśnia Radosław Piesiewicz, dyrektor operacyjny i współzałożyciel spółki APS. – Armatę MK44 Bushmaster kalibru 30 mm dostarcza firma MSI. Wykorzystuje ona amunicję rozcalaną. To ważne. Dotychczasowe doświadczenia walk w Ukrainie wskazują bowiem, że taka właśnie amunicja jest najbardziej skuteczna w zwalczaniu dronów. Daje największą pewność trafienia i nie wymaga zużycia ogromnej liczby pocisków, których tak Ukrainie brakuje – dodaje.
Radosław Piesiewicz podkreśla także, że Brytyjczycy na pewno ich nie wybraliby rozwiązania APS, gdyby wcześniej w praktyce nie sprawdzili, że dysponują oni najlepszymi z dostępnych oprogramowań.
– Systemy zwalczania dronów, zabezpieczenia ważnych instalacji czy zgrupowań wojsk to tylko część naszej oferty. Firma opracowała też nowego drona-myśliwego. To efektor kinetyczny, który nie zawiera ładunku bojowego, ale razi cele poprzez uderzenie. W związku z tym jest bardzo dobrym efektorem do wszystkich zastosowań, zarówno zwalczania dronów obserwacyjnych oraz kamikadze, ale także do zastosowań niemilitarnych – dodaje Jacek Duliński, dyrektor Marketingu w Advanced Protection Systems.
Biurokracja w wojsku ma się wciąż dobrze?
Teoretycznie wszystko pięknie, ale tych systemów wojsku brakuje i wciąż nie wiadomo, kiedy będą. To co mamy, to kropla w morzu potrzeb. Obecnie żaden polski czołg i pojazd opancerzony w polskiej armii nie ma systemu antydronowego. Nie ma też decyzji co do wyposażenia w systemy antydronowe, które chroniłyby przed atakami dronów FPV pododdziały czy poszczególnych żołnierzy.
– Jak zwykle deklaracje polityczne rozmijają się z naszą polską rzeczywistością. Od deklaracji do realizacji jest bardzo daleka droga. Deklaracje na razie nie zamieniają się w decyzje, które by nadążałyby w rzeczywistym budowaniu systemów ochrony granicy. To wciąż przed nami – mówi portalowi SektorObronny.pl gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Generał Skrzypczak uważa, że wszystkie związane z tym tematy zwyczajowo „toną” w szufladach urzędniczej biurokracji.
– Przyglądam się temu co się dzieje w Ukrainie. Niezależnie od tego, że są w stanie wojny, działają w sytuacji zagrożenia państwa, opracowali rakietę, która Rosję wprowadza w panikę i zrobili to w ciągu roku. Działają pragmatycznie, mimo wojny. U nas od pomysłu do realizacji trzeba przejść urzędniczą epokę lodowcową. Marnujemy niepotrzebnie czas na nadgorliwe procedowanie, uzgadnianie, szukanie podkładek, sprawdzanie i badanie. Urzędnicy zasłaniają się skomplikowanymi procedurami, a biurokracja w wojsku ma się nadal dobrze – twierdzi gen. Skrzypczak.
Podobną ścieżkę decyzyjną możemy też przechodzić, przynajmniej przez jakiś czas, z zapowiadanym zakupem nowych systemów antydronowych. Generał Skrzypczak podkreśla, że konstruktorzy i inżynierowie, którzy szybko potrafią zrobić określone systemy – zresztą, jeśli chodzi o te przeciwdronowe, to już takie mamy – w tej grze się nie liczą. Nie liczy się też czas. Dlatego najpierw dużo mówimy, a potem długo milczymy, bo epoka lodowcowa urzędników w wojsku, którzy zamrażają wszystkie tematy, wciąż trwa.
– Po pierwsze, nie ma innego sposobu na szybkie osiągnięcie zdolności operacyjnej, jak uświadomienie sobie, że jesteśmy zagrożeni wojną. Po drugie, należy powierzyć wykonanie zaplanowanych zadań inżynierom, konstruktorom i dowódcom wojskowym, którzy w warunkach zagrożenia będą działali sprawnie i skutecznie. To co się u nas dzieje sprawia obecnie wrażenie, jakbyśmy byli w głębokim pokoju, bez żadnego zagrożenia ze strony Rosji, poza jej zasięgiem. Brak nam konsekwencji, brak sprawnego i zorganizowanego działania – konkluduje gen. Skrzypczak.
