Kraje NATO, w zależności od swojego położenia, różnie podchodzą do wojny w Ukrainie. Niektóre bardziej obawiają się najazdu imigrantów niż ataku Rosji. Inaczej niż kraje bałtyckie, wyszehradzkie i czarnomorskie położone w sąsiedztwie Ukrainy bądź bezpośrednio z nią graniczące.
Po wejściu do NATO Finlandii, a niedawno Szwecji – które do czasu napaści Rosji na Ukrainę chwaliły się całkowitą czy wyważoną neutralnością – spełniły się najgorsze sny prezydenta Rosji Władimira Putina. NATO się rozszerzyło, a właśnie to, żeby Ukraina nie znalazła się w Pakcie Północnoatlantyckim było jednym z głównych pretekstów rosyjskiej agresji. Do tego Morze Bałtyckie stało się praktycznie wewnętrznym morzem Sojuszu Północnoatlantyckiego, co zmusza Rosję do wzmocnienia sił na kolejnej granicy.
Stąd Kreml rzuca agresywne groźby pod adresem naszych północnych sojuszników. Rezultat jest odwrotny od tego, jaki chciałby osiągnąć Putin. Zamiast się przestraszyć, państwa bałtyckie i skandynawskie, traktując Sojusz Północnoatlantycki jako gwaranta swojego bezpieczeństwa, postawiły jednocześnie na zbrojenia.
Litwa i Łotw osiągnęły poziom wydatków 2% PKB rocznie na obronność już w 2018 r. Estonia jeszcze wcześniej – w 2015 r. Rosyjska inwazja na Ukrainę spowodowała, że wydatki te jeszcze bardziej wzrosły.
Estonia w tym roku zwiększy wydatki do 2,9% PKB, Litwa z budżetem obronnym 2,52% PKB, zwiększy wydatki na armię o 27%, a Łotwa przeznaczy na obronność 2,25% PKB, a w 2025 r. ma to już być 2,5% PKB. Celem tych państw jest osiągnięcie poziomu 3% PKB.
Szwecja zrezygnowała z neutralności, a Finlandia z wyważonej polityki wobec Moskwy i Zachodu
Neutralna do niedawna Szwecja – obawiając się, że ze swoją neutralnością pozostanie sama, będąc jedynym państwem na Półwyspie Skandynawskim i w regionie Bałtyku, które nie należy do Sojuszu i nie będzie mogło w razie agresji skorzystać z art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego o wspólnej obronie – zwiększyła wydatki na wojsko w 2024 r. do 119 mld koron (ok. 46 mld zł). To największy, bo aż o 27 mld koron (28%) wzrost w historii. W tym roku Szwecja osiągnie wymagany przez NATO poziom wydatków 2% PKB. Rząd planuje, że do 2030 r. wskaźnik ten zwiększy się do 3% PKB. Szwecja chce też, w tym samym okresie, zainwestować łącznie 100 mld koron (9,7 mld euro) w obronę cywilną.
Na potęgę zbroi się też Finlandia. Rosyjska inwazja na Ukrainę wywróciła do góry nogami dotychczasowe założenia fińskiej strategii bezpieczeństwa, a Finlandia uznała, że dalsza współpraca z Moskwą to zbyt wielkie ryzyko i zdecydowała o wstąpieniu do NATO.
Fiński budżet obronny już 2023 r. wyniósł 5,9 mld euro i był o 775 mln euro (15%) większy, niż rok wcześniej. I będzie rósł nadal. Ma być większy aż o 36%.
Rosja jest tak zła na Finlandię, że nie tylko grozi jej słownie. Kreml już po zapowiedziach Finlandii o wstąpieniu do NATO ogłosił utworzenie dodatkowych 10 brygad okołowojskowych, które miałyby zostać wysłane na północ. Teraz potęguje kryzys imigracyjny na granicy.
Niedawno Moskwa oświadczyła, że w pobliżu fińskiej granicy ustawiła systemy rakietowe Iskander, których rakiety mogą przenosić taktyczne ładunki jądrowe.
Nawet Norwegia, która jest jednym z najstarszych członków NATO (od 1949 r.) do tej pory powściągliwa w wydatkach na siły zbrojne, zmieniła zdanie. Również rząd Norwegii ogłosił plany drastycznego wzrostu wydatków na obronę w ciągu najbliższych 12 lat, który ma wynieść 1,62 bln koron.
– To historyczny wzrost wydatków na obronę, który zakłada rozwój wszystkich rodzajów sił zbrojnych – powiedział premier Norwegii Jonas Gahr Støre.
– Będziemy żyć z bardziej niebezpieczną i nieprzewidywalną Rosją prawdopodobnie jeszcze przez długi czas. Wiele krajów wokół nas inwestuje w większą i silniejszą armię, my też to zrobimy. Musimy wziąć odpowiedzialność za bezpieczeństwo własne oraz Europy – tłumaczył przyspieszenie wydatków na obronność premier Jonas Gahr Støre.
Szef norweskiego resortu finansów Trygve Slagsvold Vedum podkreślił, że już od 2021 r. Oslo zwiększa wydatki na obronność. W porównaniu z poziomem z tamtego roku dziś są one o 40% wyższe. Priorytetem jest oczywiście zapewnienie bezpieczeństwa, ale jak dodał, kolejne inwestycje w wojsko powinny stworzyć również nowe miejsca pracy.
Vedum przyznał, że do zwiększenia wydatków skłonił ich również przykład Danii, która zapowiedziała w ostatnim czasie zwiększenie wydatków na obronność do poziomu 2,4% PKB. Ponadto władze w Kopenhadze wydłużyły czas odbywania służby wojskowej oraz wprowadziły pobór do wojska także dla kobiet.

fot. Ministerstwo Obrony Finlandii
Polska ma ogromną szansę odegrać ważną rolę we współpracy z północnymi sojusznikami
Podano też długą listę zakupów broni, którą Oslo chce pozyskać dla swojego wojska. Wśród zakupowych priorytetów znalazło się zwiększenie zdolności obrony powietrznej na wszystkich poziomach.
Oslo rozważa m.in. swoje możliwości w zakresie nowego, wysokiej klasy systemu obrony przeciwrakietowej dalekiego zasięgu, ale nie tylko. Na liście zakupów, wśród priorytetów, są ręczne systemy obrony powietrznej przeciw dronom UAV po zestawy obrony przeciwlotniczej średniego zasięgu NASAMS (National Advanced Surface-to-Air Missile Systems).
Systemy te zostały opracowane przez amerykańską firmę Raytheon i norweską firmę Kongsberg. Część z nich Oslo przekazało Ukrainie i zostały tam przetestowane, udowodniając swoją skuteczność.
Wnioski wyciągnięte z obserwacji systemu w terenie, a także rodzaj wysiłków, jakie Ukraińcy musieli zastosować w walce z dronami, bezpośrednio przekładają się na podejście Norwegii do budowy obrony powietrznej.
Podobnie, jak Amerykanie, Norwegowie również chcą zwiększyć wydatki na proste systemy, które potrzebne są w ogromnych ilościach i które w zasadzie mogą przeciwdziałać bardzo zaawansowanym technologicznie dronom. Chodzi o to, aby nie używać najbardziej wyrafinowanych systemów rakietowych przeciwko czemuś, co jest bardzo tanie w zakupie.
Według norweskiego MON, jeśli istnieje tani dron o niskim poziomie technologii, odpowiedź musi być tak tania i mało zaawansowana technologicznie, jak to tylko możliwe, a przy tym masowa.
Norweskie plany obejmują też rozbudowę armii z jednej brygady do trzech i konieczne w związku z tym zwiększenie ilości broni i amunicji zgromadzonej w całym kraju.
Jak powiedziała minister obrony Norwegii Bjorn Arild Gram wszystkie potrzebne systemy zakupione zostaną po starannym sprawdzeniu w działaniu, po analizie ceny do jakości i korzyściach, jakie taki zakup przyniesie dla przemysłu norweskiego.
Na koniec refleksja, która nasuwa się nieodparcie. Polska ma ogromną szansę odegrać ważną rolę we współpracy i wspólnych inicjatywach dotyczących bezpieczeństwa rejonu naszymi z północnymi sojusznikami. Z tymi tuż za naszą granica, jak i za Bałtykiem. Warto też zwrócić uwagę na to, co oni robią i jak to realizują.
Wydajemy ponad 4% PKB na zbrojenia. Chcemy kupić m.in. ponad tysiąc czołgów i setki dział. Wiadomo, bo wciąż się o tym mówi, że trzeba poświęcić więcej uwagi rozwojowi produkcji amunicji i wzorem Norwegii zaopatrzyć armię w znaczne ilości systemów do zwalczania dronów. Z tym jednak wciąż nie idzie nam najlepiej.
